7 lutego
piątek
Ryszarda, Teodora, Romana
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Anatomia niewierności

Ocena: 0
1302

Chociaż do zdrady przyznaje się 28 proc. mężczyzn i 17 proc. kobiet, to – jak wynika z badań – prawie co trzeci Polak nie jest pewny tego, czy współmałżonek jest mu wierny. Tymczasem rozpoczynają się wakacje, czyli poligon doświadczalny dla wielu sfrustrowanych małżonków. Jak rozbroić ładunek uczuć, aby nie stanąć na minie?

Beata, młoda samotna matka, wykształcona, na kierowniczym stanowisku, do dziś nie wierzy, że była taka naiwna. Nie chciała tego widzieć, nie dopuszczała do swojej świadomości, że mogłaby zostać zdradzona. To było oczywiste: skoro ślubowali sobie, że tylko śmierć może ich rozłączyć, to tak ma być! Dlatego nie wzbudzały jej podejrzeń telefony po pracy, które mąż odbierał potajemnie, duża ilość nadgodzin czy wyjść integracyjnych, które odbywały się nawet w niedziele przed południem. Sprawy skomplikowały się po urodzeniu dziecka, bo nawet wtedy nie miał dla niej czasu. W końcu sam powiedział, że nie chce już z nią być. Dopiero wtedy wszystkie sygnały ostrzegawcze stały się dla niej oczywiste.

 


TO NIE TAK, JAK MYŚLISZ

– Nie mam do siebie pretensji, że wcześniej nie byłam bardziej czujna, może podświadomie bałam się, że nie poradzę sobie sama z dzieckiem. Wiem, że nie zrobiłam nic złego, poza tym, że byłam głupia i naiwna, że wierzyłam we wszystkie wymówki. Nie chciałabym jednak być taką żoną, która po kryjomu szpera w komórce męża, szukając dowodów zdrady i kontrolując go na każdym kroku. Jedyne, co wyniosłam z tego małżeństwa, to utrata wiary w szczęśliwe związki i brak zaufania do innych mężczyzn – podkreśla Beata. Dodaje, że chociaż minęło już kilka lat separacji, udało jej się ten temat przepracować i wybaczyć, to jednak na pewno nie zapomnieć.

Z drugiej strony, czyli z perspektywy winnego, też nie powinno być mowy o zapomnieniu. W przypadku małżeństwa Cezarego udało się zażegnać kryzys po zdradzie i to właśnie pamięć jest w jego opinii tą blizną, która zawsze już będzie przypominać, jak łatwo można stracić ukochaną osobę. – Nie lubię o tym mówić, ale chcę to zrobić, aby przestrzec innych, ponieważ czasem nawet w szczęśliwym związku może dojść do zdrady. Czasem niewinnej, niezamierzonej, ale prawdziwej, której skutki potrafią być destrukcyjne – ostrzega Cezary. – To było tuż po narodzinach naszego kolejnego dziecka. Byłem bardzo szczęśliwy, chociaż nie omijały nas różne trudności, typowe po pojawieniu się nowego członka rodziny: nocne pobudki, obawy o zdrowie naszego synka. Żona była nieustannie zmęczona i podenerwowana. Wtedy pojawił się pomysł zorganizowania tzw. pępkowego, żeby odreagować i spotkać się z kolegami. Dobra atmosfera i zbyt dużo alkoholu szybko rozluźniły więzy i okazji do zdrady nie trzeba było długo szukać – opowiada Cezary. Choć przyznał się do winy, to – jak podkreśla – wiele tygodni zajęła mu naprawa więzi z żoną i sprawienie, aby zaufała mu ponownie.

 


WINNY I SKRZYWDZONY

Irena i Jerzy Grzybowscy od prawie 50 lat działają na rzecz ratowania związków i organizują tzw. weekendy małżeńskie – rekolekcje oparte na dialogu. Dzięki Spotkaniom Małżeńskim wielu ludziom udało się utrzymać swoje rodziny i przetrwać największe kryzysy. Jak podkreśla Jerzy Grzybowski, do zdrad dochodzi wtedy, gdy w małżeństwie nie żyjemy „razem”, ale „obok siebie”, kiedy każde z małżonków prowadzi indywidualny na swój sposób tryb życia. Zdrada jest najczęściej końcowym skutkiem długotrwałego rozluźnienia więzi psychicznej, wzajemnego niezrozumienia, braku wrażliwości, czułości, ale i braku poczucia bezpieczeństwa w związku – wyjaśnia Jerzy Grzybowski i dodaje, że zdradzie sprzyjają też długotrwałe wyjazdy służbowe czy tzw. wyjazdy integracyjne.

Z tym stwierdzeniem zgadza się Cezary, który długo nie mógł sobie wybaczyć tego, co zrobił, ulgę przyniosła mu dopiero rozmowa z pewnym duszpasterzem, który uświadomił mu, że zdrada jest często skutkiem kryzysu. Długie rozmowy z żoną pomogły w końcu nie tylko zwalczyć lęk o przyszłość, ale także wypracować pewne rozwiązania, aby zapobiec poczuciu pustki i braku w ich związku.

Zdaniem państwa Grzybowskich istnieje popularny podział na winnego i skrzywdzonego, jednak ich zdaniem jest on o tyle uproszczony, że osoba, która została opuszczona, porzucona, bardzo często swoim zachowaniem, wymówkami i pretensjami doprowadzała do kryzysów. – Nie chodzi mi o usprawiedliwianie zdrady, ale o zwrócenie uwagi na potrzebę refleksji osoby porzuconej nad własnym udziałem w odejściu współmałżonka. Wina jest zawsze po obu stronach. Ważna jest świadomość osoby, która została zdradzona, że ona też jest, pośrednio, współwinna zdradzie – wyjaśnia Jerzy Grzybowski.

„Od kilku miesięcy wiem, że żona mnie zdradza. Okres poprzedzający ten fakt był dla nas kryzysowy. Każda kłótnia kończyła się cichymi dniami. Problemy przysychały, ale nie były rozwiązywane. Kiedyś zobaczyłem ją razem z kochankiem. Wtedy się przełamałem. Zacząłem rozmowę o wartościach, o małżeństwie, rodzinie. Obiecywałem zmianę siebie, prosiłem o wybaczenie, że ją tak zaniedbywałem, lecz ona pozostaje na to głucha”. List tej treści otrzymali kiedyś państwo Grzybowscy. Jak twierdzą, nie różni się on zbytnio od wielu innych, które są do nich adresowane od lat.

– Autor tego listu rozpoznał, że sam jest pośrednio winien zdradzie żony. W wielu małżeństwach brak jest zainteresowania domem, nie ma czułości, życzliwości. W takich warunkach wiele osób ucieka w wielogodzinne rozrywki przy komputerze lub bardziej angażuje się w pracę. Po narodzeniu pierwszego dziecka wielu mężczyzn czuję się odsuniętych, kiedy młoda mama cały ładunek swoich uczuć inwestuje w dziecko. U kobiet zaś długotrwała niezrealizowana potrzeba bycia kochaną, ważną i wyjątkową często skutkuje szukaniem innego partnera – wyjaśnia Jerzy Grzybowski. Dodaje, że przyczyną zdrad jest także niedbanie o więź seksualną. Częste instrumentalne traktowanie współżycia przez mężów, jako „zaspokojenie potrzeby” na płaszczyźnie niemal czysto fizjologicznej, powoduje uchylanie się od współżycia przez żony, które w sferze seksualnej oczekują relacji. A to zarówno u mężów, jak i u żon może inspirować szukanie – przez każde z nich na swój sposób – satysfakcjonującej więzi erotycznej poza małżeństwem.

Zdrada jest najczęściej łatą, która ma nam zapełnić pustkę emocjonalną, jaką jedno z małżonków odczuwa w związku. – Jeśli nie znajdujemy tego w ramionach naszego współmałżonka, to liczymy, że może da nam to ktoś inny – wyjaśnia ks. Maciej Dalibor, salwatorianin opiekujący się ruchem modlitewnym „Tak na serio”, zrzeszającym powołanych do małżeństwa.

