Jezus nakazuje uzdrowionemu, aby pokazał się kapłanom i złożył ofiarę zgodnie z Prawem Mojżeszowym. Jest to gest posłuszeństwa wobec Prawa, a jednocześnie potwierdzenie cudu.
Fot. pixabaykomentarze Bractwa Słowa Bożego,
autor: ks. Paweł Klefas
Pierwsze czytanie: 1 J 5, 5-13
Święty Jan tym razem podaje jasne świadectwo: „Bóg dał nam życie wieczne, a to życie jest w Jego Synu. Ten, kto ma Syna, ma życie, a kto nie ma Syna Bożego, nie ma też i życia”. Warto zobaczyć okoliczności napisania tego listu. Święty Jan jest już dojrzałym człowiekiem. Przeżył z Jezusem kilka lat, miał świadomość bycia Jego umiłowanym uczniem. Swoje dzieła pisze z perspektywy miłości do Jezusa, jest ona dojrzała i świadoma, to znaczy, że minęło już uczucie zakochania, a pozostała miłość, która nadaje sens życiu. Święty Jan zaznacza to, co jest faktycznie ważne, to, co zrobiło na nim największe wrażenie.
Dlatego też temat miłości należy brać całkowicie poważnie. Mimo że czasem wydaje nam się to wyświechtanym frazesem, to jednak zdanie: „Bóg Cię kocha”, jest tym, co utrzymuje ludzi przy życiu. Jest to najprostsza prawda, a jednocześnie tak trudna do przyjęcia sercem… Miłować Jezusa, to znaczy mieć w sobie Syna Bożego, a to prowadzi nas do Życia przez wielkie „ż”. To właśnie Syn Boży doprowadził nas do tego, że możemy osiągnąć życie wieczne. Nie był to czyn, który poprzedzony został wyliczeniami i chłodną kalkulacją. To właśnie miłość Boga do nas spowodowała, że zostaliśmy odkupieni. Może czas bożonarodzeniowy jest także momentem, gdzie powinna rodzić się na nowo w nas miłość?
Psalm responsoryjny: Ps 147B, 12-13. 14-15. 19-20
Tym samym psalmem rozpoczęliśmy tydzień. Jednak teraz, na zakończenie tego tygodnia odczytujemy go w kontekście wychwalania. Dzieje się to za sprawą refrenu, który kieruje nasze myśli na błogosławienie Panu. Cały Kościół, całe ciało Chrystusowe ma oddawać cześć Bogu. Jest taka prefacja, która mówi o tym, że hymny pochwalne niczego Bogu nie dodają, ale pomagają nam dostać się do królestwa Niebieskiego. Nawet jeśli z perspektywy społecznej spojrzymy na cele chwalenia, to one nie mają za zadanie dodać czegoś człowiekowi. Żadnej wartości dodanej w naszym komplemencie nie ma, jest pochwała, która może poprawić nam humor, dowartościować nas, ale my tylko odczytujemy zachowanie drugiego człowieka i je wartościujemy. Nam jest to niezwykle potrzebne, bo żyjemy między ludźmi i potrzebujemy akceptacji. Bóg jest najwyższym, jest Kimś, kto wyrasta poza nasze ludzkie potrzeby. Chce, byśmy wchodzili z Nim w relację, ale ta relacja ma przede wszystkim nas prowadzić do Niego, bo On ciągle jest przy nas i czeka tylko na nasze przyzwolenie, by zacząć działać w naszym życiu.
Ewangelia: Łk 5, 12-16
Dzisiejsza Ewangelia przedstawia uzdrowienie trędowatego, jest to niezwykle znaczący cud zarówno pod względem duchowym, jak i społecznym. Trąd w czasach Jezusa był symbolem grzechu i oddzielenia od wspólnoty. Trędowaci musieli żyć poza miastem, a ich dotknięcie powodowało rytualną nieczystość. Tym bardziej znaczące jest to, że Jezus nie tylko nie unika chorego, lecz także dotyka go, łamiąc społeczne i rytualne bariery. Ten gest ukazuje ogrom Jego miłości i współczucia.
Człowiek, który przychodzi do Jezusa, mówi: „Panie, jeśli chcesz, możesz mnie oczyścić”. Słowa te są wyrazem wiary w moc Jezusa i pełnego poddania się Jego woli. Odpowiedź Jezusa: „Chcę, bądź oczyszczony”, ujawnia, że Bóg pragnie uzdrawiać i przywracać do pełni życia. Uzdrowienie trędowatego wskazuje na Boże miłosierdzie, które sięga tam, gdzie ludzkie możliwości się kończą.
Jezus nakazuje uzdrowionemu, aby pokazał się kapłanom i złożył ofiarę zgodnie z Prawem Mojżeszowym. Jest to gest posłuszeństwa wobec Prawa, a jednocześnie potwierdzenie cudu. W końcowych wersetach czytamy, że choć sława Jezusa rośnie, On często udaje się na miejsca pustynne, aby się modlić. Ten przykład przypomina, że życie modlitwy jest nieodzownym fundamentem każdej misji i działania w imię Boga. Jezus uczy, że w pełni oddając się Ojcu, możemy być prawdziwymi narzędziami Jego miłości.