29 marca
piątek
Wiktoryna, Helmuta, Eustachego
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Niepewność na Wyspach

Ocena: 0
1187

Brytyjscy konserwatyści wygrali wybory parlamentarne. Ale to pyrrusowe zwycięstwo, bo mieli nadzieję na wielki sukces, a stracili większość w Izbie Gmin.

fot. PAP/EPA/ANDY RAIN

To sytuacja szczególna dla Wielkiej Brytanii, gdzie system wyborczy premiuje dwie największe partie – konserwatystów, zwanych inaczej torysami, oraz laburzystów, czyli Partię Pracy. Bywały już rządy mniejszościowe, ale uznawano je za mało stabilne. Kilkakrotnie istniały też rządy koalicyjne, np. konserwatystów z liberalnymi demokratami. Tym razem premier Theresa May zawarła porozumienie z północnoirlandzką Demokratyczną Partią Unionistyczną (DUP). Ale nie jest to formalna koalicja. Obserwatorzy prognozują: trudniej będzie Wielką Brytanią rządzić, trudniejsze będą też brytyjsko-unijne negocjacje w sprawie Brexitu.

 

Topniejące poparcie

Premierzy Wielkiej Brytanii mają możliwość, z której chętnie korzystają. Jeśli społeczne poparcie dla ich partii jest wysokie, mogą ogłosić wybory i zapewnić sobie spokojne rządzenie na kolejną kadencję. Partia Konserwatywna miała 12 punktów procentowych przewagi nad laburzystami, co przy większościowym systemie wyborczym dawało im pewną wygraną i bardzo mocną pozycję w nowym parlamencie.

Wydawało się, że i tym razem pani Theresa May odniesie sukces. Tymczasem – wbrew spodziewaniom – wcale nie sprawa Brexitu, tylko fatalne pomysły zawarte w programie partyjnym stały się powodem porażki. Wyborczy manifest konserwatystów był dramatycznym błędem.

Najgorsze okazały się pomysły związane z tzw. dementia tax (ang. podatek od demencji). Zgodnie z dotychczasowymi przepisami każdy, kto posiadał ponad 23 tys. funtów na koncie lub w papierach wartościowych, musiał na starość płacić za swoją opiekę zdrowotną. W razie choroby jego oszczędności mogły szybko stopnieć, co oznaczało groźbę np. sprzedaży domu, a wielu Brytyjczyków, także tych nie najbogatszych, posiada własne domy albo mieszkania. Torysi zaproponowali zmianę: podniesienie limitu do 100 tys. funtów. Ale też po śmierci osoby starszej (i ewentualnie jej partnera) koszty opieki miały być zrefundowane właśnie dzięki obciążeniu należącej do niej nieruchomości. W efekcie to spadkobiercy, np. dzieci, zostałyby pozbawione domu, który trzeba by było sprzedać, żeby pokryć opłaty za leczenie.

Ten punkt programu wyborczego „wyciekł” ze sztabu wyborczego torysów i został podchwycony przez media w przeddzień jego oficjalnego ogłoszenia. Pani May znalazła się w bardzo trudnej sytuacji: nie chciała dezawuować tego, czego sama była współautorem, ale też musiała jakoś zmienić niekorzystny trend. Ostatecznie zaczęła obiecywać, że nikt nie będzie musiał płacić za opiekę, choć zarazem przekonywała, że w programie partii nic się nie zmieniło.

Ostateczne efekty okazały się szokujące. Konserwatyści zdobyli 318 mandatów, czyli o 18 mniej niż w poprzednim parlamencie i za mało o dokładnie osiem, by mieć wymaganą większość. Laburzyści natomiast zyskali ich 30, uzyskując łącznie 262. Mniejsze partie tradycyjnie – nawet jeśli proporcjonalnie uzyskały więcej głosów – mają niewielu deputowanych: szkoccy nacjonaliści – 35, liberalni demokraci – 12, a DUP – 10.

 

Zamieszanie w rządzie

Po wyborach zrezygnowała dwójka najbliższych doradców pani premier, Nick Timothy i Fiona Hill. Obciążył ich fatalny wynik i zostali uznani za „toksycznych”. Timothy był współtwórcą sukcesu Theresy May, gdy w 2016 r. walczyła o przywództwo wśród konserwatystów, po rezygnacji Davida Camerona; zresztą współpracował z nią od dawna. W lipcu tegoż roku, po tym, jak May objęła urząd szefa rządu, Timothy został, wspólnie z Fioną Hill, Chief of Staff (ang. szef sztabu), tradycyjnie uznawanym za „najsilniejszego niewybieralnego urzędnika w kraju”. Nowo wybrani deputowani konserwatywni postawili ultimatum: albo Timothy odejdzie, albo zaczną szukać nowego premiera.

I dlatego odszedł. – To dobry początek, ale potrzebne są dalsze zmiany – mówił konserwatywny poseł Nigel Evans. Jak podkreślił, program wyborczy jego partii był „pełen strachu”, a laburzystowski – „pełen obietnic”.

W Wielkiej Brytanii minister musi być deputowanym, a ostatecznie – zasiadać w Izbie Lordów. Tymczasem wybory przegrali liczni ministrowie. Co prawda pozostaną na stanowiskach szef resortu skarbu Philip Hammond, a także szef dyplomacji Boris Johnson i MSW Amber Rudd. Jednak w innych urzędach musiały zajść zmiany – i tak np. niechętny Brexitowi Damian Green otrzymał tekę odpowiadającą urzędowi wicepremiera, a były rywal pani May o przywództwo w partii, zwolennik Brexitu Michael Gove, został ministrem środowiska.

PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:

Dziennikarz, politolog, analityk, działacz społeczny. W przeszłości związany z "Tygodnikiem Demokratycznym", "Kurierem Polskim" i "Rzeczpospolitą". Specjalizuje się w tematyce wschodniej.

- Reklama -

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 29 marca

Wielki Piątek
Dla nas Chrystus stał się posłusznym aż do śmierci, i to śmierci krzyżowej.
Dlatego Bóg wywyższył Go nad wszystko i darował Mu imię ponad wszelkie imię.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): J 18, 1 – 19, 42
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)

ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Najczęściej czytane artykuły



Najwyżej oceniane artykuły

Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter