Muzycy sławiący Boga, a czasem chałturnicy działający na Jego szkodę. Jacy organiści grają w kościołach w Polsce? I czy rzeczywiście lepszy organista słaby niż żaden?

Na chór prowadzą strome schody. Pośrodku znajduje się wielki kontuar organowy z dziesiątkami pokręteł, guzików i klawiszy. Jan siada przy nim niczym pilot samolotu biegły w użyciu skomplikowanych urządzeń sterowniczych. Zaczyna grać. Schowany za dziesiątkami piszczałek, spogląda na wszystkich z góry i tam też próbuje przenieść myśli wiernych za pomocą muzyki. Czujnie obserwuje przy tym nie tylko nuty, ale także celebransa, który właśnie podchodzi do ołtarza i rozpoczyna Mszę Świętą.
SZTUKA CZY RZEMIOSŁO?
– Gram na organach od czwartej klasy szkoły podstawowej – mówi Mikołaj, organista z siedemnastoletnim stażem. – Zawsze fascynowały mnie organy, ale zasiadłem przy nich zupełnie przypadkiem. W parafii zabrakło organisty, a ja grałem na pianinie i byłem ministrantem. Dziś współczuję ludziom, którzy musieli tego słuchać – dodaje ze śmiechem.
W czasie studiów na Uniwersytecie Muzycznym Mikołaj dowiedział się, że w jednym z reprezentacyjnych kościołów w dużym mieście jest poszukiwany organista. Zgłosił się na konkurs. Udało mu się dostać pracę i został w branży siedemnaście lat. Potem odszedł.
Czytaj dalej w e-wydaniu lub wydaniu drukowanym
Idziemy nr 47 (941), 19 listopada 2023r.
całość artykułu zostanie opublikowana na stronie po 25 listopada 2023