Ostatnie decyzje prezydenta Warszawy Rafała Trzaskowskiego przekonują, że nowo wybrane demokratycznie władze stolicy obrały kurs walki z Kościołem katolickim.
Fot. Pixabay - CC0Owa walka jest żywcem skopiowana z polityki światopoglądowej Polski Ludowej: zamknięcie ludzi wierzących w domach i kościołach w imię rzekomej wolności, równości i poszanowania przekonań. Wydaje się, że jest to krok w kierunku zapowiadanej systemowej laicyzacji społecznej oraz zbadania reakcji katolików i stanowiska tzw. Kościoła hierarchicznego.
Obecne władze, mające usta pełne frazesów o ochronie praw wszelkiego rodzaju mniejszości – pomijając już serdeczne loga – dokonują zamachu na jedną z takich mniejszości. Tak – mniejszości. Ostrożnie podchodząc do wszelkich statystyk oraz tekstu z piosenki Czesława Niemena, że „ludzi dobrej woli jest więcej”, należy zauważyć, że to demokratyczna większość w Polsce wybrała ludzi i powierzyła rządy organizacjom antykościelnym, mającym w programach aborcję, eutanazję, in vitro, małżeństwa jednopłciowe i ogólnie „opiłowywanie katolików”. Przecież żaden zdrowo myślący katolik nie zagłosowałby na takie programy. Jeśli więc jesteśmy mniejszością, to oczekujemy od władz stosownej troski, a nie ograniczania zagwarantowanych konstytucyjnie swobód religijnych.
Wydaje się, że w tej sprawie powinniśmy szczególnie modlić się do bł. kard. Stefana Wyszyńskiego, w przededniu 43. rocznicy jego śmierci, o odwagę w obronie Kościoła w Polsce. Nikt lepiej niż on nie zna mechanizmów walki władzy z Kościołem, która to walka przybiera czasem – o zgrozo – maskę troski o dobro samych wiernych.
Niewątpliwie ważne jest tu również oficjalne stanowisko Kościoła. Nie wystarczy bowiem w zaistniałej sytuacji wyrażenie „zdziwienia i smutku”, ale zajęcie jednoznacznego stanowiska sprzeciwu. Wierni oczekują wyraźnego i głośnego „Non possumus!” – na wzór postawy Prymasa Tysiąclecia.