19 kwietnia
piątek
Adolfa, Tymona, Leona
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Nasz nauczyciel

Ocena: 4.5
3633
W niedzielę 24 maja zmarł w swoim mieszkaniu na Saskiej Kępie wybitny pisarz i reportażysta Krzysztof Kąkolewski. Miał 85 lat i chorował od dłuższego czasu. Nie spotykał się z ludźmi i nie rozmawiał z nimi. Kiedy kilka tygodni temu zadzwoniła do mnie jego żona Joanna Kąkolewska i powiedziała, że będzie mówił Krzyś, nie mogłam wprost uwierzyć, że to prawda. Obdarzył mnie wtedy niezwykłą rozmową, którą zapamiętam na zawsze.

Był moim mistrzem od niepamiętnych czasów, bo wcale nie od studiów dziennikarskich. Śmiałam się czasami, kiedy różni znajomi przypisywali sobie wpływ na moją decyzję, że zostawiam chemię i idę na dziennikarstwo. Nie tłumaczyłam, że wpływ na to miało tylko dwóch dziennikarzy: Krzysztof Kąkolewski i John Howard Griffin, o którym teraz pisać nie będę, bo wspominam Kąkolewskiego. Ale kiedy – już na studiach dziennikarskich – Kąkolewski powiedział nam, żeby czytać Griffina, byłam pewna, że się nie pomyliłam.

Jego reportaże „17 historii, które napisała wojna”, „Trzy złote za słowo” czy „22 historie, które napisało życie” oraz „Jak umierają nieśmiertelni” zafascynowały mnie, kiedy jeszcze byłam uczennicą. Były inne niż wszystko, co było wtedy do czytania, wchodziły w głąb człowieka, nicowały jego myśli i czyny, analizowały decyzje. A zarazem dotykały czegoś ważnego: wojny, najtrudniejszych wyborów, wolności i zdrady, życia i śmierci.

I potem tak było za każdym razem, za każdą nową książką tego niezwykłego człowieka, który na studiach był naszym nauczycielem. Przychodził do nas na zajęcia jak do grupy znajomych, zawsze po południu, często przywoziła go żona, o której mówił tylko dobrze i ładnie. To też było dla mnie wzorem.

Pracował wtedy nad książką, która ściągnęła na niego gromy partyjnych decydentów, bo nie pasowała do ich modelu spraw polsko-niemieckich: nad „Co u pana słychać”, czyli rozmowami ze zbrodniarzami hitlerowskimi, zwłaszcza tymi, których nie osądzono i którzy nie odsiadywali wyroków. To Kąkolewski pierwszy „dopadł” Heinricha Reinefartha, „kata Warszawy”, a w latach powojennych burmistrza na wyspie Sylt. Kiedy w minionym roku jego rodacy przyjechali do Warszawy z prośbą o wybaczenie, nikt jakoś nie wspomniał, że to Kąkolewski wiele lat temu go odnalazł. Niszczony wtedy przez kilku zawodowych opluwaczy Kąkolewski miał obrońcę w wielkim Wańkowiczu.

Po roku 1981 Kąkolewski nie miał już stałej pracy. Kiedy wydawało się, że ostatecznie runął komunizm, Kąkolewski poszedł tropem drugiej wielkiej zbrodni dokonanej na naszym narodzie. Po latach mrówczej pracy nad dokumentacją, po licznych rozmowach i zbadanych wątkach opublikował w 1996 roku „Umarły cmentarz. Wstęp do studiów nad wyjaśnieniem przyczyn i przebiegu morderstwa na Żydach w Kielcach dnia 4 lipca 1946 roku”. Ta wstrząsająca książka obnażała do kości sowieckie mechanizmy działania i pokazywała ludzi, którzy kiedyś podporządkowywali Polskę moskiewskim decydentom, a pół wieku później pilnowali, aby ta prawda nigdy nie wyszła na jaw. Po tej książce nazwisko Kąkolewskiego było nieobecne na łamach głównych gazet, choć pisał coraz mocniej: „Diament odnaleziony w popiele” o Stasiu Kosickim, który był pierwowzorem Maćka Chełmickiego, „Ksiądz Jerzy w rękach oprawców” czy „Generałowie giną w czasie pokoju”, zbiór głębokich analiz sytuacji społecznej w Polsce, w której – jak podkreślał Kąkolewski – ani jedna zbrodnia na generale, a zginęło ich wielu, nigdy nie została wyjaśniona.

Był potwornie pracowity, wymagający od siebie w stopniu wprost bezwzględnym i tak głęboko niezależny, że w końcu obróciło się to przeciw niemu. W ostatniej książce „Za lustrem lustracji”, w której wyjaśnia oszczercom i potwarcom, że nigdy nie był donosicielem UB czy SB, przytacza opinię nieznanego sobie księdza z czasów licealnych: „Chciałeś być sam i będziesz sam, ale to osamotnienie będzie pochodziło od tych, od których się odgrodziłeś, nie od ciebie. Zawsze będziesz sam, zabłąkany, potępiony, oby nie znienawidzony. Kiedyś wrócisz do Boga, ale to nie odwróci czasu, a ty nie odzyskasz już tego, co straciłeś”. W końcówce życia Kąkolewski zgadzał się z tą opinią, choć uważał, że to samotność pozwoliła mu tyle napisać.

Do jakiego stopnia był moim mistrzem, zobaczyłam, kiedy sama zaczęłam pracować ze studentami na dziennikarstwie. Nagle zrozumiałam, że inspiruję się jego metodami: razem czytamy na zajęciach ich teksty i razem nad nimi pracujemy w atmosferze wolności wyboru tematu i rozmówców, szacunku dla wiedzy i niechęci wobec lenistwa – zwłaszcza umysłowego – oraz dystansu wobec banałów. Dziękuję, Krzysztofie, za wszystkie lata przyjaźni, dyskusji, sporów, kłótni nawet i zaufania. Nie zdążyłam Ci powiedzieć, że studenci wciąż chcą czytać Twoje książki i o tym rozmawiać.


***
Krzysztof Kąkolewski (1930-2015), warszawiak, absolwent Uniwersytetu Warszawskiego, mistrz reportażu, autor kilkudziesięciu książek, w 2008 roku uhonorowany Dziennikarskim Laurem Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich

Barbara Sułek-Kowalska
Idziemy nr 22 (505), 31 maja 2015 r.


PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 19 kwietnia

Piątek, III Tydzień wielkanocny
Kto spożywa moje Ciało i Krew moją pije,
trwa we Mnie, a Ja w nim jestem.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): J 6, 52-59
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)

ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Najczęściej czytane artykuły



Najczęściej czytane komentarze



Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter