Jezus często posługuje się przypowieściami. Poprzez historie łatwe do zapamiętania uczy jak prawdziwy rabin i wędrowny kaznodzieja, których w tamtym czasie nie brakowało.
Z kolei intuicyjnie zrozumiałe porównania są przystępne dla odbiorców, którzy byli prostymi, niepiśmiennymi ludźmi. Jezus przekłada tajemnice królestwa Bożego na klarowny język codzienności, aby uświadomić nam, że Bóg faktycznie jest obecny w tym świecie. W dzisiejszej Ewangelii przywołuje obraz winnicy, który Izraelici doskonale znali z Izajaszowej Pieśni o winnicy (dzisiejsze pierwsze czytanie). W ten sposób wyjaśnia wydarzenia z przeszłości i te, które dopiero nastąpią.
Bóg oczekuje od nas dobrych owoców. Prorocy byli tymi ewangelicznymi sługami mającymi zebrać plon. Nie zostali jednak uszanowani i przyjęci. To nawiązanie do wielu proroków starotestamentalnych prześladowanych przez Izraela. Posłanie Syna było ryzykownym aktem zaufania wobec dzierżawców winnicy. Ojciec spodziewał się, że kogo jak kogo, ale Dziedzica uszanują. Nic bardziej mylnego. Słudzy nie chcieli słuchać Jego orędzia. Jezus dobrze wyczuwa, że zostanie ukrzyżowany przez starszyznę i arcykapłanów. Największa tragedia polega na tym, że zostanie śmiertelnie odrzucony przez swoich, tych, którzy uzurpowali sobie prawo do Bożego dziedzictwa i wynagrodzenia za pobożność i uczciwość wobec Prawa.
Dzisiejsza przypowieść ma jednak szczęśliwe zakończenie. Pan Jezus zapowiada nowy etap: „Kamień odrzucony przez budujących stał się kamieniem węgielnym”. W tych słowach wybrzmiewa najpierw żal do narodu wybranego, potem chęć odcięcia się od wspólnoty pełnej nadużyć, a następnie otwartość wobec dotychczas grzeszących i niewierzących, a teraz otwartych na przyjęcie Bożej nauki. Oto zrodzi się Kościół, wspólnota otwarta na każdego, nawet na pogan. Warunek jest ten sam: Bóg oczekuje owoców świętego życia.
Czy historia z faryzeuszami i przeciwnikami Kościoła zatoczy koło? Na naszych oczach rozgrywają się różne spory toczone między uczniami Jezusa. Wszystko, co mamy na świecie, zostało oddane w ręce człowieka, jak winnica w ręce rolników. Wszystko dostaliśmy gotowe od Boga – najlepsze, zadbane, dopieszczone. „O nic się zbytnio nie troskajcie” – uspokajał Jezus. Bóg czeka tylko na owoce, które przynosimy. Jednocześnie nigdy nie przestaje w nas wierzyć. Posyła nawet proroków, którzy mają nas naprostowywać.
Nikt z nas nie chce być podobnym do niewdzięcznych sług, którzy zlekceważyli swego Pana. Staramy się odczytywać znaki czasu, aktualizujemy Ewangelię do swojego życia, dbamy o relację z Jezusem. Pozostaje końcowa kwestia, jakie owoce wydajemy: piękne i słodkie czy robaczywe i kwaśne. Jeśli nie szukamy w życiu dobra i nie pielęgnujemy chrześcijańskiej nadziei, codzienność przestaje cieszyć i czujemy w ustach zwyczajny kwas. Nawet wtedy, gdy wargami chwalimy Boga.