Pisanie o nowych filmach Woody’ego Allena stało się recenzenckim rytuałem. Nowojorski komik, scenarzysta i reżyser mimo podeszłego wieku (81 lat) corocznie realizuje film ze swoją stałą ekipą produkcyjną.
Wygodnie podróżuje po europejskich metropoliach, zbierając laury za swoją legendę, która – zdaniem wielu komentatorów i widzów – wydaje się mocno przesadzona. Mimo to machina promocyjna Allena działa nadal bez zarzutu.
W filmie „Śmietanka towarzyska”, w ulubionej scenerii Nowego Jorku i Hollywood lat 30. XX w., artysta opowiada na przemian zabawną i gorzką historię o młodym i wrażliwym chłopcu z żydowskiej rodziny z Bronxu. W poszukiwaniu szczęścia i kariery wyjeżdża on do wuja – agenta gwiazd w Hollywood. Widz jest zasypywany odgrzewanymi dialogami i dowcipami, które Allen powtarza od lat, modyfikując ich formę.
W paradoksalny i melodramatyczny sposób film łączy perypetie miłosne Bobby’ego z satyrycznym obrazem życia Hollywood i Nowego Jorku. Wspomniany wuj jest bogatym i wpływowym bossem, drugi – profesorem-intelektualistą o sympatiach komunistycznych, trzeci – właścicielem nocnych klubów w Nowym Jorku, a właściwie gangsterem i bandytą. Nieszczęsny Bobby robi w końcu karierę jako szef modnego klubu u ostatniego wuja. Karierę tę kontynuuje nawet po jego aresztowaniu i skazaniu na krzesło elektryczne za oszustwa i morderstwa.
Czy Allen opisuje tu żydowski los na gruncie amerykańskim? A gdzie wujowie z „New York Times” i z Wall Street? Nie brakuje za to prymitywnego i zapijaczonego Polaka, sąsiada wuja-komunisty, który pojawia się na chwilę w „Śmietance towarzyskiej”. Dobrze znamy te gierki.
„Śmietanka towarzyska”, USA, 2016. Scenariusz i reżyseria: Woody Allen. Wykonawcy: Jesse Eisenberg, Steve Carell, Kristen Stewart, Blake Lively i inni. Dystrybucja: Kino Świat
Mirosław Winiarczyk |