29 marca
piątek
Wiktoryna, Helmuta, Eustachego
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Viktor Orbán: żal mi, że nie będę na beatyfikacji kard. Wyszyńskiego (wywiad)

Ocena: 0
1586

Wspomniał Pan o duszy Europy, o walce duchowej. Czy dzisiejsza polityka jest rzeczywiście materialnym wyrazem walki duchowej, która toczy się w tle?

Polityka rozgrywa się na trzech poziomach jednocześnie. Pierwszy poziom jest praktyczny: chodzi o kwestie władzy, uchwalanie budżetów, mianowanie ludzi, utrzymywanie porządku. Drugi poziom to coś, co nazwałbym „wizją”, ponieważ każda wspólnota narodowa potrzebuje wizji: co stanie się z narodem węgierskim - nie jutro rano, ale za pięć, dziesięć, dwadzieścia lat? Za tym wszystkim kryje się jednak także szerszy wymiar: sfera transcendencji. My również żyjemy w tym wymiarze, to również część życia. W węgierskiej teorii politycznej określa się to mianem problemu większości i prawdy. Można to również ująć w ten sposób: jeśli ktoś ma większość, ale nie dąży do tego, co jest prawdą, to na cóż mu ta większość? To jest po prostu świętokradztwo. A jeśli ktoś opowiada się za prawdą, ale nie potrafi zmobilizować dla niej większości, to jak może działać w imię prawdy? To jest właśnie kluczowe wyzwanie dla polityki chrześcijańskiej w środowisku demokratycznym. Mówiąc prościej, nie mamy już świętych królów namaszczonych przez Boga, a zatem w demokracji musimy istnieć poprzez łączenie większości i prawdy. Jest to trudne, ale możliwe. Chrześcijańska polityka demokratyczna ma również mandat w odniesieniu do kultury chrześcijańskiej. Przede wszystkim chrześcijaństwo stworzyło człowieka wolnego. Musimy zatem przede wszystkim chronić godność człowieka. Następnie chrześcijaństwo stworzyło rodzinę chrześcijańską. Musimy chronić pojęcie rodziny chrześcijańskiej. Co więcej, chrześcijaństwo stworzyło również narody w tej części świata. Gdybyśmy my, Węgrzy, nie wyznawali chrześcijaństwa przez tysiąc lat, to byśmy zniknęli. I dlatego musimy również chronić naród. Ale musimy też chronić nasze wspólnoty religijne, Kościół. Reasumując, naszym obowiązkiem nie jest ochrona światopoglądu religijnego - to jest misja Kościoła, ale ochrona wielkich osiągnięć cywilizacji chrześcijańskiej. A kiedy ich bronię, to nie tylko walczę mieczem, nie tylko sprawuję władzę, ale także używam argumentów. Najpiękniejsze w pracy polityka jest to, że nie ma opisu czynności pracy. Ja mam swoją definicję. Uważam, że polityka to kwestia władzy, a władza to zdolność do zbiorowego działania. Władza polityczna tworzy działania zbiorowe jako działania polityczne - na przykład poprzez wybory, konstytucje i w inny sposób. Nie wolno nam jednak zapominać o władzy Boga, ponieważ działanie zbiorowe może być realizowane nie tylko za pomocą środków politycznych, ale także duchowo. Na tym właśnie polega obowiązek Kościoła i jego sług: Kościół realizuje działania zbiorowe poprzez przywództwo duchowe, a my poprzez środki polityczne. Kiedy te dwie strony łączą swoje siły, osiąga się wspaniałe rezultaty. Dlatego nigdy nie zaakceptujemy rozdziału Kościoła od państwa, tak jak jest on interpretowany na Zachodzie. Węgierska ustawa zasadnicza deklaruje, że Kościół i państwo działają autonomicznie, co również umożliwia współpracę.

Ale jak wyjaśni Pan fakt, że wszystko, co słyszymy, to to, że węgierska polityka, która tak chętnie promuje wartości chrześcijańskie, zatrzymuje migrantów na granicy za pomocą ogrodzenia z drutu kolczastego?

Jeśli Chorwaci chcą nas zrozumieć, powinni po prostu przypomnieć sobie myśli i czyny Miklósa Zrínyiego [chorw. Nikola Zrinski, 1620-1664, szlachcic chorwacki i węgierski, ban chorwacki, bohater walk z Turkami, polityk i poeta – przyp. KAI]; jeśli chcą nas umiejscowić w swoim obrazie świata, powinni myśleć o Węgrach w kategoriach Miklósa Zrínyiego. Wróćmy jednak do kwestii migracji. Nasze stanowisko filozoficzne jest takie, że imigracja jest czymś złym w sensie ontologicznym. Jest zła, jeśli ktoś nie może pozostać i żyć we własnym kraju, jeśli nie może znaleźć tam swojego osobistego szczęścia i powołania, i jeśli z jakiegokolwiek powodu jest zmuszony opuścić to terytorium - zwłaszcza jeśli jest to spowodowane okolicznościami, na które nie ma wpływu. Czasami zdarza się, że ktoś jest zmuszony opuścić swój kraj, ponieważ w przeciwnym razie zostałby zabity, zniewolony, uwięziony lub umarłby z głodu. Takie powody są całkiem możliwe. Ale nawet jeśli ktoś opuszcza swój dom w takich okolicznościach, to celem jest, aby później do niego powrócił. Dlatego jeśli chcemy komuś pomóc, zamiast zachęcać go do pozostania z dala od domu tak długo, jak to możliwe, musimy pomóc mu powrócić tak szybko, jak to możliwe. Takie stanowisko reprezentuję osobiście i takie stanowisko proponuję również Unii Europejskiej: Europejskie działania militarne, działania gospodarcze oraz stworzenie stabilnych, normalnych warunków życia w tych regionach. Uważam, że tego stanowiska można bronić również w sensie chrześcijańskim.

Wspomniał pan o ogrodzeniu z drutu żyletkowego. Kiedy dziesiątki tysięcy, w większości młodych mężczyzn w doskonałej kondycji fizycznej, pojawiają się na granicy węgierskiej, depcząc ją w kolumnach i tratując nas, jeśli próbujemy ich zatrzymać, nie możemy już mówić o imigracji, ale o naruszeniu suwerenności państwa. To musi zostać powstrzymane. Nikt nie może wkraczać na terytorium twojego kraju, jeśli najpierw mu na to nie pozwolisz, a ci, którzy to czynią bez takiego pozwolenia, muszą zostać odepchnięci. Dlatego właśnie używamy ogrodzenia. Musimy również powiedzieć, że jesteśmy przekonani, iż migracja nie odbywa się w sposób spontaniczny, ale zorganizowany. Na Zachodzie postrzega się to jako teorię spiskową; niemniej jednak wszystko to dzieje się w sposób zorganizowany, w oparciu o względy polityczne i biznesowe. I w konsekwencji na kontynencie europejskim mamy duże masy muzułmanów. Uważam, że ci, którzy się nie bronią, za dwadzieścia lat nie będą rozpoznawać swoich krajów. Ta zmiana nastąpi w wyniku czegoś, co zostanie im narzucone z zewnątrz. Wierzę, że Miklós Zrínyi wiedziałby, co robić w takiej sytuacji.

Czy pandemia spowolniła ten proces?

Nie widzę, żeby fala się odwróciła. Z antropologicznego punktu widzenia istota problemu pozostaje ta sama: „fabryki myśli” świata zachodniego nadal produkują pragnienia dla ludzi - pragnienia, które mówią im, że lepiej jest wyjechać gdzie indziej, że warunki życia są lepsze gdzie indziej i że nie ma się żadnych zobowiązań wobec własnego kraju. Uważam, że następna dekada będzie zdominowana przez pandemie i migracje. Wszystko to może mieć poważny - a być może zgubny - wpływ na europejską demokrację chrześcijańską.

Jak może Pan pogodzić to stanowisko z pozwoleniem administracji na „migrację” chińskiego uniwersytetu na Węgry - decyzją, która doprowadziła niedawno do demonstracji w Pańskiej stolicy?

Uważam, że dobrze, gdy zagraniczne uniwersytety działają w danym kraju; na Węgrzech mamy ich ponad dziesięć. Wskazane jest, abyśmy mieli również uniwersytet wschodni. Bylibyśmy równie gościnni dla uniwersytetu południowokoreańskiego, japońskiego czy chińskiego. Gospodarka węgierska jest zorientowana na eksport, co oznacza, że musimy utrzymywać kontakty biznesowe ze światem. Faktem jest, że środek ciężkości światowej gospodarki przesuwa się na Wschód, dlatego młodzi Węgrzy muszą być przygotowani do działania zarówno w świecie zachodnim, jak i wschodnim. W związku z tym wolałbym usunąć kwestię uniwersytetu z kontekstu migracji.

PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:
- Reklama -

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 29 marca

Wielki Piątek
Dla nas Chrystus stał się posłusznym aż do śmierci, i to śmierci krzyżowej.
Dlatego Bóg wywyższył Go nad wszystko i darował Mu imię ponad wszelkie imię.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): J 18, 1 – 19, 42
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)

ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Najczęściej czytane artykuły



Najwyżej oceniane artykuły

Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter