– Nie było zwyczaju, abym jako szef MSZ towarzyszył w wizytach prezydenta – mówił we wtorek przez warszawskim sądem b. minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski. Dodał, że jego resort pełnił "rolę usługową", np. w związku z notyfikacją wizyty z 10 kwietnia 2010 r.
fot. PAP/Marcin ObaraSikorski zeznał, że MSZ nie było organizatorem wizyty prezydenta, a on otrzymał zaproszenie na pokład samolotu od ówczesnego szefa Kancelarii Prezydenta Władysława Stasiaka (który również zginął w katastrofie smoleńskiej).
– Co takiego się stało, że nie przyjął pan zaproszenia ministra Stasiaka do samolotu? – zapytał sędzia Hubert Gąsior. – Nie było zwyczaju mojego towarzyszenia prezydentowi w jego wizytach zagranicznych, więc było to po prostu podtrzymanie tradycji – odpowiedział Sikorski. Dodał, że nie pamięta swojego kalendarza z tamtych dni.
Sikorski jest świadkiem w toczącym się przed Sądem Okręgowym w Warszawie procesie Tomasza Arabskiego i innych urzędników, oskarżonych w trybie prywatnym przez część rodzin ofiar katastrofy smoleńskiej o niedopełnienie obowiązków przy organizacji wizyty prezydenta Lecha Kaczyńskiego w Katyniu 10 kwietnia 2010 r.
Świadek był pytany m.in. o działania i trudności, na jakie napotkała tzw. polska grupa przygotowawcza, która w końcu marca 2010 r. udała się do Rosji w celu przygotowania i omówienia ze stroną rosyjską obu wizyt zaplanowanych na kwiecień 2010 r. – premiera Donalda Tuska wyznaczonej na 7 kwietnia i prezydenta Kaczyńskiego wyznaczonej na 10 kwietnia.
– Federacja Rosyjska jest trudnym partnerem. Trudności w uzgodnieniach co do szczegółów wizyt mamy nawet z najbliższymi sojusznikami, a co dopiero z partnerem, który nie zawsze jest nam przyjazny. Dla mnie więc takie zgrzyty, czy po prostu różnice zdań, podczas przygotowania do wizyt miały miejsce przy prawie każdej wizycie – mówił Sikorski.
Jak dodał, nie przypomina sobie, aby otrzymał informacje o problemach zgłaszanych w związku z wizytą tej grupy przygotowawczej. – Najlepszą rękojmią tego, że wszystko było zapięte na ostatni guzik było to, że wiceminister Andrzej Kremer wziął udział w obu wizytach – powiedział.
Pytany o współpracę w przygotowaniu wizyt pomiędzy poszczególnymi organami państwa – w tym MSZ – Sikorski odpowiedział, że "były próby unormowania sposobu identyfikowania i uzgadniania od strony politycznej wizyt najważniejszych osób w państwie" polegające na tym, aby wizyty te odzwierciedlały linię polskiej polityki zagranicznej. Przyznał, że "w warunkach kohabitacji" między obozem prezydenckim a rządowym "te próby i procedury nie zawsze się udawały".
– MSZ pełnił rolę usługową, bo ranga urzędu prezydenta oznaczała, że on się nie komunikował rutynowo z obcymi placówkami – powiedział Sikorski odnosząc się do kwestii notyfikacji wizyty z 10 kwietnia w Rosji. Dodał, że wiceminister Kremer nie zdecydowałby o tej notyfikacji "bez twardego uzgodnienia" z przedstawicielem Kancelarii Prezydenta. (PAP)