Ostatnia Wieczerza w Wielki Czwartek, Męka i Śmierć Jezusa w Wielki Piątek, złożenie do grobu, czas rozstania w Wielką Sobotę i Zmartwychwstanie Jezusa w poranek wielkanocny
– w tych dniach „Nosimy nieustannie w ciele naszym konanie Jezusa, aby życie Jezusa objawiło się w naszym ciele” (2 Kor 4, 7. 10). Czym się nasycimy, tym będziemy żyć i dzielić się z innymi spotkanymi ludźmi.
Tak mocno w tym czasie pasują słowa wypowiedziane przez św. Jana Pawła II: „Dla chrześcijanina sytuacja nigdy nie jest beznadziejna. Chrześcijanin jest człowiekiem nadziei. To nas wyróżnia” (homilia, Gdańsk, 1987 r.). Do tego prowadzi nas spotkanie z Bogiem żywym, Jezusem Zmartwychwstałym, do tego prowadzą te święta. Stawać się człowiekiem nadziei, który widzi w swoim życiu głęboki sens i odkrywa radość. Staje się to osiągalne powoli, potrzeba cierpliwości i wytrwałości. Każda spowiedź, Eucharystia, modlitwa, spotkanie z siostrą i bratem są w naszym życiu okazją do bycia człowiekiem nadziei. Można stwierdzić, że to faktycznie jest bardzo trudne. A jednak. Kto spróbuje i wkłada wysiłek w ten proces przemiany swojego serca, stwierdzi, że takie życie w dalszej perspektywie jest bardziej radosne niż to, w którym dominantą stają się pocieszenia chwilowe.
Papież Benedykt XVI w encyklice „Spe Salvi” napisał: „Odkupienie zostało nam ofiarowane w tym sensie, że została nam dana nadzieja, nadzieja niezawodna, mocą której możemy stawić czoło naszej teraźniejszości: teraźniejszość, nawet uciążliwą, można przeżywać i akceptować, jeśli ma jakiś cel i jeśli tego celu możemy być pewni, jeśli jest to cel tak wielki, że usprawiedliwia trud drogi”. Tym celem jest raj, tym celem jest bycie z Bogiem na wieki. Najlepiej będzie, gdy spotkamy się właśnie tam.