Nasze schizofrenie
Po czterech latach sąd uznał, że młodzi mężczyźni co prawda dopuścili się znieważenia obiektów, ale ich wystąpienie zasługuje na miano „aktu patriotycznego”; jak uznał sąd, „postumenty te niesłusznie czczą bowiem armię, która już 17 IX 1939 r. rozpoczęła zniewalanie Polski”. Sprawę bezwarunkowo umorzono.W uzasadnieniu sędzia odważnie podniosła, że polskie prawodawstwo z jednej strony chroni pomniki, także, jak w tym przypadku, gloryfikujące komunizm, a z drugiej zabrania propagowania komunizmu, uznanego za ideologię zbrodniczą. Sytuację tę nazwała „nienormalną i schizofreniczną”. Podkreśliła jednocześnie, że samorządy powinny zadbać o usunięcie podobnych postumentów z przestrzeni publicznej.
Równolegle z procesem władze Warszawy postulowały, by „czterej śpiący”, usunięci z powodu budowy II linii metra, powrócili na swe miejsce. Pomnik na koszt podatników oddano nawet do renowacji, a pod jego cokół powstały nowe fundamenty. Ostatecznie za sprawą licznych protestów mieszkańców m.in. warszawskiej Pragi, związków kombatanckich, organizacji patriotycznych i wskutek specjalnej akcji IPN śpiący żołnierze znikną z krajobrazu stolicy.
Polskie prawodawstwo z jednej strony chroni pomniki,
a z drugiej zabrania propagowania komunizmu
uznanego za ideologię zbrodniczą
Drugi z pomników trzyma się nieźle, także dzięki włodarzom stolicy. Nierzadko w jego najbliższej okolicy spotkać można patrole policji czy straży miejskiej. Po którymś siedemnastym września w pobliżu zainstalowano też kilka kamer miejskiego monitoringu.
Podobnych reliktów poprzedniej epoki pozostało w Polsce jeszcze wiele. Jednym z bardziej znanych jest Pomnik Czynu Rewolucyjnego w Rzeszowie. – Olbrzymi obiekt postawiono z inicjatywy I sekretarza Komitetu Wojewódzkiego PZPR Władysława Kruczka. Znienawidzony przez mieszkańców miasta nazywany był szyderczo ordynarnym słowem lub – przez bardziej wrażliwych – oślim uchem. Dziewięć lat temu teren, na którym stoi pomnik, odzyskali ojcowie bernardyni – mówi historyk Jacek Świetlicki. Ponieważ postument nie został wpisany do rejestru zabytków, zaistniała możliwość jego wyburzenia. Obawiając się takiego rozwiązania, władze Rzeszowa postanowiły rozpocząć z właścicielem terenu rozmowy o wykupie. Ale na razie pomnik stoi i straszy.
Dalej niż władze Warszawy czy Rzeszowa poszli włodarze Poznania, gdzie 17 maja odsłonięto pomnik żołnierzy II Armii Wojska Polskiego. Stało się to pomimo negatywnej opinii Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa. Jak przypominała Rada, II Armia Wojska Polskiego była „formacją podległą sowieckiej machinie wojennej, niosącej Polsce zniewolenie”. Jej dowódcą był sam Karol Świerczewski, zajadły komunista, walczący przeciwko Polsce w roku 1920, generał Armii Czerwonej, za którego przyczyną przy II Armii Wojska Polskiego powstawały sądy wojskowe wydające wyroki na działaczy podziemia niepodległościowego. Jego pomnik zburzono w Poznaniu w 2009 roku; co się stało w ciągu tych 6 lat, że chwała „generała, co się kulom nie kłaniał” powróciła nad Wartę?
Inaczej postępują dziś władze Pieniężna. Stoi tam pomnik upamiętniający gen. Iwana Czerniachowskiego, sowieckiego dowódcę 3 Frontu Białoruskiego z 1944 r., który dla Rosjan jest bohaterem. Dla Polaków powinien pozostać wyłącznie likwidatorem polskiego podziemia niepodległościowego na terenach Litwy i północnej Białorusi; za sprawą przygotowanej przez niego pułapki NKWD schwytało m.in. ppłk. Aleksandra Krzyżanowskiego „Wilka”.
Władze Pieniężna zdecydowały o rozbiórce postumentu jako „symbolu totalitaryzmu i zniewolenia”. Rosja nazwała to „nową wojną pomnikową”. Nie bacząc na reakcje sąsiada, kilka tygodni temu ogłoszono jednak w Pieniężnie kwestę publiczną na rozbiórkę obiektu, bo odpowiednich pieniędzy w budżecie nie było. Wszystko wskazuje na to, że Czerniachowski przejdzie do lamusa historii jeszcze w tym roku – na jego miejscu ma stanąć postument oddający cześć ofiarom wojen i represji.