11 listopada
poniedziałek
Marcina, Batlomieja, Teodora
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Ginęli, bo byli Polakami

Ocena: 4.8
2521

Na polecenie Stalina, 11 sierpnia 1937 r. rozpoczęła się fala represji, która doprowadziła do mordu ponad stu tysięcy Polaków mieszkających na terenie ówczesnego ZSRR. Dopiero od niedawna mówi się więcej o „operacji polskiej NKWD”.

Tablice przy pomniku Ofiar Operacji Polskiej NKWD pod Kamieńcem Podolskim

„Za przynależność do wrogiej, nacjonalistycznej organizacji pod nazwą »koło różańcowe« wyrok: rozstrzelać”. Zginęli także polscy komuniści. Wspólny mianownik był jeden: polskość. I Katyń, i operacja polska miały być sowiecką zemstą za polskie zwycięstwo 1920 r. Represjonowano nie tylko „zdrajców ojczyzny”, ale także ich żony i dzieci.

 


KAPLICA I SPICHLERZ

Kiedy w 1968 r. w centrum ukraińskiego Chmielnickiego (do 1954 r. Płoskirów) spychacze przygotowywały teren pod dom towarowy, odkryły piwnice pełne stłoczonych męskich zwłok. Ziemia wokół była czerwona i dymiła czerwonym oparem. Zaczęli zbiegać się ludzie. Starsi przypomnieli sobie, że przed wojną było tu więzienie GPU i NKWD. Przetrzymywano w nim Polaków aresztowanych w 1937 r. Teren ogrodzono, gapiów rozpędzono, zwłoki gdzieś wywieziono.

Już w 1932 r. ogłoszono: „Do 1 maja 1937 r. na całym terytorium ZSRR nie powinno zostać ani jednego domu modlitwy”. W 1936 r. wysadzono w powietrze duży, 30-letni zaledwie kościół św. Anny w Chmielnickim. Dwunastotysięczna parafia została zlikwidowana. Wtedy okazało się, jak prorocze były słowa, które osiem lat wcześniej na Greczanach (niegdyś wioska pod Chmielnickim, dziś jego dzielnica) wypowiedział ks. Zygmunt Kwaśniewski podczas święcenia wybudowanej tam przez siebie kaplicy: „Przyjdą może jeszcze czasy, że ta kaplica cmentarna będzie główną katolicką świątynią na tych terenach”.

Operację polską zarządził szef NKWD Nikołaj Jeżow. Według skrupulatnie prowadzonych dokumentów, w jej trakcie zamordowano 111 tys., a do łagrów zesłano 29 tys. Polaków. NKWD większość skazanych oskarżyło o przynależność do nieistniejącej Polskiej Organizacji Wojskowej. Zdaniem polskich naukowców, operację tę można określić mianem ludobójstwa.

Rzeczywiście, sowieci nie zlikwidowali jej, bagatelizując ją jako pogrzebową. Na 3,6 tys. mieszkańców Greczan 3,4 tys. stanowili Polacy. To oni przechowali i polskość, i wiarę. Do budowy kołchozu się nie przykładali, za to do wzniesienia owej kaplicy – gorliwie. Po zamknięciu i zburzeniu większości świątyń kaplica „obsługiwała” pół województwa.

Władze tego nie darowały: 90 proc. tutejszych mężczyzn aresztowały i rozstrzelały, co upamiętnia tablica na greczańskim cmentarzu, tuż przy kaplicy. Symboliczny grób kryje tubę z niemal tysiącem nazwisk. Samą kaplicę w 1937 r. zamieniono na kołchozowy spichlerz.

 


ARCHITEKCI OD BURZENIA

Po wojnie katechizmu uczyli rodzice i dziadkowie, do Pierwszej Komunii Świętej przygotowywał organista, a ci, którzy ładnie pisali, przepisywali modlitewniki. Gdy na miejscach kaźni polskich ofiar w Chmielnickim stawał dom towarowy, na Greczany przyjechał ks. Wincenty Witko.

– Władze zaraz chciały go usunąć, mówili że chce zawładnąć młodzieżą – wspomina 87-letnia Maria Stara, emerytowana krawcowa. – I w 1972 r. go aresztowali. W Wielkim Poście ludzie do kaplicy przychodzili, a księdza ciągle nie było, no to skrzyknęliśmy się w sześćset osób i poszliśmy do Chmielnickiego. Pod pomnikiem Lenina uklękliśmy i zaczęliśmy odmawiać Różaniec. „Co robicie?” – pytają milicjanci. „Modlimy się.” „A o co?” „O księdza, boście nam zabrali”.

