29 marca
piątek
Wiktoryna, Helmuta, Eustachego
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Prawdziwa ikona Solidarności

Ocena: 0
2116

Anna Walentynowicz nie wpadła w historię przez przypadek. To była bohaterka. Marzyła o Polsce niepodległej, suwerennej i katolickiej – mówi o swojej przyjaciółce znana opozycjonistka Joanna Gwiazda.

Sala Kolumnowa w Komitecie Politycznym Rady Ministrów
otrzymała 13 grudnia 2015 r. imię Anny Walentynowicz

„Nie miała w życiu żadnych szans, a stała się współtwórcą największego ruchu społecznego w dziejach Polski i jednego z dwóch największych ruchów społecznych na świecie: Solidarności. Była w tym ruchu, wielkim i skomplikowanym, przywódcą najczystszego nurtu. Tego, który nie chciał nigdy iść na żadne kompromisy. Anna Walentynowicz w takim zwykłym, ludzkim rozumieniu nie miała szczęścia. Urodziła się w bardzo biednej rodzinie, bardzo szybko straciła rodziców, została sierotą. Od dzieciństwa musiała pracować, nie mogła się uczyć. Po ludzku mówiąc, nie miała w życiu żadnych szans, a mimo wszystko pokazała, że wola, że serce człowieka jest ponad to” – tymi słowami Jarosław Kaczyński żegnał Annę Walentynowicz. Zginęła w katastrofie prezydenckiego tupolewa pod Smoleńskiem w 2010 r., mając 81 lat. Dlaczego była nazywana „Anną Solidarność” lub „Matką Solidarności”?

Gdy miała zaledwie 10 lat, w 1939 r., straciła oboje rodziców. Dziewczynką zajęła się wywodząca się z ziemiaństwa rodzina. Nie stworzyła jej jednak rodzinnego ciepła, wręcz przeciwnie: Ania została służącą i nie miała zapewnionych nawet podstawowych rzeczy. Dziewczynka nie wytrzymała i uciekła. Dzięki tej decyzji ukończyła cztery klasy szkoły podstawowej, a potem kurs dla spawaczy. W wieku 21 lat została stoczniowcem.

– Ania była spawaczem, w stoczni to był jeden z najważniejszych zawodów: skomplikowanych i trudnych. Była mistrzynią spawania, które wymaga pewnej ręki, precyzyjnego jej prowadzenia, ale również dużej inteligencji pracownika. Ania zawsze umiała ocenić, jak metal się zachowa, jak będzie stygł. Budziła ogromny szacunek wśród kolegów w pracy – opowiada Andrzej Gwiazda. – Za wzorcową pracę otrzymała aż cztery krzyże zasługi. Jednak przy spawaniu nabawiła się pylicy. Ze względów zdrowotnych musiała zostać suwnicową.

Bardzo boleśnie odczuła to, jak władza komunistyczna rozprawiła się z robotnikami w czasie strajków na Wybrzeżu w grudniu 1970 r. – Całe życie Ania prowadziła boje z niesprawiedliwą komuną, nie zgadzała się na wyzysk, machlojki, oszustwa. Była wyczulona na ludzką krzywdę. Oprócz tego, że troszczyła się o pracowników, opiekowała się kilkoma starszymi paniami, które już same sobie nie radziły. Gotowała, zanosiła im zakupy, zawsze miała czas, żeby pomóc – mówi Andrzej Gwiazda – a przy tym zawsze znajdowała chwilę, żeby pójść na grób męża, o który niezmiennie dbała. I dzielnie wychowywała syna.

Dlatego decyzja o przystąpieniu w kwietniu 1978 r. do Wolnych Związków Zawodowych Wybrzeża była dla Anny Walentynowicz czymś oczywistym. Wspominała to tak: „Dzień dobry. Nazywam się Anna Walentynowicz. – Ciii... – ktoś, chyba Andrzej Gwiazda, kładzie palec na ustach – tutaj jest podsłuch! Strasznie się speszyłam. I tak byłam pełna kompleksów. Oni, tacy mądrzy i wykształceni, a ja prosta robotnica, suwnicowa ze stoczni. To dopiero moje pierwsze »wejście« i już zrobiłam złe wrażenie. Przecież ja nie mam pojęcia o konspiracji! Czy zechcą mnie przyjąć? A jak mam się im przedstawić, skoro tu nie można rozmawiać, tylko wszystko trzeba pisać na karteczkach? Udało nam się jakoś porozumieć. Na tym pierwszym spotkaniu poznałam Joannę i Andrzeja Gwiazdów, Alinę Pienkowską, Edwina Myszka (TW ps. »Leszek«). Oczywiście był i Bogdan Borusewicz, i chyba Krzysztof Wyszkowski. Byłam oszołomiona. Prawie wszystkich znałam już z widzenia, słyszałam o ich konspiracyjnej działalności, a teraz byłam tu, z nimi. Podałam pieniądze Borusewiczowi, on przekazał je Myszkowi, który był skarbnikiem. Alinka Pienkowska podała mi karteczkę z informacją o miejscu i terminie następnego spotkania. Nie zadawali mi pytań. Oni wiedzieli, kim jestem. Moje »użeranie się« w stoczni nie było dla nich tajemnicą”.

– Ania była w stoczni najbardziej znaną aktywistką – stwierdza Andrzej Gwiazda. Jego żona dodaje swoje wspomnienia: – Pracowałam na terenie stoczni i koleżanki kreślarki namawiały mnie, abym zapisała się do Ligi Kobiet. Od razu zaznaczały, że na jej czele stoi pani Anna Walentynowicz. Znakomita działaczka, niezwykle inteligentna, przepięknie przemawiająca, świetnie wykorzystywała różne okazje do walki. Potem, kiedy w 1978 r. przyszła do nas, wiedzieliśmy, że ma długą historię walki o różne prawa w Stoczni Gdańskiej – opowiada Joanna Gwiazda.

Anna Walentynowicz zajmowała się kolportażem bibuły w Stoczni Gdańskiej, sama też publikowała artykuły w konspiracyjnym „Robotniku Wybrzeża”. Od 1978 r. Służba Bezpieczeństwa zainteresowała się jej działalnością i śledziła ją aż do 1989 r. Sprawa nosiła kryptonim „Suwnicowa”. O tym, jak Anna Walentynowicz przeszkadzała komunistom, najlepiej świadczą liczby: w lipcu 2006 r. gdański oddział IPN podał, że tę dzielną kobietę inwigilowało około stu funkcjonariuszy i tajnych współpracowników SB. Przechodziła rewizje, zatrzymania, aresztowania na dwie doby, aż wreszcie, w 1980 r. została zwolniona z pracy, na krótko przed emeryturą.

PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:
- Reklama -

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 29 marca

Wielki Piątek
Dla nas Chrystus stał się posłusznym aż do śmierci, i to śmierci krzyżowej.
Dlatego Bóg wywyższył Go nad wszystko i darował Mu imię ponad wszelkie imię.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): J 18, 1 – 19, 42
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)

ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Najczęściej czytane artykuły



Najwyżej oceniane artykuły

Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter