Po powrocie z niewoli przechowywałam swoje pamiątki z Powstania jak relikwie. Przez wiele lat, aż do momentu, kiedy w 2004 r. powstało Muzeum Powstania Warszawskiego – wtedy je tam zaniosłam.
fot. ze zbiorów Narodowego Archiwum CyfrowegoKustosz pięknie mi podziękował i napisał pokwitowanie, na którym zostały wyszczególnione: 1 opaska biało-czerwona, 1 legitymacja AK, 1 orzełek z blachy, 1 krzyż harcerski, 1 ulotka z niemieckiego samolotu, 1 egzemplarz gazety w języku polskim wydawanej przez Niemców w czasie okupacji, tzw. „szmatławca”, w którym zostały zamieszczone zdjęcia z kapitulacji stolicy, i mój powstańczy pamiętnik.
A ja w myślach dodałam jeszcze sztylet, który uratowałam przed rewizją i który ucieszył ciężko rannego Piotrusia.
Jak wiadomo, z bronią w czasie Powstania Warszawskiego było bardzo krucho. Pewne jej zasoby zostały zgromadzone, zwłaszcza na Starym Mieście. Były również, już w czasie walk, zrzuty, ale większość znalazła się w rękach niemieckich. Przeważnie zaś powstańcy sami zdobywali broń, rozbrajając Niemców lub zabierając ją poległym, obcym lub swoim. Ja zaś, będąc łączniczką, nawet nie mogłam o niej marzyć!
Czytaj dalej w e-wydaniu lub wydaniu papierowym
Idziemy nr 30 (668), 29 lipca 2018 r.
Artykuł w całości ukaże się na stronie po 8 sierpnia 2018 r.