Wydarzenia sportowe już nie są takie jak przedtem. Media elektroniczne wszystko pozmieniały. Można obejrzeć powtórkę z dowolnej strony, w zwolnionym tempie, zwracając uwagę na innych niż „nasi” zawodników…
Nastąpiła również ewolucja w analizach. Nie wystarczą już budujące emocje przymiotniki, wymaga się twardych liczb. Na przykład w piłce nożnej wylicza się dokładnie podania – udane i chybione, przebieg każdego zawodnika, strzały na bramkę – celne i niecelne, rzuty rożne, procent czasu posiadania piłki, popełnione faule i co tam dusza zapragnie. Ostatnio zaczęło się mówić o asystach drugiego stopnia lub preasystach. Polega to na podaniach poprzedzających asystę bramkową lub zagranie kluczowe dla powodzenia akcji; w tym ostatnim przypadku chodzi o preasystę sine qua non.
Nie ma wątpliwości, że w przypadku gier zespołowych jest wiele czynników składających się na zdobycie punktów prowadzących do zwycięstwa. Zagorzały kibic ma rację w swoim głębokim przekonaniu, że jego zaangażowanie i wydzieranie się na trybunach należy do „wsparcia wyższego stopnia”. Wątpliwość budzi wpływ, jaki na rezultat meczu może mieć kibicowanie przed ekranem telewizora, tym bardziej, gdy mecz jest oglądany w retransmisji…
Czytaj dalej w e-wydaniu lub wydaniu papierowym
Idziemy nr 13 (599), 26 marca 2017 r.
Artykuł w całości ukaże się na stronie po 5 kwietnia 2017 r.