Pierwsze czytanie ukazuje nam scenę powołania proroka. Ezechiel, razem z Izraelitami uprowadzony do Babilonu, otrzymuje od Boga misję.
Zostaje posłany, aby mówić tak, jak mówi Bóg. Jego powołaniu towarzyszy ostrzeżenie pojawiające się również w opisach powołania innych wielkich proroków Starego Testamentu. Izajasz słyszy, że jego rodacy będą go słuchać bez zrozumienia, będą patrzeć i nie widzieć (por. Iz 6, 9). Jeremiasz ma być „twierdzą warowną, kolumną żelazną i murem ze spiżu” (por. Jr 1, 19). Ezechiel idzie do „synów Izraela, ludu buntowników (…) o bezczelnych twarzach i zatwardziałych sercach” (por. Ez 2, 3). Proroka czeka sprzeciw i odrzucenie. Od swoich.
Odpowiedzi na dylemat, czy podjąć w swoim życiu misję prorocką – głoszenia prawdy o Bogu – czy też ją odrzucić, udziela św. Paweł we fragmencie Drugiego Listu do Koryntian: „Moc bowiem w słabości się doskonali”. Paweł dojrzał do służby Panu przez swoje cierpienia i słabości. One go nie złamały, ale pokazały to, co jest paradoksem wiary w Chrystusa. Człowiek autentycznie wypełnia wolę Bożą nie wtedy, kiedy błyszczy doskonałością swoich cnót i zalet naturalnych. Sukces głoszenia opiera się na łasce, którą przyjmują ludzie doświadczający swojej słabości.
Objawienie łaski i sytuację odrzucenia jej przez ludzi widzimy w dzisiejszej ewangelii. Pan Jezus przychodzi do swojej rodzinnej miejscowości. Przychodzi do swoich i zostaje odrzucony. Podziela w ten sposób los wszystkich proroków Starego Testamentu. Mieszkańcy Nazaretu, którzy na pewno słyszeli o cudach zdziałanych wcześniej przez ich Rodaka, dziwią się słowom wypowiadanym przez Jezusa w synagodze w rodzinnym Nazarecie. Zdziwienie to wyrażają, odwołując się do pochodzenia Jezusa i znajomości Jego najbliższych. Nie są w stanie uwierzyć w nadprzyrodzony charakter posłania. Słowo zamieszkało wśród swoich, ale oni Go nie poznali.
Znamy ze swojego życia sytuacje, w których wyraźnie przemawiał do nas Bóg. Jednak nie zawsze jesteśmy w stanie odczytać to przesłanie. Najczęściej Bóg przychodzi, posługując się swoimi posłańcami. Przekora prowadzi do tego, że zamiast słuchać i rozpoznać Boga, zwracamy uwagę na osobę posłańca. Przewrotnie wyszukujemy argumenty przeciw tej mądrości, która przychodzi. Historia proroków i samego Jezusa Pana powinna być dla nas przestrogą. Bóg nie objawi swojej mądrości w szacie wielkich i efektownych znaków. Zdarzy się to raczej w codziennych okolicznościach i przez ludzi, którzy nie będą budzić naszego nadmiernego podziwu. Słowo proroka ma w dużej mierze boleć i poruszać nasze ukryte we wnętrzu pokłady słabości, która sprzeciwia się Bogu. Słowo to chce do nas dotrzeć. Dobrze, abyśmy potrafili uszanować proroka przychodzącego z tym słowem.