24 kwietnia
środa
Horacego, Feliksa, Grzegorza
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Ukraińskie rozdroża

Ocena: 4.7
945

Pojawienie się prezydenta USA w Kijowie dodało otuchy zmagającym się z rosyjskim najeźdźcą ukraińskim wojskom. Niemniej trudno przeoczyć to, że w zakresie konkretnej pomocy wizyta ta nieco zawiodła.

fot. PAP/EPA/STR

Widać to wyraźniej, kiedy się uwzględni, że w tle była niedawna decyzja o wysłaniu czołgów Leopard II, Challenger i Abrams. Ponadto na samym początku lutego administracja Joego Bidena obwieściła nowy pakiet pomocy wojskowej w wysokości 2,1 mld USD, podczas gdy ten ogłoszony w Kijowie wynosi zaledwie 500 mln USD. Co więcej, to właśnie przyrzeczone uzbrojenie ma charakter wybitnie obronny, co podkreślali Amerykanie. Natomiast o samolotach bojowych nawet nie było mowy. W sumie prezydent Wołodymyr Zełenski i Ukraina odnieśli wielki sukces wizerunkowy i propagandowy, ale tymi atutami nie powstrzyma się postępów przeciwnika.

Ten obrót spraw nie powinien jednak dziwić tych, którzy wsłuchiwali się w sygnały dobiegające zza Atlantyku. Już jesienią zeszłego roku doradca ds. bezpieczeństwa narodowego Jake Sullivan dał władzom w Kijowie do zrozumienia, że dobrze byłoby uchylić drzwi do negocjacji. Ta delikatna sugestia nie spotkała się z pozytywnym przyjęciem. Nad Dnieprem równie chłodno odniesiono się do zdania gen. Marka Milleya, przewodniczącego Kolegium Połączonych Szefów Sztabów, że negocjacje dobrze jest prowadzić w chwili posiadania inicjatywy na polu walki.

W odpowiedzi na amerykańskie zachęty Zełenski ogłosił dziesięciopunktowy zestaw postulatów, które jego zdaniem muszą być spełnione przed rozpoczęciem rozmów pokojowych. Wśród nich było bezwarunkowe wycofanie się wojsk rosyjskich z całego zajętego obszaru Ukrainy, włącznie z Krymem, osądzenie winnych zbrodni wojennych, odsunięcie Władimira Putina od władzy i sfinansowanie przez Rosję odbudowy zrujnowanej Ukrainy. Tego typu warunki wstępne z góry wykluczały rozpoczęcie negocjacji. Najwyraźniej, po udanej kontrofensywie w okolicach Charkowa i Chersonia, strona ukraińska oczekiwała rychłej kapitulacji Kremla. Nadzieje te nie cechowały się dużą dozą realizmu.

 


LEOPARDY NA RATUNEK

Dzięki staraniom polskich władz Niemcy wyrazili zgodę na przekazanie Ukrainie czołgów Leopard II i w Kijowie wzrosły nadzieje na odzyskanie inicjatywy w walce. Sukces ten kosztował Polskę wiele kapitału politycznego, a nie przyniósł oczekiwanych skutków, bo udało się znaleźć chętnych do przekazania tylko czterdziestu najnowocześniejszych czołgów. Natomiast Niemcy, Niderlandy i Dania dopiero w przyszłym roku przekażą Leopardy I (a nie Leopardy II), wycofane z użytku dwadzieścia lat temu. Podobnie amerykańskie Abramsy dotrą do celu nie wcześniej niż w przyszłym roku. Poza tym trzeba pamiętać, że nawet najlepsze czołgi podstawowe bez osłony z powietrza mogą stać się łatwym celem dla nieprzyjaciela. Ponieważ pomysł przekazania Ukrainie samolotów bojowych nie znalazł posłuchu, bez wielkiego błędu można stwierdzić, że nasze wysiłki spaliły na panewce.

Niestety, ryzyko takiego obrotu sprawy było wysokie od samego początku, bo to nie Polska wytwarza ciężki sprzęt i samoloty. Zagranicznych polityków można postawić pod pręgierzem opinii światowej i zmusić do słownych deklaracji, natomiast do realizacji obietnic już nie.

