Drugiej niedzieli Adwentu patronuje Jan Chrzciciel.
Czytamy Ewangelię o jego posłudze preewangelizacyjnej na Pustyni Judzkiej. Ostatni prorok zapowiadający przyjście Mesjasza powtarza za Izajaszem: „Prostujcie drogi na spotkanie z Chrystusem”. Tak proste, a jednocześnie tak głębokie słowa. Tydzień temu zachęcałem, aby smakowanie chwil było naszym programem tegorocznego Adwentu. Jan Chrzciciel właśnie w taki sposób przygotowywał się na przyjście Jezusa: smakował Boga.
Prowadził bardzo proste życie. Odzienie z sierści wielbłądziej, pas skórzany, szarańcza i miód leśny na pożywienie. Autentyzm jego życia z Bogiem pociągał tłumy. Zwyczajność, prostota, skromność. Rzesze schodziły się do jego pustelni. Musiał być dość rozpoznawalny. Jednak nie był celebrytą i powtarzał: „Idzie za mną mocniejszy, prostujcie drogi, żebyście się z Nim nie minęli”. Był autorytetem, którego chętnie słuchano. Zakładam, że czymś powszechnym było w jego ustach upominanie, nazywanie zła grzechem i surowe wzywanie do nawrócenia.
Czy nasi bliscy albo sąsiedzi, patrząc na nas, widzą chrześcijanina, dla którego wiara jest ważna i dlatego przemiana życia jest w ogóle możliwa? Może prostota i smakowanie życia sprawiają, że relacja z Bogiem jest czystsza i głębsza? Kluczem do sukcesu jest przecież autentyczność. Widać to nie tylko po ładnie złożonych rękach, ale przede wszystkim po sposobie życia.
Chciałbym jeszcze zwrócić uwagę na słowa kolekty (modlitwy wypowiadanej przez kapłana na początku Mszy Świętej). W tę niedzielę modlimy się, aby „nasze codzienne problemy nie były przeszkodą w drodze ku Bogu”. Cierpienia, smutku i kłopotów nie wyeliminujemy. Możemy je jednak przekuć na wyzwania, a wtedy nieco inaczej je postrzegać. Poza tym nie powinny one wpływać na osłabienie ufności w Bożą opatrzność.
Które z codziennych problemów uniemożliwiają nam prostowanie ścieżek? Może są i takie, które blokują nas na przyjęcie dobra i Boga? Warto skonfrontować się z tymi pytaniami. Uświadomienie sobie własnych braków i usterek to już 80 proc. sukcesu, ponieważ wiemy, nad czym pracować.
Podobnie było nad Jordanem, kiedy wyznawano grzechy i zanurzano się w rzece. Bez spektakularnych świadectw i kamer. Był to chrzest nawrócenia. Okazja, by uświadomić sobie i innym, że potrzebujemy nawrócenia: zwyczajnego, prostego, skromnego. Teraz nasza kolej.