25 kwietnia
czwartek
Marka, Jaroslawa, Wasyla
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Viktor Orbán: żal mi, że nie będę na beatyfikacji kard. Wyszyńskiego (wywiad)

Ocena: 0
1620

Jak kosztowne będzie płynięcie pod prąd dominującego w Europie nurtu politycznego?

- Gdyby to było średniowiecze, a ja miałbym wypisać na swoim sztandarze jakieś hasło, które najlepiej opisywałoby moją pracę i filozofię, to byłoby to tak: „Tylko śnięte ryby płyną z prądem”. Jeśli popłyniesz z multikulturowym trendem naszych czasów, stracisz wszystko, co w życiu ważne. Prawdą jest też, że ci, którzy płyną pod prąd, przysparzają sobie wielu problemów. My płacimy za to wysoką cenę. Węgry płacą wysoką cenę za to, że nie były gotowe podpisać Konwencji Stambulskiej i odmówiły wszelkiego wsparcia dla polityki zimnowojennej; płacimy wysoką cenę za to, że nie przyłączyliśmy się do ludzi Zachodu w codziennym kopaniu rosyjskiego prezydenta, ale okazujemy mu natomiast należny szacunek; płacimy wysoką cenę za obronę chrześcijańskiego modelu rodziny i za to, że nie ma tu miejsca na szaleństwa LGBT; płacimy wysoką cenę za nasze stanowisko w sprawie migracji i za to, że nie godzimy się na brukselską biurokrację, ale chcemy budować jako przeciwwagę współpracę środkowoeuropejską. Więc naprawdę płacimy wysoką cenę. Gdybyśmy nie płacili tej ceny i nie reprezentowali naszych interesów, być może mielibyśmy wygodniejsze życie, ale w ostatecznym rozrachunku stracilibyśmy o wiele więcej. Walka jest dla nas lepsza. Wierzę, że Zrínyi też by to zrobił.

Czy ciągłe postępowanie w ten sposób nie wywołuje u Pana lęku? Czy Pan się nie boi?

- Każdy, kto boi się walki politycznej, powinien wybrać inny zawód. Ale ja się boję tak, jak boją się chrześcijanie: potępienia. Są pokusy i błędy, ale każdego dnia musimy zbierać siły, żeby nie zagubić drogi. Węgrzy mówią: „Boję się Boga”. Pewnego dnia wszyscy będziemy musieli stanąć przed Bogiem i zdać sprawę z naszego życia. Nikt nie może tego uniknąć.

Chorwację nawiedziła ostatnio seria potężnych trzęsień ziemi. Spowodowało to zaskakującą falę pomocy, w ramach której otrzymaliśmy szczególną pomoc od rządu węgierskiego, który buduje kościół i szkołę w Žažinie. Co skłoniło Państwa do tak szybkiej i hojnej pomocy?

Zauważyłem, że na terytorium byłej Jugosławii panuje poczucie zamknięcia. Wygląda to tak, jakbyście jeszcze nie wierzyli, że odniesiecie sukces, że dzięki współpracy możecie tylko zyskać, że jesteście wystarczająco silni, by decydować, komu otworzycie drzwi - nie tylko ludziom, ale i kapitałowi - i kształtować los i strukturę ekonomiczną waszego kraju. To uczucie pojawia się czasem nawet wtedy, gdy inni - inne kraje - robią dla was coś dobrego; wydaje się, że skrycie tkwi tu myśl, iż muszą chcieć czegoś w zamian. Znam to uczucie i trudno jest żyć w ten sposób. Po epoce komunizmu sami popełniliśmy mnóstwo błędów. Zanim w końcu zdaliśmy sobie sprawę z tego, co się dzieje, straciliśmy kontrolę nad kluczowymi zasobami narodowymi: sektorem energetycznym, bankowym, mediami. Obcokrajowcy przejęli nad nimi kontrolę - i to nie na podstawie nieodłącznej logiki planowania: po prostu nam je odebrali. Od dziesięciu lat ciężko pracuję, aby odzyskać kontrolę nad tym, czego nie powinniśmy byli w pierwszej kolejności roztrwonić. Dlatego całkowicie rozumiem wasz instynkt życiowy.

Szanując nasze interesy narodowe, musimy w końcu zrozumieć, że Europa Środkowa jest wspólnotą losu. Kiedy kraj środkowoeuropejski wyciąga rękę, powinniśmy założyć, że chce pomóc. Kiedy rękę wyciąga wielkie mocarstwo, musimy rzeczywiście zadać sobie pytanie: „Czego oni chcą?”. Kiedy Chorwat pomaga Węgrowi, albo Węgier Chorwatowi, albo Polak Chorwatowi, to nie sądzę, żeby takie obawy były zasadne. Wierzę, że my w Europie Środkowej jesteśmy członkami wspólnoty losu. Nie jestem naiwny, zdarzają się nam spory, ale w gruncie rzeczy jest to wspólnota, której los jest wspólny. Tylko dzięki współpracy możemy chronić nasze podstawowe interesy przed imperiami. Jestem przekonany, że jeśli połączymy siły, będziemy w stanie o wiele lepiej bronić naszych interesów na każdej arenie politycznej - także w Unii Europejskiej. Po prostu źle rozumiemy sytuację, jeśli uważamy, że Francuzi i Niemcy nam pomogą i podejmą korzystne dla nas decyzje, jeśli uważamy, że lepiej nam będzie, jeśli będziemy się do nich zalecać. Powiedzie się nam tylko wtedy, gdy będziemy potrafili zademonstrować zbiorową siłę Europy Środkowej. Dlatego w trudnych czasach musimy sobie nawzajem pomagać. Tak właśnie stało się w przypadku trzęsień ziemi. Gdyby sytuacja była odwrotna, zrobilibyście to samo.

Niektóre media w Chorwacji wskazały na związek między pomocą węgierską a decyzją o niezrealizowanych projektach węgierskiego koncernu MOL - zwłaszcza w regionie dotkniętym trzęsieniami ziemi. Czy może Pan to wyjaśnić?

To bezpodstawne spekulacje. Kiedy oferujemy pomoc, kierujemy się sercem, a nie portfelem. Moje stanowisko jest następujące: istnieją umowy o wolnym handlu, jednolity rynek, regulacje europejskie i wszystkie one są ważne, ale każdy kraj należy do swoich obywateli. Chorwacja należy do narodu chorwackiego, a o tym, co dzieje się w Chorwacji, decydują Chorwaci. Oczekuję i proszę przywódców krajów sąsiednich, by powiedzieli mi, w których sektorach jesteśmy mile widziani, a w których nie. Proszę też, aby ich stanowiska były długoterminowe i aby powiedzieli nam po prostu: „Tak, w tym sektorze jesteście mile widziani, ale w tamtym nie”. My to zrozumiemy, bo sami tak myślimy. Węgry należą do narodu węgierskiego. Nasz kraj ma dziesięć milionów mieszkańców, żyjemy z eksportu, mamy stosunki handlowe z całym światem, jeździmy wszędzie, inwestujemy i handlujemy; ale rozumiemy, jeśli ktoś mówi, że jest coś, czego nie chcą.

Gdyby kraje Europy Środkowej w tym regionie postanowiły wykorzystać możliwości tkwiące w tym, co nazywa Pan wspólnotą losu, czy poparłaby to cała Europa i jej instytucje centralne?

Nie, zdecydowanie by się temu sprzeciwiły - i to z dwóch powodów, których nie wolno nam mylić. Pierwszy powód jest natury ideologicznej: ludzie Zachodu zdecydowali, że chcą żyć w świecie postnarodowym i postchrześcijańskim. I my szanujemy ten wybór. Ale oni chcą jeszcze więcej: chcą, abyśmy również żyli w ten sposób. W związku z tym, jeśli pojawi się jakaś współpraca regionalna, która obejmuje również ochronę kultur narodowych, chrześcijańskich, natychmiast spotka się ona z atakami ideologicznymi. Są to ataki lewicowo-liberalne z Brukseli, które są również powiązane z amerykańskimi liberalnymi siłami politycznymi i gospodarczymi. Oni chcą, abyśmy byli wolni w sposób, w jaki oni tego chcą. Dlatego są przeciwni współpracy środkowoeuropejskiej, a współpracę np. polsko-węgierską postrzegają jako coś negatywnego.

Drugi powód jest związany z władzą, chodzi o francusko-niemiecką oś władzy. Unia Europejska jest zorganizowana jako sojusz państw członkowskich, które formalnie są równe. Ale oczywiście wielkość ma znaczenie, fakty mają znaczenie, dwa duże kraje tworzą oś i zasadniczo chcą zaznaczyć swoją wolę. Czasami będzie to zbieżne z interesami Europy Środkowej, a innym razem z nimi koliduje; czasami nam sprzyja, a innym razem nie. Na przykład przepisy dotyczące środkowoeuropejczyków pracujących w krajach Europy Zachodniej faworyzują ich, a nie nas. Oni również chcieliby ogólnych podatków europejskich, które faworyzują ich, ale nie nas. Jeśli chodzi o fundusz rozwoju edukacji i badań naukowych Horizon Europe, oni biorą 90 proc. środków, a my mamy resztę. Oczywiście czasami te dwa kraje wymyślają coś, co jest dobre również dla nas. Ale nie powinniśmy zadowalać się tylko tym. Musimy zyskać na sile, abyśmy mogli dochodzić naszych interesów. Obrót handlowy między krajami V4 a Niemcami jest obecnie wyższy niż między Niemcami a Francją i trzykrotnie wyższy niż między Niemcami a Włochami! Polityczny wpływ, jaki wywieramy na Brukselę, nie jest jeszcze porównywalny z naszą siłą gospodarczą. Jeśli miałbym podnieść to, co powiedziałem, na wyższy poziom, mógłbym powiedzieć, że my, Europejczycy z Europy Środkowej, opowiadamy się za państwami narodowymi, które chcemy zachować, ponieważ wierzymy, że demokracja może być realizowana tylko w granicach narodowych. Tymczasem Europa Zachodnia chce imperium z centrum w Brukseli. To jest w rzeczywistości istotą naszych sprzecznych poglądów na Europę.

PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 24 kwietnia

Środa, IV Tydzień wielkanocny
Ja jestem światłością świata,
kto idzie za Mną, będzie miał światło życia.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): J 12, 44-50
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)
+ Nowenna do MB Królowej Polski 24 kwietnia - 2 maja

ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter