20 kwietnia
sobota
Czeslawa, Agnieszki, Mariana
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Afganistan i geopolityka

Ocena: 0
1914

Amerykanie postanowili wycofać się z Afganistanu. Warto postawić pytanie, na ile tzw. wojna z terrorem była potrzebna, a na ile przyczyniła się do wzrostu terroryzmu.

fot. PAP/EPA/GHULAMULLAH HABIBI

Joe Biden, jako wiceprezydent w administracji Baracka Obamy, został wysłany do Afganistanu wiosną 2009 r. celem naocznego przekonania się o sytuacji wojskowej i politycznej. Doszedł do wniosku, że wojna jest nie do wygrania, i miał złożyć raport zalecający wycofanie się z tego kraju, ale ubiegli go generałowie, którzy wyrazili konieczność zwiększenia amerykańskiego kontyngentu. Według nich zwycięstwo było w zasięgu ręki, trzeba było tylko drastycznie zwiększyć liczebność żołnierzy i zadać ostateczny cios talibom.

Ostatnia rzecz, jaką mógł zrobić Obama – z punktu widzenia swej politycznej przyszłości – to narazić się na miano „mięczaka”. Tym sposobem nowa administracja najpierw wysłała dodatkowe 17 tys. żołnierzy, a w grudniu kolejne 30 tys. Tak że w roku 2011 całkowita liczebność wojsk USA w Afganistanie wyniosła 98 tys. NATO i inni sojusznicy USA nie pozostali w tyle i wysłali ponad 30 tys.

 


CMENTARZYSKO IMPERIÓW

Prezydent Biden, świadom uprzednich doświadczeń, żadnej misji do Afganistanu nie wysyłał, tylko nagle ogłosił, że do 11 września wszyscy żołnierze opuszczą to potencjalne siedlisko terrorystów. Jego poprzednik przygotował grunt pod tę decyzję, sam planował dokonanie takiej operacji, ale Pentagon stawał okoniem, tak samo jak w przypadku wycofania sił z Syrii. Tym sposobem Afganistan potwierdził starą opinię, że jest cmentarzyskiem imperiów. W XIX w. połamali sobie tam zęby Brytyjczycy, a w XX w. – ZSRR.

Afganistan nie jest żadną potęgą wojskową. Wszyscy poprzedni najeźdźcy zdobywali go bez większego trudu. Tylko że jest to kraj nie do utrzymania na dłuższą metę. Niezłomni górale z Hindukuszu nie składają broni nawet w najbardziej beznadziejnej sytuacji. Przy pomocy lekko uzbrojonych partyzantów potrafią tak uprzykrzyć życie dużo lepiej uzbrojonym najeźdźcom, że ci w końcu rezygnują z okupacji. Oczywiście koszty ludzkie takiej strategii są ogromne, ale oni o to nie dbają, bo święcie wierzą, że z pomocą Allaha zwyciężą.

Liczba talibów i żołnierzy wojsk rządowych, którzy polegli w walkach z koalicjantami i między sobą, nie jest dokładnie znana. Szacunki mówią o prawie 100 tysiącach. Ogromne straty zanotowali cywile, z których życiem i dobrem nie liczono się zbytnio.

Do niechlubnej historii przejdzie zbombardowanie szpitala prowadzonego przez dobroczynną organizację Lekarze Bez Granic w miejscowości Kunduz, w którym zginęły 42 osoby, w tym 14 członków personelu medycznego. W wyniku śledztwa ukarano 16 amerykańskich wojskowych, a rodzinom ofiar wypłacono odszkodowanie w wysokości po 6 tys. USD.

Z drugiej strony frontu poległo około 3500 żołnierzy Koalicji, z czego około 2350 to Amerykanie. Brytyjczycy stracili ok. 450 ludzi. Niestety, śmierć nie ominęła również polskich żołnierzy: ogółem w Afganistanie poległo 44 członków naszych sił zbrojnych, 231 zaś zostało rannych. Jako ciekawostkę należy podać, że neutralna Szwajcaria też poczuła się w obowiązku wzięcia udziału w tej wojnie, aczkolwiek żaden jej żołnierz nie poniósł w niej uszczerbku.

Cena próby podboju Afganistanu okazała się niemała. Bezpośrednie wydatki USA wyniosły około biliona dolarów. Instytut Watsona przy Uniwersytecie Browna szacuje, że bezpośrednio i pośrednio „wojna z terrorem” już pochłonęła około 5,4 biliona, a przypuszczalne koszty opieki zdrowotnej nad weteranami tych konfliktów wyniosą kolejny bilion. Nie spotkałem się z szacunkami, ile na te wojny wydali sojusznicy ani jakie koszty materialne ponieśli mieszkańcy Afganistanu.

 


WOJNA Z TERROREM?

Skoro dziś Amerykanie wycofują się z Afganistanu i twierdzą, że nie stoi to na przeszkodzie do opanowania możliwego zagrożenia ze strony terrorystów, to rodzi się pytanie, na ile „wojna z terrorem” była potrzebna. Można nawet pokusić się o postawienie hipotezy, że w niektórych przypadkach „wojna z terrorem” pomogła temu terrorowi się rozprzestrzenić. Przecież w Iraku o żadnych terrorystach nie było mowy, póki u władzy był Saddam Hussein.

W wyniku niepowodzenia inwazji w Afganistanie, a potem w Iraku, USA poniosły niemały uszczerbek na swoim wizerunku. Nikt nie może mieć wątpliwości co do tego, że Stany Zjednoczone nadal są superpotęgą wojskową, ale ich ograniczenia stały się widoczne jak na dłoni. I podobnie: Ameryka nadal jest politycznym przywódcą zachodniego świata, niemniej jej pozycja nie jest tak mocna jak uprzednio. Z perspektywy czasu należy przyznać rację ówczesnym krytykom polityki przyjętej przez USA, na czele z Janem Pawłem II, który wielokrotnie występował na rzecz pokojowego rozwiązywania sporów. Prezydent George W. Bush zaiste przejdzie do historii jako jeden z najsłabszych przywódców tego kraju.

 

PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:

Autor jest profesorem ekonomii w Hollins University w stanie Wirginia, USA

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 20 kwietnia

Sobota, III Tydzień wielkanocny
Słowa Twoje, Panie, są duchem i życiem.
Ty masz słowa życia wiecznego.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): J 6, 55. 60-69
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)

ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Najczęściej czytane artykuły



Najczęściej czytane komentarze



Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter