Kiedy okazało się, że prezydent USA Donald Trump ma przyjechać do Warszawy i uczestniczyć w szczycie Międzymorza, dla wielu było niespodzianką, że ta idea może odżyć.
fot. PAP/Jacek TurczykJej zwolennicy, mówiąc o historii, sięgają daleko w przeszłość, do czasów Polski Jagiellonów, do Rzeczpospolitej Obojga Narodów, a także do planów księcia Adama Jerzego Czartoryskiego sprzed powstania styczniowego. Obecne propozycje budowane są w innej przestrzeni politycznej. Dzisiejsza Europa jest zupełnie inna, inaczej też zachowują się państwa, które mogłyby Międzymorze tworzyć.
Piłsudski i Beck
Jednym z propagatorów idei Międzymorza był Józef Piłsudski. W roku 1904, podczas wojny japońsko-rosyjskiej, udał się z delegacją PPS do Japonii i przekazał rządowi japońskiemu memorandum nawiązujące do tej idei. Rosja była wspólnym wrogiem Polaków i Japończyków, stąd pomysł tej szczególnej na ówczesne czasy wyprawy. W tym samym czasie gościł w Japonii również Roman Dmowski, przekonujący gospodarzy, że z Piłsudskim nie ma co rozmawiać…
Szerzej koncepcja Międzymorza pojawiła się w planach Piłsudskiego podczas wojny polsko-bolszewickiej, gdy się okazało, że o swą niepodległość chcą walczyć Ukraińcy, tworząc oddziały zbrojne i zaczątki własnej państwowości. Od tej pory kwestia Ukrainy jako ważnego elementu Międzymorza stała się szczególnie ważna w koncepcjach zabezpieczenia Polski przed agresywnymi poczynaniami Rosji ze wschodu, a Niemiec z zachodu.
Piłsudski mówił m.in.: „Idąc w głąb Ukrainy, ale tylko do granic 1772 roku, przez to samo nie uznajemy rozbiorów i głosząc samostijność na tych ziemiach, jakby poprawiamy błędy naszych przodków. Chcemy dać [Ukrainie] możliwość samookreślenia i rządzenia się przez własny naród. Postawiłem na kartę, żeby coś zrobić na przyszłość dla Polski, choć takim sposobem osłabić możliwości przyszłej, potężnej Rosji, i jeśli się uda, dopomóc [w] stworzeniu Ukrainy, która będzie zaporą między nami i Rosją, i na długie, długie lata nie będzie nam groźna. Ale w tym sęk, czy ta Ukraina powstanie, czy ma dostatecznie sił i ludzi, żeby się stworzyć i zorganizować”.
Rozwinięciem idei Piłsudskiego była koncepcja Trzeciej Europy, stworzona przez ministra spraw zagranicznych Józefa Becka. Nie wiadomo dokładnie, na czym miała ona polegać, zapewne na ścisłej współpracy polsko-węgierskiej (zwłaszcza dzięki wspólnej granicy, która powstała po rozpadzie Czechosłowacji) oraz polsko-rumuńskiej (Rumunia była naszym sojusznikiem); gorzej wyglądała postulowana współpraca rumuńsko-węgierska. Beck liczył też na przychylność Włoch.
Od Międzymorza po V4
Z oczywistych względów przeciwnikami koncepcji Międzymorza były Związek Radziecki i Niemcy, bo to przeciw nim miało być ono budowane. Niestety, w owym okresie państwa Europy Środkowej miały bardzo rozbieżne interesy. Naturalny uczestnik, Litwa, był skłócony z Polską o Wilno. Czechosłowacja była nastawiona niechętnie, zresztą Beck miał nadzieję na jej rozpad, bo tylko wówczas można było stworzyć wspólną granicę z Węgrami. Z kolei po rozpadzie Czechosłowacji Słowacja pozostawała w konflikcie z Budapesztem, który zajął jej południowe tereny – i szybko popadła w zależność od Niemiec.
Podczas wojny Rząd RP na Uchodźstwie z Władysławem Sikorskim na czele usiłował przekonać sąsiadów Polski do idei Unii Środkowoeuropejskiej. W roku 1942 rozmawiały o tym rządy na uchodźstwie: polski, czechosłowacki, jugosłowiański i grecki. Jednak po wojnie, z oczywistych względów, koncepcja ta przestała być aktualna. Pielęgnowały ją niektóre środowiska emigracyjne – w jakimś sensie Jerzy Giedroyc, głoszący, że „nie może być wolnej Polski bez wolnej Litwy, Białorusi i Ukrainy” – i opozycyjne, jak Konfederacja Polski Niepodległej, która już po 1989 r. razem z kilkoma niewielkimi ugrupowaniami z państw sąsiednich założyła nawet Ligę Partii Krajów Międzymorza.