24 kwietnia
środa
Horacego, Feliksa, Grzegorza
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Znowu zimna wojna

Ocena: 0
1278

Podczas konferencji w Monachium premier Rosji Dmitrij Miedwiediew obwieścił światu nową zimną wojnę. Jeśli jest to prawdą, to Rosja wdała się w starcie, które najprawdopodobniej skończy się dla niej dużo gorzej niż jej wcześniejsze zmagania z Zachodem.

Rosyjskie elity, na czele z prezydentem Putinem, wydają się żyć w świecie ułudy. Wydaje się im, że Rosja AD 2016 stanowi taką samą potęgę, jaką był ZSRR. O tym, jak niesłychane zmiany nastąpiły po 1991 r., najlepiej świadczy kilka danych.

 

Rosja i USA

W chwili rozpadu Sowiety miały w zakresie potencjału ludnościowego nieznaczną przewagę nad USA, dziś stosunek liczby ludności kształtuje się na poziomie ponad 2:1 na korzyść Ameryki. Biorąc pod uwagę, że Rosja wymiera, liczba zaś mieszkańców Stanów Zjednoczonych nieustannie wzrasta, trend ten ulegnie dalszemu umocnieniu.

Jeśli chodzi o całkowity potencjał gospodarczy (przy uwzględnieniu różnic w sile nabywczej pieniądza), pomiędzy 1990 a 2015 r. proporcje zmieniły się z prawie 3:1 do ponad 5:1 dla USA. Dodajmy, że ze względu na niskie ceny nośników energii i innych surowców najbliższe lata nie będą dla Rosji pomyślne. Według rosyjskich szacunków, do 2020 r. w najlepszym razie Rosję czeka stagnacja, jeśli nie regres. Ze względu na słabość gospodarczą Rosji znany Sztokholmski Międzynarodowy Instytut Badań nad Pokojem SIPRI szacuje, że wydaje ona na zbrojenia mniej niż jedną szóstą tego, co Ameryka. Pomimo tego nadzwyczaj niekorzystnego rozwoju sytuacji, Rosja usiłuje konkurować z USA, tak jakby nadal była drugim supermocarstwem. Za tego typu pomyłki drogo się płaci.

Szczególnie trudne do zrozumienia są kroki podejmowane przez Rosję w Europie. Jej polityka jest taka, jakby świat tkwił nadal w epoce imperialnej i jakby panowały warunki z końca lat 30. ubiegłego wieku. Aneksja Krymu i wspieranie „rebelii” w Donbasie jako żywo przypominają Anschluss Austrii i rozbiór Czechosłowacji, z tą różnicą, że na to ostatnie posunięcie Niemcy uzyskały zgodę mocarstw zachodnich. Dziś nic takiego nie ma miejsca. W odpowiedzi na burzenie porządku pojałtańskiego Zachód nałożył na Rosję sankcje gospodarcze, które w połączeniu ze spadkiem cen ropy naftowej i gazu już wywołały głęboką recesję. W zeszłym roku PKB spadł tam o około 3,6 proc. MFW prorokuje, że w roku bieżącym przypuszczalnie zmniejszy się o kolejny 1 proc. W obliczu dalszego spadku cen ropy i gazu nawet ta prognoza może okazać się zbyt optymistyczna.

 

Na Bliskim Wschodzie

Rosja podjęła wyzwanie rzucone jej przez USA w basenie Morza Śródziemnego. Po obaleniu Kaddafiego jedynym sprzymierzeńcem Rosji ostał się na Bliskim Wschodzie syryjski dyktator. Od 2011 r. toczy się w Syrii brutalna wojna domowa, a latem ubiegłego roku zanosiło się na klęskę Baszara al Asada. W związku z tym Putin postanowił bezpośrednio zaangażować się po stronie zagrożonego satrapy. Po pół roku ciężkich bombardowań pozycji przeciwników al Asada strona rządowa zaczęła brać górę. Wyglądało na to, że Putin odniesie sukces. Ale rebelianci cieszą się poparciem także ościennych krajów: Turcji i Arabii Saudyjskiej, i właśnie oba te kraje, z pełnym błogosławieństwem Waszyngtonu, przygotowują się do wysłania (na razie) jednostek specjalnych do walki z islamistami. Biorąc jednak pod uwagę, że oba te kraje od dawna wspomagają różne odłamy mniej i bardziej radykalnych islamistów, można podejrzewać, że prawdziwym celem będzie ktoś inny.

W sumie Rosja prowadzi politykę międzynarodową zupełnie niedostosowaną do jej możliwości. Fakt, że w obliczu szybko obniżającej się stopy życiowej Rosjanie się nie buntują, niewiele tu znaczy. Owszem, wewnętrzny bunt szybko przyczyniłby się do zmiany polityki, ale nawet bez tego czynnika względna pozycja Rosji słabnie. Jej możliwości maleją, możliwości zaś USA rosną, a na arenie międzynarodowej to się przede wszystkim liczy.

W tym kontekście trudno zrozumieć niektóre polskie posunięcia.

 

Dziwy w Warszawie

Z jednej strony, bardzo mocno występujemy przeciwko zacieśniającemu się, mimo wszystkich przeciwności, sojuszowi niemiecko-rosyjskiemu, czego najbardziej jaskrawym przejawem są plany budowy drugiej nitki gazociągu po dnie Bałtyku. Z drugiej strony podpisujemy wieloletni kontrakt na dostawy ropy z Rosji! A przecież mieliśmy bardzo obiecujące alternatywy – nie tylko import z Arabii Saudyjskiej, ale także potencjalnie z Iranu. Jeśli 2/3 zapotrzebowania na ropę zaspokajamy w Rosji, to z jakiej racji zabraniamy innym podobnego postępowania?

Dlaczego Polska domaga się stałych 
baz amerykańskich na swoim terenie, 
a jednocześnie podpisuje długoletni 
kontrakt na rosyjską ropę?

Z punktu widzenia naszego bezpieczeństwa energetycznego kierunek irański był szczególnie obiecujący. W styczniu, zaraz po zdjęciu sankcji, prezydent Rowhani podpisał umowy opiewające na grube miliardy euro na zakup różnego rodzaju towarów we Francji i we Włoszech. Polska w ogóle nie była przedmiotem jego zainteresowania, bo niby z jakiego powodu? Włochy i Francja będą wielkimi nabywcami perskiej ropy, a my nie.

Co więcej, Iran będzie udzielać koncesji na wydobycie ropy naftowej zagranicznym koncernom. Jeśli naprawdę chodzi nam o bezpieczeństwo energetyczne i dywersyfikację dostaw, to Iran jest właśnie takim potencjalnym pożądanym partnerem, ponieważ daje możliwość posiadania pól naftowych kontrolowanych przez polskie firmy. Oczywiście, najlepiej, jeśli złoża strategicznych surowców są bezpośrednio kontrolowane, leżą na terytorium danego kraju, ale tej opcji nie posiadamy i należało wybrać drugą najlepszą. Ale z jakichś powodów wolimy Rosję i to pomimo tego, że państwo to utrzymuje w mocy ograniczenia na import z Polski.

Kontrakt z Rosją jest też ciekawy z punktu widzenia płaconej przez nas ceny. Owszem, cena ma być o połowę niższa niż ta, która nas obowiązywała w poprzednim trzyletnim okresie, ale każde dziecko wie, że cena tego surowca spadła o wiele bardziej. Zatem zwlekanie z decyzją w czasie dałoby stronie polskiej lepszą pozycję przetargową, nie mówiąc o tym, że kupując ropę na Bliskim Wschodzie nie wspieralibyśmy budżetu naszego potencjalnego przeciwnika. Błędność tej decyzji potwierdził minister skarbu, który powiedział, że kontrakt ten trzeba renegocjować. Czy my zawsze musimy być mądrzy po szkodzie?

Jak to jest możliwe, że z jednej strony domagamy się od USA utrzymywania na naszym terytorium obecności wojskowej – co obciąża podatnika amerykańskiego, a z drugiej wspieramy finanse państwa, przed którym tenże amerykański podatnik ma nas bronić? Po czyjej stronie w owej nowej zimnej wojnie stawia nas ten kontrakt?

 

Zamiast twardej postawy

Trudno powiedzieć, że ową nową zimną wojnę rozgrywamy zgodnie z naszymi możliwościami i interesem narodowym w zakresie bardzo nas interesującym – Ukrainy. Rosyjska agresja stworzyła historyczną okazję nie tylko do zacieśnienia kontaktów z tym krajem, ale i do udzielenia mu pomocy, przynajmniej dyplomatycznej. Kilka tygodni temu – przed syryjsko-rosyjską ofensywą w rejonie Aleppo – amerykański sekretarz stanu John Kerry wspomniał o możliwości zniesienia sankcji nałożonych na Rosję. Niemniej jasno podkreślił, że sprawa jest nierozerwalnie związana z całkowitym wcieleniem w życie postanowień konferencji mińskiej w sprawie Ukrainy. W sejmowym exposé, które miało miejsce zaraz po wypowiedzi Kerry’ego, polski minister spraw zagranicznych dużo mówił na temat Ukrainy, ale nie wspomniał nic na temat konieczności dotrzymania przez Rosję tej umowy, nie mówiąc już o naszym zdecydowanym poparciu dla terytorialnej integralności Ukrainy. Kto jak kto, ale to właśnie my, nie USA, stoimy w obliczu rosyjskiego zagrożenia i w naszym najlepszym interesie leży obrona nienaruszalności granic obowiązujących w Europie po roku 1945.

Zamiast twardej postawy wobec Moskwy, wysunęliśmy postulat normalizacji stosunków. Pomińmy już wrażenie, jakie ta idea musiała zrobić w Kijowie, zastanówmy się nad jej sensownością w chwili, gdy uprzednio pozbyliśmy się tak istotnego atutu w negocjacjach, jak kontrakt na dostawy ropy. Nic dziwnego, że Moskwa niezwłocznie propozycję tę odrzuciła, co więcej, przeszła do ofensywy i w praktyce poszerzyła retorsje wobec Polski na transport drogowy.

Miejmy nadzieję, że kiedy nowy rząd okrzepnie i poprawi się koordynacja działań, nasz kraj wykorzysta możliwości, jakie z jednej strony daje nam słabość Rosji, a z drugiej nowa zimna wojna.

Kazimierz Dadak
Autor jest profesorem Hollins University w stanie Wirginia (USA)
fot. PAP/
EPA/LAURENT GILLIERON
Idziemy nr 10 (544), 6 marca 2016 r.

 

PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 24 kwietnia

Środa, IV Tydzień wielkanocny
Ja jestem światłością świata,
kto idzie za Mną, będzie miał światło życia.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): J 12, 44-50
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)
+ Nowenna do MB Królowej Polski 24 kwietnia - 2 maja

ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter