Rozeznanie przewiduje przemyślenie problemu: czy i jakie podjąć kroki oraz jakie będą ostateczne ich skutki?
fot.pixabay.com/CC0
W pracy nasz szef pod hasłem „COVID-19” obniżył wszystkim pracownikom płacę, a wymagania w związku z pandemią są większe. Ponieważ jestem kierownikiem księgowości, wiem, że kondycja firmy nie jest wcale taka zła. Nie wiem, czy powiedzieć o tym innym pracownikom i zaprotestować, czy nie?
Pana decyzja, jak każda duża ważna decyzja, powinna zostać przemodlona i rozeznana. Rozeznanie przewiduje przemyślenie problemu: czy i jakie podjąć kroki oraz jakie będą ostateczne ich skutki? Jeśli sumienie, uczciwość nakazuje nam stoczyć jakąś batalie, ma ona być przeprowadzona z motywu miłości i przy zachowaniu metody miłości bliźniego. Czyli tak mamy traktować innych, np. szefa, jakbyśmy my chcieli być traktowani.
Na początku rozeznania miłość bliźniego nakazuje zastosować chrześcijańska zasadę otwartości. Co by było, gdybym to ja nie miał racji? Co by było, gdybym widział drzazgę w oku kierownictwa, a belki w swoim oku nie widział? Może mam rację, ale w niewłaściwy sposób? Może ten drugi ma swoją rację? Może to ja mam focha, gorszy okres, zmęczenie, swoją odsłonę? Zasada otwartości jest wartościowym oczyszczaczem intencji. Pozwala odsunąć ducha pychy. Daje lekkość serca. Może do niej dojść rozmowa z przyjacielem, z żoną, ze spowiednikiem. Mówiąc na głos do kogoś zaufanego o swoich planach i wątpliwościach, widzimy siłę i słabość naszych argumentów.
Kiedy już zastosujemy zasadę otwartości, możemy zadać sobie pytanie: czy działać, czy zostawić wymierzenie sprawiedliwości Bogu? Jeśli sprawa dotyczy tylko nas osobiście, możemy zawierzyć sprawę Bogu. Jeśli dotyczy innych członków rodziny, współpracowników – wypada zadziałać.
Stosujemy dalej biblijne zasady upomnienia braterskiego. Pierwszym etapem jest porozmawianie w cztery oczy. Porozmawianie, a nie pisanie. Dajemy wtedy szansę drugiej osobie wytłumaczyć się, pokazać sprawę od innej strony. Jeśli ta pierwsza rozmowa nie przyniesie poprawy, wtedy wolno poprosić „dwóch, trzech świadków” – innych pracowników – i pójść z małą delegacją. Kiedy i to nie pomoże, „donosimy Kościołowi” – ujawniamy sprawę. Możemy wtedy nawet coś stracić, np. pracę, ale moralnie odniesiemy zwycięstwo. Bo na zło zareagowaliśmy i postępowaliśmy z szacunkiem dla krzywdzącego. Ostatnim etapem będzie niekontynuowanie batalii, kiedy wyczerpie się jej sens. Zaczynając wojnę, trzeba umieć ją zakończyć, przebaczyć winowajcom i żyć dalej.
To moje rady. Decyzja należy do Pana. Po przemodleniu, w oparciu o swoje sumienie, na pewno podejmie Pan właściwe kroki.