Oboje małżonkowie mają dbać o wspólnotę życia i miłości, także na poziomie materialnym.
fot. Annie Spratt/Unsplash
Czytaliśmy wraz z mężem adhortację „Familiaris consortio” Jana Pawła II. Są tam rozpisane cele małżeństw: stworzenie wspólnoty życia i miłości, troska o nowe życie, współtworzenie Kościoła i troska o świat. W praktyce wielką część naszego czasu pożera troska o chleb powszedni, o pieniądze na opłaty i kredyty. Pracujemy oboje. Mąż twierdzi, że on powinien na to wszystko zarobić, ale nie jest w stanie. Czy robimy coś źle? Na ile też jesteśmy zobowiązani pomagać finansowo naszym rodzicom?
Mąż nie ma racji, twierdząc, że troska o byt materialny rodziny to sprawa mężczyzny. Oboje małżonkowie mają dbać o wspólnotę życia i miłości, także na poziomie materialnym. Konkretnie chodzi tu o zapewnienie własnego mieszkania, ubrania, łóżka z pościelą i stołu, jako miejsca posiłków i spotkań, oraz środków na podstawowy wypoczynek. Kiedy dojdą do małżeństwa dzieci, potrzebne będą środki do ich rozwoju i dopiero wówczas zarobki mężczyzny powinny zagwarantować fizyczną egzystencję członków rodziny na tym poziomie, aby żona i matka mogła swobodnie załatwiać sprawy w domu. Kościół nie nakazuje ani nie zabrania matkom podejmowania pracy pozadomowej. W praktyce zadecydować o tym mają oboje małżonkowie. Pan Bóg dopomaga obojgu, aby wystarczyło pieniędzy na wszystkie prawdziwe potrzeby. Także prawdziwe potrzeby dzieci. Daje Bóg życie, da na życie.
Pyta pani: „Czy robimy coś źle?”. Błąd, który popełniają małżonkowie, polega na myleniu rzeczy potrzebnych z luksusowymi. Jeśli wydamy pieniądze na coś tylko dlatego, że jest nowocześniejsze, że inni to mają, wówczas mogą powstać deficyty materialne rodziny. Wiele razy w blokach mieszkalnych widziałem jeden pokój zawalony od podłogi po sufit zabawkami. Prawdopodobnie obylibyśmy się też bez połowy swoich ubrań. Pracownicy wykańczający mieszkania mówią, że 90 proc. inwestorów na początku wydaje rozrzutnie za dużo pieniędzy, a potem boryka się z kłopotami. Przekłada się to na nadgodziny, spędzone w pracy zamiast we wspólnym domu.
Synowie i córki mieszkający z rodzicami, jeśli zarabiają pieniądze, powinni wnosić wkład na wspólne utrzymanie, jednocześnie oszczędzając na założenie oddzielnego domu. Dzieci mają się dokładać, a nie utrzymywać rodziców. Dzieci mieszkające samodzielnie mają dbać o siebie. Wyjątek stanowi sytuacja, gdy rodzice stają się starzy i ciężko chorzy – wówczas dzieci zobowiązane są do poniesienia większych ofiar finansowych. Z miłości i wdzięczności.