Donald Trump rozpoczyna rządy w takiej samej atmosferze, w jakiej toczyła się kampania wyborcza: skandalu. Jednak tym razem to on jest w defensywie.
fot. PAP/EPA/ANTHONY BEHAR / SIPA USA POOLTrump broni się przed poważnymi, aczkolwiek nieudokumentowanymi oskarżeniami o powiązania z Rosją. W grę może wchodzić nie tylko to, że Kreml miałby posiadać materiały na temat jego pozamałżeńskich wyczynów erotycznych, ale posądzenie o korzystanie z szeroko rozumianego wsparcia ze strony Rosji. I to zarówno w zakresie przekazywania i rozpowszechniania niepochlebnych informacji na temat Hillary Clinton, jak i finansowania jego kampanii wyborczej. Rozpoczęcie śledztwa w tej sprawie ogłosiła kontrolowana przez jego własną partię senacka komisja ds. wywiadu.
Rosyjskie tło
Jak się bowiem okazuje, Rosja i Rosjanie nie są obcy nowemu prezydentowi, mimo że Donald Trump odwiedził ten kraj tylko raz. Było to w 2013 r. z okazji Miss Universe, konkursu piękności, którego Trump jest właścicielem, a który odbywał się w Moskwie. Niemniej rosyjscy oligarchowie stanowią nieproporcjonalnie dużą część jego klienteli, bardzo sobie cenią apartamenty w jego luksusowych wieżowcach na Florydzie, a także w rajach podatkowych, na przykład w Panamie. Nowy prezydent zbudował wieżowiec będący zarówno hotelem, jak i apartamentowcem w dzielnicy SoHo na Manhattanie, we współpracy z finansistami mającymi korzenie w ZSRR. Mówi się, że bez ich udziału oddane do użytku w 2010 r. przedsięwzięcie byłoby niemożliwe, co jest prawdopodobne, ponieważ był to okres nadzwyczaj ciężkiego kryzysu gospodarczego i uzyskanie jakiegokolwiek kredytu graniczyło z cudem.
Tym wszystkim rewelacjom trudno byłoby dać wiarę, gdyby nie przebieg kampanii wyborczej, podczas której kandydat Trump wielokrotnie pochlebnie wypowiadał się o Putinie. Ponadto wspólne śledztwo przeprowadzone przez CIA, FBI i NSA w sprawie włamań do komputerów w Krajowym Komitecie Partii Demokratycznej (wtedy na światło dzienne wypłynęły informacje kompromitujące Hillary Clinton) wykazało, że były one dziełem rosyjskiego wywiadu. Miały na celu nie tylko przedstawienie Clinton w złym świetle, ale wręcz podważenie zaufania do całego procesu demokratycznych wyborów w USA.
Czytaj dalej w e-wydaniu lub wydaniu papierowym
Idziemy nr 4 (590), 22 stycznia 2017 r.
Artykuł w całości ukaże się na stronie po 1 lutego 2017 r.