Po sześćdziesięciu trzech dniach, w niedzielę 2 października, zdjęliśmy z okna biało-czerwoną flagę.
Wisiała od 1 sierpnia, aby wyrazić naszą wdzięczność dla powstańców, nasz szacunek i pamięć. Powiewała na czwartym piętrze starej, przedwojennej kamienicy, przed którą w czasie Powstania Warszawskiego ludzie zbudowali barykadę.
Zdjęliśmy flagę późnym wieczorem, po powrocie z pobliskiego placu Politechniki, gdzie w grupie kilkunastu nieprzypadkowych osób – sąsiadów i znajomych – spotkaliśmy się, aby uczcić rocznicę zakończenia Powstania i uhonorować tych żołnierzy, którzy właśnie tędy, przez plac Politechniki, wychodzili z Warszawy. Tutaj, pod okiem Niemców, zrzucali broń, której stosy pokazywały tyle razy różne filmy i fotografie. Tędy wychodził gen. Tadeusz „Bór” Komorowski i wspaniała autorka seniorka „Idziemy” Halina Cieszkowska ps. Alika i nasz tata-teść Renisław Kowalski ps. Czerkies, i jego brat Tadeusz ps. Smukły, i tylu, tylu innych. Dodam, bo teść jest z tego bardzo dumny, że on akurat broni nie oddał, wcześniej bowiem dobrze ją schował w Sali Kinowej YMCA przy placu Trzech Krzyży, gdzie odnalazł ją w lutym 1945 r. w stosach zwłok.
Na placu Politechniki spotykamy się 2 października od wielu już lat, aby naszą prywatną, albo, jak kto woli, obywatelską akcją uczcić tę rocznicę. Układamy na szerokim rondzie znak Polski Walczącej z białych i czerwonych zniczy, mówimy apel „naszej pamięci” – i odmawiamy modlitwę za tych, którzy zginęli. I dziękujemy za ich czyn i za ich ofiarę. Chcemy położyć tu płytę lub postawić kamienną stelę, aby to miejsce nie zniknęło z pamięci miasta.
Janek Kowalski, wnuk powstańca, wrzuca naszą akcję na Facebook. Stanisław Biega, niezależny dziennikarz, fotografię z placu wysyła od razu do swojego stryjecznego dziadka Bolesława Biegi, legendarnego „pana młodego” z Powstania Warszawskiego, który mieszka w USA z tą samą, poślubioną wtedy, w trzynastym dniu powstania, żoną Alicją „Lilli”. Jest Wiesław Budzyński, pisarz i piewca powstańczego czynu, którego książki o Krzysztofie Kamilu Baczyńskim przywróciły tego poetę Warszawie. Pojawia się Błażej Wróbel, którego przodkowie od przedwojni prowadzili obok cukiernię, znaną wszystkim studentom Politechniki. Maciej Goetz, zrośnięty z tą częścią miasta, opowiada przechodniom – wśród nich jest gość ze Szczecina – powstańczą historię swoich wujów, która działa się właśnie w tym miejscu. Stanisław Kalabinski, jego kolega z lat szkolnych i studenckich na Politechnice, imiennik zamordowanego przez gestapo dziadka, generała z Września ’39; mówi o fotografii „naszej” barykady, którą odnalazł w archiwach babci.
I nagle zamieszanie: podchodzi pani z kwiatami – wraca z ostatniej Mszy w Zbawicielu – i okazuje się, że to Barbara Kalabińska, wdowa po znanym dziennikarzu, autorze formuły „My, naród” w amerykańskim przemówieniu Lecha Wałęsy. Od dawna szukała kontaktu z drugą częścią rodu. Po 72 latach Powstanie Warszawskie na placu Politechniki łączy ludzi.
Patrzę jeszcze raz przez okna: z placu błyska biało-czerwony znak Polski Walczącej. Historia i współczesność. Oni i my. Pamięć i tożsamość.
Barbara Sułek-Kowalska |