– Jestem zdecydowanym przeciwnikiem stanowiska ONZ. Na szczęście samo zalecenie nas nie obowiązuje. Jednak jeśli takie przepisy zostaną wprowadzone do prawa unijnego, Polska będzie musiała je respektować – przestrzega sędzia Waldemar Żurek, rzecznik prasowy ds. Cywilnych Sądu Okręgowego w Krakowie.
Stanowisko ONZ wywołało falę protestów, nie tylko wśród środowisk katolickich. Przeciw likwidacji okien życia opowiedzieli się politycy i publicyści różnych opcji.
Dziecku na ratunek
Siostra Krystyna Roszkowska ze zgromadzenia Franciszkanek Rodziny Maryi pager informujący, że drzwi okna życia zostały otwarte, ma zawsze przy sobie. Zresztą zawsze w takiej sytuacji włącza się alarm słyszalny niemal w całym domu.– Jesteśmy w stałym pogotowiu – mówi. – Na szczęście zazwyczaj to fałszywy alarm. Ale to nie zmniejsza naszej czujności.
Do tej pory w istniejącym od 2008 roku oknie życia przy ul. Hożej 53 w Warszawie znaleziono czternaścioro dzieci, najczęściej noworodków. Większość maleństw była zadbana, przy niektórych siostry znajdowały karteczki z imieniem, datą urodzenia czy słowami: „kocham cię, przepraszam”.
– To dla nas znak, że matki powierzające nam swoje dzieci troszczą się o nie, chcą dać im szanse na szczęśliwe życie, kochający dom – zaznacza matka Barbara Król, przełożona generalna sióstr Franciszkanek Rodziny Maryi. – To, że matka zdecydowała się oddać dziecko, to dla niej prawdziwy dramat. Ale fakt, że zostawiła je w oknie życia, gdzie jest bezpieczne, to także wyraz troski i odpowiedzialności.
Okno życia otwiera się na zewnątrz, są w nim zamontowane ogrzewanie i wentylacja. W środku stoi łóżeczko, gdzie można położyć niemowlę. Siostry są przygotowane, by w razie potrzeby dziecko przewinąć, nakarmić czy udzielić pierwszej pomocy. Niektóre placówki, takie jak okno życia prowadzone przez siostry nazaretanki z Krakowa, mają nawet inkubator w celu zapewnienia niemowlęciu optymalnych warunków na czas oczekiwania na przyjazd pogotowia.
– Od razu zawiadamiamy pogotowie i policję – tłumaczy matka Stefania ze zgromadzenia sióstr Matki Bożej Loretańskiej, która opiekuje się oknem życia przy ul. Kłopotowskiego w Warszawie. – Po wstępnych oględzinach dziecko przewożone jest do Szpitala Bródnowskiego, gdzie lekarze sprawdzają stan jego zdrowia. Tam pozostaje kilka dni, około tygodnia, dla przeprowadzenia podstawowych badań. Jeśli dziecko jest zdrowe, przewożone jest do pogotowia opiekuńczego. Jednocześnie uruchamiana jest procedura adopcji.
Środowiska niechętne oknom życia wskazują, że procedura adopcyjna jest w przypadku tych dzieci trudniejsza niż w przypadku niemowląt pozostawionych w szpitalu zaraz po porodzie. Dorota Polańska, dyrektor Interwencyjnej Placówki Opiekuńczej w Otwocku, wyjaśnia: – Kiedy trafia do nas dziecko z okna życia, głównym problemem jest ustalenie jego tożsamości. Nie mamy żadnych danych: daty urodzenia, nazwiska, nic. Jednocześnie sąd sprawdza, czy w tym czasie żadne dziecko nie jest poszukiwane, czy nie zostało porwane. Jeżeli nie da się ustalić tożsamości dziecka, sąd nadaje mu nowe personalia. Sporządza się nowy akt urodzenia, musi zostać zaprzysiężony opiekun prawny. Wszystkie te decyzje muszą się uprawomocnić. Dopiero wtedy dziecko jest gotowe do adopcji. Jeśli matka zostawi dziecko w szpitalu wraz z decyzją o zrzeczeniu się praw rodzicielskich, wszystko jest mniej skomplikowane i trwa tylko sześć tygodni – zaznacza.