W kwestii Leopardów Polska wyszła przed szereg. W istocie rzeczy do tej inicjatywy nie palili się także Amerykanie, bo zdawali sobie sprawę z tego, że taka decyzja stanowi poważną eskalację, która może doprowadzić do użycia broni atomowej przez Rosję. Taka groźba, choć nikła, jest realna, natomiast całe amerykańskie doświadczenie wojskowe i polityczne podpowiada, że ułańskie szarże przynoszą więcej szkody niż pożytku i należy ich unikać.

Trzeba koniecznie pamiętać, że USA kierują się swoim interesem narodowym, a nie polskim czy ukraińskim. W stosunku do Polski jako członka NATO Stany Zjednoczone mają oczywiste zobowiązania traktatowe, ale w stosunku do Ukrainy takich zobowiązań nie mają. W interesie narodowym USA nie leży też rozbicie Rosji, ponieważ próżnię po niej zapewne wypełniłby najgroźniejszy przeciwnik Ameryki, czyli Chiny. Dlatego USA pomagają Ukrainie, ale ta pomoc ma granice. Gdyby pojawiły się perspektywy, że w wyniku dalszych działań wojennych dojdzie w Moskwie do zmiany rządów na przyjazne Zachodowi, to pomoc dla Ukrainy pewnie zwiększyłaby się, ale na taki korzystny obrót spraw w Rosji się nie zanosi i dalsza eskalacja napięcia nie leży w interesie Waszyngtonu.

Fakt ten znalazł odbicie w treści orędzia do narodu, które niedawno wygłosił prezydent Biden. O Ukrainie była w nim mowa, ale dopiero pod sam jego koniec. Omówienie tej sprawy zajęło tylko dwie minuty, całe przemówienie zaś trwało godzinę i kwadrans. Zaraz potem doszło do przecieku, że podczas wizyty w Kijowie szef CIA William Burns i podsekretarz w Departamencie Stanu Wendy Sherman wyraźnie dali gospodarzom do zrozumienia, że amerykański podatnik nie może bez końca wspierać Ukrainy.

 


JAŁTA II?

Ten rozwój sytuacji – niekorzystny dla maksymalistycznych oczekiwań Kijowa – może wywołać skojarzenia z wypadkami, które miały miejsce u schyłku II wojny światowej, powszechnie znanymi pod nazwą Jałta. Nic bardziej błędnego.

Termin „Jałta”, nie mówiąc o „zdradzie jałtańskiej”, jest zupełnym nieporozumieniem. Ani USA, ani Wielka Brytania nie miały w stosunku do Polski żadnych zobowiązań traktatowych. Natomiast to, że nasze elity z tamtego okresu brały wiecowe slogany za podpisy pod umowami międzynarodowymi, nie jest winą Anglosasów. Dalsze pisanie o owych czasach jako zdradzie odnosi wręcz odwrotny skutek, wzmaga niepewność co do przyszłości naszego kraju. Tym sposobem 31 proc. Polaków deklaruje, że w obliczu możliwej agresji ze wschodu uciekłoby na zachód, a tylko 20 proc. jest gotowych bronić naszej niepodległości. Ten stan ducha jest potęgowany nieustannymi żądaniami rodzimych polityków, aby Amerykanie potwierdzili swe przywiązanie do artykułu 5. Traktatu o NATO. W stosunku do obecnej administracji jest to zupełnie niepotrzebne, jeśli nie wręcz obraźliwe, ponieważ zwornikiem jej polityki międzynarodowej jest odrodzenie ścisłego sojuszu z Europą.

Mimo tego, że USA nie mają żadnych zobowiązań traktatowych w stosunku do Ukrainy, Waszyngton udzielił jej ogromnej pomocy. Jak właśnie obliczył niemiecki IfW z Kilonii, pomiędzy 24 stycznia 2022 r. i 15 stycznia 2023 r. Stany Zjednoczone przekazały Ukrainie pomoc o łącznej wartości 76,8 mld USD, z czego 46,6 mld USD to była pomoc wojskowa, a prawie 30 mld USD – pomoc finansowa. Dzięki inicjatywie i naciskom Waszyngtonu w tym samym okresie UE udzieliła Ukrainie pomocy w wysokości ponad 37 mld euro. Ukraiński deficyt budżetowy wynosi około 5 mld USD miesięcznie i bez pomocy USA i UE państwo ukraińskie po prostu utraciłoby zdolność do działania. Biorąc pod uwagę, że w 2022 r. PKB Ukrainy wyniósł nieco ponad 100 mld euro, całkowita pomoc Zachodu była mniej więcej równowarta rocznemu ukraińskiemu PKB.

 


MARZENIA I REALIA

Politycy w Kijowie winni zdać sobie sprawę z tej oczywistej prawdy, że gdyby nie pomoc Zachodu, Rosja już dawno by zwyciężyła. Mimo napomnień Burnsa i Sherman apetyty Ukraińców raczej rosną. Płyną wezwania, aby przekazać im samoloty bojowe, i końca oczekiwań nie widać.

Podczas zakończonej niedawno Monachijskiej Konferencji Bezpieczeństwa wicepremier Ukrainy Ołeksandr Kubrakow powiedział, że gdyby nawet Rosja przystała na wszystkie warunki wstępne Kijowa, to nie miałoby to najmniejszego znaczenia i do żadnych negocjacji by nie doszło, bo „wojna musi się zakończyć na polu bitwy”. Ten stan ducha za oceanem zapewne tłumaczą sobie uniesieniem wojennym, natomiast przypuszczam, że w Paryżu, Londynie i Berlinie politycy patrzą wymownie na siebie i wypowiadają tylko dwa słowa: Europa Wschodnia.

Takie wypowiedzi, jak ta Kubrakowa, to woda na młyn rosyjskiej propagandy, bo potwierdza stereotypy tyczące się rzekomej mentalności ludów zamieszkujących ten obszar. To właśnie z powodu tych stereotypów zachodnia Europa widzi w Rosji ratunek i element stabilizujący sytuację we wschodniej części kontynentu. Dlatego w Warszawie należy raczej myśleć o ewolucji w stosunku do „sprawy ukraińskiej”. Powinniśmy chłodzić zapał naszych wschodnich sąsiadów, tymczasem raczej mamy do czynienia z odwrotną sytuacją, ponieważ ze wszech miar usiłujemy wspomóc monity w sprawie F-16. Nawet jeśli uzyskalibyśmy pozytywną decyzję, to z jej realizacją byłoby tak samo, jak w przypadku Leopardów. Po co wydawać ogromny kapitał polityczny na sprawę, która co najwyżej przyniesie propagandowy sukces, ale niewiele zmieni na polu walki?

Amerykański Kongres przyznał Ukrainie pomoc o całkowitej wysokości 113 mld USD. Biorąc pod uwagę, że z tej kwoty rząd już wydał ponad dwie trzecie, zapreliminowane pieniądze niebawem się skończą. Po zeszłorocznych wyborach do Kongresu entuzjazm do finansowania Ukrainy nieco tam opadł, spada też poparcie dla tej sprawy wśród wyborców. Zaczyna się także rozpędzać kampania wyborcza przed przyszłorocznymi wyborami prezydenckimi i nie jest to moment sprzyjający rozdawnictwu pieniędzy dla obcych. Można zatem mieć obawy, że niebawem decydenci w Kijowie staną wobec bardzo trudnej sytuacji, poważnej redukcji oczekiwań co do ostatecznego wyniku wojny z Rosją.

PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:

Autor jest profesorem ekonomii w Hollins University w stanie Wirginia, USA

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 24 kwietnia

Środa, IV Tydzień wielkanocny
Ja jestem światłością świata,
kto idzie za Mną, będzie miał światło życia.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): J 12, 44-50
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)
+ Nowenna do MB Królowej Polski 24 kwietnia - 2 maja

ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter