24 kwietnia
środa
Horacego, Feliksa, Grzegorza
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Hańba Sudanu Południowego

Ocena: 0
1734

Powstanie suwerennego państwa, jakim jest Republika Sudanu Południowego, miało być realizacją wymarzonego snu, jaki w muzułmańskiej niewoli śnili prześladowani chrześcijanie.

Gnębieni przez muzułmańskich panów z północy wyznawcy Chrystusa długo kroczyli drogą krzyżową po upragnioną niepodległość, którą po dwóch krwawych i ludobójczych wojnach domowych wywalczyli ostatecznie w narodowym referendum. Ów sen o wolności i nadziei ziścił się 9 lipca 2011 roku, ale niestety nie trwał długo. Zwaśnieni politycy zaczęli walkę o władzę, co skończyło się masakrami i rzeziami plemiennymi, głównie pomiędzy Nuerami a ludem Dinka. Według danych Stowarzyszenia Papieskiego Pomoc Kościołowi w Potrzebie w ciągu zaledwie jednego roku walk zginęło ponad 10 tys. żołnierzy, bilans ofiar cywilnych jest jak dotąd nieznany, choć zapewne sięga kilkudziesięciu tysięcy. Nastąpiła także klęska humanitarna.

Głodu i nędzy doświadczyły miliony obywateli, bo wojna domowa zniszczyła plony i uniemożliwiła pracę rolnikom. Najnowsze dane, jakie przekazuje agencja Fides, z września, są szokujące. Liczbę uchodźców wewnętrznych, wśród których są przede wszystkim sieroty i wdowy, oszacowano na 1,5 mln, 100 tys. cywilów poszukuje azylu poza granicami swej ojczyzny, a w Dżubie – stolicy Sudanu Południowego – 80 proc. wszystkich uchodźców to dzieci i kobiety. Ponad pół miliona ludzi uciekło już do innych państw. W obozie Barjar w Wau uchodźcy, głównie kobiety i dzieci, żyją poniżej granicy nędzy. Rząd nie zapewnia im pomocy, chociaż wpływy z handlu ropą osiągają niebotyczne rozmiary; w ciągu roku rozwiązałyby problemy ekonomiczne wszystkich mieszkańców Sudanu Południowego. Pieczę nad czarną fortuną sprawują nieliczni wybrani.

Sudańczycy zostali pozbawieni marzeń, i to wcale nie przez wrogów zewnętrznych, ale przez swoich rodzimych liderów. Ludy Nuerów i Dinka, które, co paradoksalne, przez długie dekady walczyły ramię w ramię przeciwko islamskiemu reżimowi w Chartumie, stoczyły się na samo dno etnicznych resentymentów i nienawiści rasowych, obracając topór wojenny przeciwko sobie. Walka szła nie tylko o władzę, ale przede wszystkim o wpływy z ropy naftowej, czyli o pieniądze. Armia rządowa prezydenta Salvy Kiira wprawdzie w lipcu podpisała pokój z rebeliantami byłego wiceprezydenta Rieka Machara, ale cywile giną nadal, uchodźcy nie mogą wrócić do swoich domów, a Chartum zawzięcie ingeruje w wewnętrzne sprawy sąsiada z południa.

 

Nasz syty świat zapomniał 
o Sudanie i o jego uchodźcach.
Nie pierwszy raz 
odwrócił głowę od chrześcijan

 

W tej trudnej sytuacji jedyną ostoją dla cierpiącego ludu jest Kościół katolicki, który pomaga najbardziej poszkodowanym i przekazuje informacje o sytuacji humanitarnej organizacjom pomocowym. Zupełnie bezbronny stanął na drodze trzech potężnych sił: rządu w Dżubie, który wstydliwie ukrywa swoje zbrodnie, rebeliantów, którzy napadają na parafie i kościoły, wreszcie reżimu islamskiego w Chartumie, dla którego zasada „dziel i rządź” jest ważną praktyką. Kościół zaś, który zachęca do wybaczenia i pojednania, przeszkadza w podsycaniu niewygasłej wojny. To, co się wydarzyło w tym miejscu na ziemi, jest potężnym grzechem zaniedbania Zachodu. Jest to szczególnie bolesne w kontekście obecnego kryzysu imigranckiego. Nasz syty świat zapomniał o Sudanie i o jego uchodźcach. Nie pierwszy raz odwrócił głowę od chrześcijan. Oddał ich na pastwę zła, bo nie znalazł szansy na czysty zysk.

Chrześcijanie przez długie dekady doświadczali tam ucisku pod islamskim dyktatem Chartumu. Druga wojna domowa w latach 1983-2005 (która była bezpośrednim pokłosiem I wojny domowej w Sudanie, 1955-1972) pochłonęła 2 mln ofiar śmiertelnych, 4 mln cywilów wypędzono z domów, 11 mln Sudańczyków cierpiało głód i nie miało dostępu do wody. Referendum niepodległościowe miało rozpocząć nowy etap w życiu chrześcijan i animistów. Dziś zamiast wolności panuje tu dyktatura, sprawowana przez tych, którzy wczoraj bili się o wolność narodu sudańskiego. Cenzura, zakaz wypowiedzi, zgromadzeń, zniewolenie, przemoc, wojna, tuszowanie strasznych aktów zbrodni wojennych, rozmywanie odpowiedzialności, napaści na kapłanów, kościoły, dziennikarzy. A przecież te zmory miały zniknąć. Nie dość ich tu było?

Najgorsze jest jednak to, że w chrześcijańskim Sudanie Południowym rośnie liczba dzieci-żołnierzy. Zamiast spędzać czas w szkole i „na podwórku”, dzieci dostają do rąk karabiny, noże, maczety i muszą mordować swoich rówieśników, także uzbrojonych i wysyłanych do zabijania. Biedna, nieszczęśliwa ziemia sudańska potrzebuje natychmiast płomienia modlitewnego wsparcia, ponieważ w każdej chwili ogień wojenny pogrąży ją w ciemnościach destrukcji, przemocy i zabijania.

Tomasz Korczyński
fot. Open Doors
Idziemy nr 41 (524), 11 października 2015 r.

PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 24 kwietnia

Środa, IV Tydzień wielkanocny
Ja jestem światłością świata,
kto idzie za Mną, będzie miał światło życia.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): J 12, 44-50
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)
+ Nowenna do MB Królowej Polski 24 kwietnia - 2 maja

ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter