Jezus kończy swą apokaliptyczną mowę realistycznym i pedagogicznym akcentem: kontemplacja jest owocem dojrzałości moralnej. Nadto, kontemplacja – tutaj: czujność autentycznie rozmodlonego serca – pozwoli uniknąć (dosłownie: „uciec” od) dziejowych katastrof i stanąć przed Synem Człowieczym.
fot. www.pixabay.com komentarze Bractwa Słowa Bożego
autor: ks. Błażej Węgrzyn
Pierwsze czytanie: Ap 22, 1-7
Lekcjonarz nadaje czytaniu bardzo trafny tytuł: „Wizja raju”. Rzeczywiście, po części jesteśmy w ogrodzie, nowym Edenie, co sugeruje drzewo życia. Z drugiej strony, jesteśmy w starożytnym Mieście – o tyle specyficznym, że pozbawionym świątyni (zob. Ap 21, 22), ponieważ Pan Bóg świeci bezpośrednio nad jego mieszkańcami (zob. Ap 21, 23). Ta przyrodniczo-miejska symbolika ma dobrze nam znane praktyczne przełożenie: ona opisuje liturgię obrazowaną przez wodę życia, wypływającą z tronu Boga i Baranka. Tym, co łączy niebo z ziemią – Boga z ludźmi – jest właśnie liturgia: najpierw ta, która dokonała się w Jezusie, a teraz ta, która dokonuje się w Kościele. Liturgia to inaczej człowieczeństwo Jezusa, które stało się sakramentem zbawienia. Po wniebowstąpieniu zaś, by tak rzec, „osobiste” człowieczeństwo Jezusa przeszło w mistyczność Kościoła, który swoimi siedmioma znakami udostępnia łaskę. Chrześcijaństwo jest objawioną religią wcielenia: Bóg jest wszędzie, to prawda, ale z tego nie wynika, że tak samo się wszędzie udziela. Bóg usprawiedliwia w nas to, co przyjął we wcieleniu (czyli człowieczeństwo) – i o tyle, o ile spotykamy się z Nim tak, jak we wcieleniu (czyli też po ludzku). Pośrednictwo znaków – liturgicznych sakramentów – jest więc nieodzowne. Niech to będzie naszą ostatnią katechezą: czytaniami z Apokalipsy, czyli „objawienia”, kończymy dzisiaj nie „jakiś tam” rok (umowny okres o charakterze religijnym), ale rok liturgiczny. Moja owieczko i mój baranku, strzeżcie słów proroctwa tej księgi.
Psalm responsoryjny: Ps 95, 1-7c
W ostatni dzień roku liturgicznego próbujemy nadal odczytać psalm w kluczu przygotowania do Adwentu. Po pierwsze, prośmy o poszerzenie spojrzenia – odnotujmy liczbę mnogą: przyjdźcie…, stańmy…, przyjdźcie…, klęknijmy… Na przyjście nadchodzącego Jezusa nie będziemy oczekiwać „w pojedynkę”, ale razem: może bardziej w duchu (wewnętrznej świadomości Kościoła), a może także w „realu” (na przykład zamknięci w kwarantannie, ale modlący się wspólnie). Po drugie, prośmy o pokorę i skruszone serce: Pan jest Bogiem wielkim, wielkim Królem, a my ludem Jego pastwiska i owcami w Jego ręku – dlatego uwielbiajmy Go, padając na twarze, klęknijmy przed Panem.
Ewangelia: Łk 21, 34-36
Jezus kończy swą apokaliptyczną mowę realistycznym i pedagogicznym akcentem: kontemplacja jest owocem dojrzałości moralnej. Nadto, kontemplacja – tutaj: czujność autentycznie rozmodlonego serca – pozwoli uniknąć (dosłownie: „uciec” od) dziejowych katastrof i stanąć przed Synem Człowieczym. Przy czym, mówimy tu o poziomie wnętrza: „uniknąć” raczej nie oznacza „wymknąć się” im, ale „uodpornić się” na ich oddziaływanie. Dzięki temu, serce przestaje się miotać, a ważniejsze od tego, „co” się przeżywa, staje się to, „z kim” się przeżywa. „Katastrofa, apokalipsa, zagłada…?” – „Dobrze. Przeżyjmy to. Razem z Nim”.