19 kwietnia
piątek
Adolfa, Tymona, Leona
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Wolność czy pieniądze?

Ocena: 0
931

Są podmioty, które płacą bardzo niewielkie podatki albo nie płacą ich wcale, wywożąc zyski ze swoich biznesów za granicę. - mówi dr Jolanta Hajdasz, dyrektor Centrum Monitoringu Wolności Prasy SDP i redaktor naczelną „Wielkopolskiego Kuriera Wnet”, w rozmowie z Agnieszką M. Domańską

fot. arch. J. Hajdasz

Czy wolność mediów jest zagrożona przez projekt dodatkowego opodatkowania przychodu z reklam?

W mojej ocenie nie. Ten projekt dotyczy tylko pewnej części mediów i części ich przychodów. Zakłada on dodatkowy podatek, który musiałyby zapłacić wszystkie podmioty zarabiające powyżej miliona złotych rocznie. W tym projekcie najistotniejsze są szczegóły, czyli progi finansowe decydujące o tym, które podmioty w ogóle będą objęte opłatą, oraz o jej wysokości.

 

Dlaczego, jako państwo, potrzebujemy takich rozwiązań?

Sytuacja, którą dzięki temu projektowi wszyscy mogliśmy sobie uświadomić, jest dalece niepokojąca. Po pierwsze, są podmioty, które mimo obecności na rynku medialnym płacą bardzo niewielkie podatki albo nie płacą ich wcale, wywożąc zyski ze swoich biznesów za granicę. Po drugie, trzeba zwrócić uwagę na to, jak duże są przychody z reklam mediów społecznościowych, od których w ogóle nie są odprowadzane podatki. Skoro Unia Europejska działa na tym polu opieszale i nie wypracowano dotąd jednakowego rozwiązania dla wszystkich państw, nie dziwmy się, że Polska chce tę kwestię uporządkować.

 

Jaka jest realna szansa na opodatkowanie gigantów medialnych, np. Google, Facebooka?

To jest trudne, także w innych państwach, ale to nie powód, by rezygnować. Takie rozwiązanie jest nierozsądne i niesprawiedliwe. Daje części podmiotów prywatnych, czyli mediom społecznościowym, niesamowite możliwości działania – mogą zarabiać bez obciążeń, które są nałożone na inne media. Trzeba uważnie obserwować, co dzieje się w innych krajach europejskich, jakie instrumenty prawne można zastosować, by te kwoty realnie wyegzekwować.

Nierówność była wpisana w Polski system medialny od początku transformacji. Po wejściu na rynek mediów społecznościowych granice zostały zatarte do końca. Media prywatne zarejestrowane w innych krajach działają jak chcą, bo dzisiaj technologia na to pozwala, a nie płacą u nas podatków. Najwyższy czas spróbować to zmienić i chociażby opodatkować wpływy z reklamy. Nie da się inaczej, skoro te podmioty nie wykazują żadnych innych wpływów, które mogłyby być opodatkowane w Polsce.

 

Jak Pani ocenia ostatni strajk mediów i jego formę?

Sama forma strajku była nadużyciem w stosunku do tego, na jakim etapie jest proces legislacyjny związany z projektem tej ustawy. Media nie skorzystały z żadnych innych możliwości, żeby rozmawiać i zgłaszać swoje uwagi. Już na początku zastosowano narzędzie o mocy bomby atomowej – przestano po raz pierwszy w historii wydawać dzienniki telewizyjne, zaczerniono prasę i portale internetowe. Ten projekt dopiero znalazł się w wykazie prac legislacyjnych rządu, do 16 lutego trwały prekonsultacje. Trudno sobie nawet wyobrazić kolejne kroki w tym proteście.

Ta akcja była przygotowywana w pośpiechu i nie była konsultowana w szerokim gronie dziennikarskim. Wcale nie jest powiedziane, że media katolickie, media prawicowe, czy Stowarzyszenie Dziennikarzy Polskich, które reprezentuje środowisko, nie chciałyby poszerzyć tej akcji. Jednak ich pominięto. To pokazuje, że protest jest wyraźnie w interesie jednej grupy, która nie szukała sojuszników w środowisku.

Wiemy też, że trwa postępowanie nad kwestią przestrzegania w Polsce „praworządności”. Moim zdaniem to próba dyscyplinowania Polski za niepopełnione winy, co leży w interesie zarówno innych państw, jak i zagranicznych firm. Jednak do tego potrzebne były właśnie takie obrazy z Polski: czarne gazety, brak programu telewizyjnego, bo działa tu „opresyjny reżim”, który chce stłumić wolne media. W ten bardzo prowokacyjny sposób dostarcza się argumentów, dlaczego musimy dyscyplinować Polskę.

 

A co z odbiorcami?

To mogło być ciekawe, gdy ktoś z powodu strajku sięgnął do innej gazety, portalu, telewizji, niż robił to zawsze. Odbiorcy powinni jednak zdawać sobie sprawę z tego, że są wykorzystywani w walce o dochody i wpływy bardzo bogatych mediów. Czy na pewno chcą walczyć ramię w ramię z właścicielami przesiadającymi się z Rolls-Royce’a do Mercedesa?

Także dziennikarze w większości w tym sporze pozostali zupełnie z boku. Zarząd koncernu Agora zarobił w ubiegłym roku ponad 5 mln zł. W roku, w którym dziennikarzom groziły zwolnienia grupowe, a ich pensje z założenia obniżano z powodu pandemii. To pokazuje hipokryzję Agory, która zupełnie inaczej układa finanse, niż to się pokazuje na forum ogólnopolskim. Czy to jest walka w interesie zwykłego pracownika? Każdy może sam odpowiedzieć na to pytanie.

 

Jakie kroki należy teraz podjąć?

Ważne, żeby doprowadzić ten projekt co najmniej do prac parlamentarnych i próbować stworzyć tego typu mechanizm. Obecnie zbyt wiele środków drenowanych jest z rynku reklam w Polsce. Ten podatek jest bardzo potrzebny, a to, w jaki sposób należy ująć go w prawie, by w jak najmniejszym stopniu dotknąć małe podmioty, jest kwestią konsultacji społecznych, które jeszcze będą trwały. Na razie nic nie jest przesądzone. Mówmy o tym, spotykajmy się z przedstawicielami władz jako środowisko dziennikarskie. I nie wylewajmy tego pomysłu za burtę.

 
PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 19 kwietnia

Piątek, III Tydzień wielkanocny
Kto spożywa moje Ciało i Krew moją pije,
trwa we Mnie, a Ja w nim jestem.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): J 6, 52-59
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)

ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Najczęściej czytane artykuły



Najczęściej czytane komentarze



Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter