19 kwietnia
piątek
Adolfa, Tymona, Leona
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Chcemy być sobą

Ocena: 0
2166

W poświąteczną – po święcie 11 listopada mianowicie – sobotę urządzamy zazwyczaj w naszym domu na wsi piknik niepodległościowy.

Nazwę tę spotkanie zyskało zresztą po paru latach, nie od razu, wcześniejsze pomysły były raczej podniosłe. Ale że pan domu w samo święto zazwyczaj jedzie konno w defiladzie i w przemarszu ulicami miasta, to piknik wydał się nazwą bardziej odpowiednią. Bo jak na piknik przystało, jest wspólna zabawa – właśnie konie i śpiew – oraz wspólne jedzenie: bigos niepodległościowy, oczywiście! Wyjątkowy w smaku! Ogród też jest wtedy wyjątkowy, na chudych łodyżkach kiwają się ostatnie fioletowe marcinki, bo to przecież św. Marcina. Niebo trwa w tym niezwykłym listopadowym – właśnie legionowym, szaroniebieskim -– kolorze, jakiego nie uświadczysz kiedy indziej, drzewa, niekiedy już całkiem ogołocone, nie zasłaniają Wisły, która rozlewa się szeroko i dumnie.

Jest pięknie, w powietrzu wisi niewypowiedziany smutek jesieni, a my możemy się cieszyć. Taki właśnie był listopad tamtego roku – mówimy – i właśnie dlatego jest piknik, drodzy goście i przyjaciele, zaraz będziemy śpiewać i może nawet pojawi się pan Piłsudski. I proszę, któregoś roku wspaniała panna wskoczyła na ławkę, akurat w maciejówce na głowie, i z pamięci wyrecytowała kilka cytatów z Komendanta. Kto by się spodziewał?

Goście chyba lubią nasz pomysł, bo dokładają do niego swoje atrakcje: biało-czerwone balony i lampiony, tartę biało-czerwoną (żurawinową z białym kremem), zagadki i podchody dla najmłodszych. Ci jednak już podrośli i przeciągają przez nasz rozśpiewany tłumek w dziwnych ordynkach, wznosząc bojowe – już to legionowe, już powstańcze – okrzyki. Lance do boju, szable w dłoń, bolszewika goń, goń, goń!

Nikt się nie martwi, że wyjdzie na ciemnogród, katofaszystę albo innego oszołoma. Różni goście zagraniczni przywożeni przez przyjaciół chłoną atmosferę polskiego listopada i twierdzą, że zaczynają rozumieć, o co nam chodzi.

Że chcemy być sobą. Może to rok temu o tej właśnie porze przytoczyłam kwestię poruszoną przez nasze wnuki Stasia i Marysię: a kim byśmy byli, jakbyśmy nie byli Polakami?

Na niedawny koncert, który legendarny Perfect dawał w równie legendarnym klubie Stodoła, ludzie poprzyjeżdżali nawet zza granicy. Perfect osiwiał i jego wielbiciele również, ale to w niczym nie ujmuje żywotności jego piosenkom, śpiewanym zresztą nie tylko przez dojrzałe pokolenie rówieśników zespołu. Tytułowy dla tego felietonu utwór nie zestarzał się chyba wcale, bo ludzie zawsze chcą być sobą, zwłaszcza ludzie młodzi, którzy jeszcze nie wiedzą, ale już przeczuwają, że to wcale nie będzie takie proste. Ani oczywiste.

Ale warto sobie przypomnieć, jak to dokładnie idzie: chcemy być sobą wreszcie. Chcemy być sobą jeszcze.

Dlatego tak lubimy 11 listopada.

Barbara Sułek-Kowalska
Idziemy nr 46 (529), 15 listopada 2015 r.

 

PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 18 kwietnia

Czwartek, III Tydzień wielkanocny
Ja jestem chlebem żywym, który zstąpił z nieba.
Jeśli ktoś spożywa ten chleb, będzie żył na wieki.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): J 6, 44-51
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)

ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Najczęściej czytane artykuły



Najczęściej czytane komentarze



Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter