Takie małżeństwo widzę jako wymagające ogromnej pracy
Nasza córka była dla nas zawsze wielkim szczęściem. Wszyscy pewnie chwalą swoje dzieci, ale poza zwykłymi zaletami cieszyła nas miłość naszej córki do Boga. Tymczasem zakomunikowała ona nam ostatnio chęć ślubu z człowiekiem niewierzącym. Poza tym jest to Wietnamczyk i nie bardzo wiemy, co o tym myśleć.
Fakt, że córka Państwa kocha Boga, jest wielką zaletą. Taki człowiek potrafi z czasem pokochać innego człowieka i potrafi pokochać siebie. Gratuluję dziecka.
Fakt, że córka wybrała na męża niewierzącego cudzoziemca z dalekiej kultury, może niepokoić. Takie małżeństwo widzę jako wymagające ogromnej pracy. Dla córki oznacza to wysoko podniesioną poprzeczkę. Można ją przeskoczyć, ale dużo łatwiej ją strącić.
Wiadomo, że zakochanie trudno ogarnąć rozumem. Istnieje jednak nauka, która się tym zajmuje. To psychologia małżeństw. Twierdzi ona – zastosuję tu pewne uproszczenie – że im więcej podobieństw u narzeczonych, tym łatwiej stworzyć udany związek. Podobna rodzina pochodzenia, wykształcenie, wiek, majętność, upodobania, światopogląd, doświadczenia z dzieciństwa – wszystko to ułatwia komunikację i bliskość małżonków. Różnice natomiast zapowiadają kłopoty. Te ostatnie ujawniać się będą z czasem, kiedy minie okres pierwszych uniesień. Różnice mogą stać się ciekawym wyzwaniem do pracy nad sobą. Częściej stanowią konkretne trudności objawiające się w szczegółach. Dla dobra małżeństwa wystarczająco dużym wyzwaniem okazują się już różnice obu płci. W małżeństwie z człowiekiem z odległej kultury i różnym światopoglądowo liczba nieporozumień, koniecznych kompromisów i niedogodności musi być wielka. Każdy ma prawo wybrać sobie na męża kogo chce, ale musi mieć świadomość trudności. Prawie wszystkie znane mi Polki, które wyszły za mąż za obcokrajowców, doświadczyły chwil samotności, niezrozumienia, oderwania od rodziny dotkliwszych niż w sytuacji małżeństwa z Polakiem.
Koszt psychiczny takiej relacji, mimo całej jej ciekawości, poniosą także Państwo i Państwa ewentualne wnuki. Dziecko ma prawo do kontaktu z rodzicami i dwiema parami dziadków. W sytuacji wyjazdu za granicę czy małżeństw mieszanych – choć w gruncie rzeczy każde małżeństwo jest przecież „mieszane” – ten kontakt jest siłą rzeczy ograniczony. W praktyce niejedni rodzice tęsknią za dziećmi, a dziadkowie za wnukami. Być może cała ta historia skończy się nawróceniem zięcia i szczęściem małżeńskim. Trzeba jednak mieć świadomość, że nie przyjdzie to łatwo.