Ewangelizacja bezbożnej Galilei trwa. Co robi Jezus w dzisiejszej ewangelii? Trudno za Nim nadążyć, wciąż w ruchu.
fot. archiwumPrzed chwilą opuścił synagogę, by udać się wraz z uczniami do ich domu i przywrócić zdrowie teściowej Szymona. Nie posiadam mocy przywracania zdrowia… – pomyślałem kilka dni temu, gdy w rozmowie z moim dobrym kolegą z piaskownicy usłyszałem o jego chorej na glejaka żonie. Oczy wypełniły się łzami, a serce pytaniami. Pojawiło się poczucie bezradności i pytanie: jak Bóg chce się mną posłużyć w podobnych sytuacjach?
Odpowiedź przyszła dość szybko, nie do końca mi się podoba, ale daje pokój. Nie jestem Bogiem, nie mam mocy sprawczej, w większości przypadków nie będzie tak jak chcę, ale mogę uczyć się być przy konkretnym człowieku w tym, co przeżywa. Towarzyszyć, rozmawiać, trzymać za rękę, zrobić herbatę, pomodlić się, udzielić sakramentów i zgodzić się z tym, że Bóg wie, co jest najlepsze.
Chcę uczyć się od Jezusa słuchania, bo uzdrowił kobietę, po tym jak posłuchał, co mają do powiedzenia uczniowie: „powiedzieli Mu o niej”. Ja sam w wielu sytuacjach, gdy mogłem powiedzieć o sobie, porozmawiać i podzielić się tym, co przeżywam, doświadczyłem uzdrowienia przez sam fakt, że byłem wysłuchany. Do dziś w pamięci mam słowa mojego wychowawcy, organisty z rodzinnej parafii, dyrygenta chóru, w którym śpiewałem: „po to Pan Bóg dał nam dwoje uszu i jedne usta, byśmy dwa razy więcej słuchali i dwa razy mniej mówili”. To też jakaś strategia bycia z ludźmi, duchowej służby zdrowia – wysłuchanie tego, co inny ma do powiedzenia. Czy potrafię? Czy chcę się tego uczyć? Warto się nad tym zatrzymać.