 


STAŃMY W PRAWDZIE

Według analiz Centrum Profilaktyki Społecznej zdradzamy z roku na rok coraz częściej. Wyniki badań pokazują jednak także trend, że jesteśmy po prostu bardziej otwarci, by o tym mówić. – Zdrada przestała już być tematem tabu, być może dlatego, że oswoiliśmy się z nią. Mniej szokuje i nie wzbudza już takich kontrowersji. Tymczasem wakacje to czas impulsywnych decyzji, które wraz z wolnością od obowiązków dają więcej powodów do kłótni. Nagle się okazuje, że – wobec tego, co widzę dokoła – ciało mojego męża nie spełnia moich oczekiwań. Moja żona, z którą nie spędzam na co dzień tyle czasu, jest gderliwa i szuka tylko powodów do kłótni. Wówczas się okazuje, że szukamy kogoś „lepszego”, z kim więcej będzie nas łączyć niż dzielić.

Jak podkreśla ks. Maciej Dalibor, jeśli możemy mówić o procesie rozwoju zdrad małżeńskich, to warto też podkreślić dużą rolę internetu, który daje szybki dostęp nie tylko do pornografii, ale także portali randkowych. Stamtąd niewiele już dzieli nas od rozpoczęcia podwójnego życia lub też zdrady emocjonalnej.

– Zdarzało się, że zgłaszały się do mnie osoby chcące wyspowiadać się ze zdrady „niefizycznej”, ale bardzo rzadko. Nie dlatego, że takich zdrad nie ma, ale dlatego, że większość ludzi nie uważa tego za grzech. Tymczasem jeżeli bliżej mi do koleżanki z pracy, aby porozmawiać o bardzo osobistych sprawach, to zdradzam w ten sposób mojego współmałżonka, któremu obiecałem, że będę z nim dzielić życie – przypomina ks. Maciej Dalibor.

Beata pomimo swoich doświadczeń wciąż zachęca do zaufania drugiej osobie, bo jej zdaniem tylko w ten sposób można zbudować trwały związek. – Jeśli ktoś chce kontrolować drugą osobę, to znaczy, że jego wiara już jest nadwyrężona i związek potrzebuje pomocy. Wszystkie problemy biorą się z tego, że ludzie nie spędzają ze sobą zbyt wiele czasu. Im rzadziej jesteśmy razem, tym słabsza nasza zażyłość i łatwiej o skoki w bok. U nas umarło życie towarzyskie, nie chodziliśmy ze sobą do kina czy na spacer. Wieczorami ja czytałam książkę, a mój mąż siedział przy komputerze. Nie mieliśmy wspólnych zainteresowań i tak żyliśmy razem, ale obok siebie – wspomina Beata. – W swoim środowisku pracy i wśród znajomych często słyszę o zdradach, które są jednak tajone, tak jak kiedyś robił to mój mąż. Zawsze przekonuję te osoby do szczerości ze swoimi partnerami, ale nie każdy ma do tego odwagę, więc brnie w kłamstwa jeszcze bardziej. Wtedy mam ochotę sama pójść i powiedzieć ich partnerom prawdę, ale wiem, że wielu z nich też się okłamuje i nie chce wyjść ze swojej strefy komfortu. Ja kiedyś też chciałam ciągle słyszeć, że będzie dobrze, czasem nawet wymuszałam te słowa na swoich znajomych. W końcu jednak wszyscy będą musieli stanąć naprzeciw siebie w prawdzie i przyznać się do swoich słabości. To boli, ale uzdrawia – dodaje Beata.

PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:

Dziennikarka Polskiego Radia, absolwentka dziennikarstwa i psychologii


marta.kawalec@polskieradio.pl

- Reklama -

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 7 lutego

Piątek, IV Tydzień zwykły
Pierwszy Piątek Miesiąca
+ Czytania liturgiczne (rok C, I): Mk 6, 14-29
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)
Nowenna do bł. Bartola Longo 1-9 II
Nowenna do Matki Bożej z Lourdes 2-10 II

ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Najwyżej oceniane artykuły

Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter