Prezydent Duda w Białym Domu

Szczyt ten to było coś znacznie ważniejszego niż kurtuazyjna rewizyta w rok po pamiętnym pobycie Donalda Trumpa w Warszawie. Polski prezydent i towarzyszący mu ministrowie spotkali się z ich amerykańskimi odpowiednikami – i nie były to zdawkowe uściski dłoni wymienione w biegu gdzieś w korytarzu podczas międzynarodowej konferencji. Andrzej Duda odbył długą rozmowę w cztery oczy z Donaldem Trumpem, co bez wątpienia nadało całej wizycie należytą rangę.

Powiało optymizmem

Wizyta zaowocowała podpisaniem wspólnej deklaracji o „polsko-amerykańskim partnerstwie strategicznym”. W dokumencie tym znalazło się szereg ważnych z polskiego punktu widzenia punktów. Po pierwsze, obie strony, czyli Stany Zjednoczone też, „podtrzymały swe przywiązanie do artykułu 5 Traktatu Waszyngtońskiego”. Biorąc pod uwagę to, że rok temu prezydent Trump z największym trudem wykrztusił swe poparcie dla NATO w ogóle i owego artykułu w szczególe, to fakt, że teraz zostało to potwierdzone na piśmie, ma niemałe znaczenie nie tylko dla naszego kraju, ale dla całej Europy. Wydarzenie to obrazuje ewolucję poglądów obecnego gospodarza Białego Domu na tę sprawę, podstawową dla naszego bezpieczeństwa.

Wypada podkreślić, że stosunki polsko-amerykańskie w zakresie współpracy wojskowej są – i długo jeszcze będą – wypadkową stosunków USA-Europa, czyli spójności NATO. Jeśli Stany Zjednoczone zdecydują się wystąpić z NATO, a takie groźby już padły, to nie będzie mowy o wojskowej obecności USA w Polsce. Jest nie do pomyślenia, by Amerykanie utrzymywali wojsko w Europie Środkowo-Wschodniej, nie mając zaplecza dalej, na zachód od Odry i Nysy. 

Czytaj dalej w e-wydaniu lub wydaniu papierowym
Idziemy nr 39 (677), 30 września 2018 r.
Artykuł w całości ukaże się na stronie po 15 października 2018 r.