– Z koleżanką poszłyśmy do urzędu rozmawiać w sprawie księdza. Urzędniczka się schowała i wysłała do nas zastępcę. Powiedział, że przecież ani księdza, ani kaplicy nikt nam nie zabrał. Tymczasem księdza nie było, a w nocy na kaplicy ktoś próbował założyć kłódkę.

Władze bały się nagłośnienia tak dużej akcji, przywróciły więc księdza na Greczany. Po manifestacji i wizycie w urzędzie Maria zbierała się do pracy, ale nim zdążyła wyjść, zajechał radiowóz. – Na komisariacie nawet nie bili – mówi – ale pytali, czemu urządzam te agitacje. Szef w pracy zdążył się już o wszystkim dowiedzieć, wzywa mnie i mówi: „Przodowniczka pracy, cały kolektyw was szanuje, a wy takie dywersje uprawiacie? Wstyd”. Naczelniczka, która była katoliczką, doradziła złożenie podania o zwolnienie, to wtedy nie wyrzucą mnie z wilczym biletem. Złożyłam i czekam, a szef woła: „Zabierzcie to podanie – mówi – ale więcej na manifestacje nie chodźcie”. Podanie zostało na biurku, a ja poszukałam sobie innej pracy.

Po kilku miesiącach ks. Witko wyjechał na Litwę, a z Litwy przyjechał ks. Vytautas Merkys SJ (1929-2012). Na niedzielne Msze zjeżdżało całe województwo, więc dostał od biskupa pozwolenie na rozgrzeszenie ogólne, a spowiedź indywidualna była tylko w razie grzechów ciężkich.

Ks. Merkys zakasał rękawy i zaczął budować dzwonnicę. – Gdy stanęła, nazajutrz komuniści ją rozebrali – mówi Maria. – Pozwolenia na rozbudowę kaplicy nie było, ale ludzie się w niej nie mieścili, to ksiądz postawił prowizoryczne namioty, żeby nie mokli. W tłumie zawsze był jakiś kagiebista, zdjęcia robił. Z czasem na Mszę przychodzili już tyko dorośli, dzieciom chciano oszczędzić szykan. Zdarzało się, że na szkolnym apelu publicznie wyzywano je od „duraków”, bo do kościoła chodzą. A gdy pytały, czemu nie dostają bułki z mlekiem, jak inne dzieci, słyszały: „Bo wasi rodzice to wrogowie narodu”.

W 1987 r. ks. Merkys oświadczył, że ma pozwolenie na rozbudowę kaplicy i szuka zaufanej osoby. – Nikt nie chciał zrobić projektu kościoła – wspomina Maria. – Wszyscy architekci mówili, że dotąd to oni kościoły burzyli, a nie budowali, i się nie znają. Bali się pewnie. Szczęśliwie ksiądz znał się na budownictwie, wziął do współpracy jednego mężczyznę, ja organizowałam dyżury na placu budowy, żeby materiałów nie rozkradli, i razem daliśmy radę. Dziś kościół ma trzy piętra – w górę się rozbudowywał i trochę w bok, bo naokoło groby. Jest kaplica Jana Pawła II i kaplica Męczenników, i dom rekolekcyjny. Wiernych mniej, bo teraz w wioskach mają już swoje kościoły. To już niezakazane.

 


STALIN NA GOLGOCIE

W 2014 r. w rozbudowanym kościele, niegdyś kaplicy cmentarnej, o. Henryk Dziadosz SJ, proboszcz parafii św. Anny na Greczanach, zaczął budować kaplicę Męczenników. Trzy lata później, na 80. rocznicę początku operacji polskiej, została otwarta. – Poświęcona jest wszystkim ofiarom sowieckiego reżimu od rewolucji 1917 r., ale przy tym podkreślamy ofiary ludobójstwa Polaków w 1937 i 1938 r. – mówi.

Jedną ze ścian kaplicy zdobi krzyż. Jego poziome ramię to kopia Całunu Turyńskiego, pionowe – lista 1,5 tys. polskich ofiar represji stalinowskich z Greczan i kilku innych wiosek – zaledwie cząstki wszystkich 40 tys. prześladowanych z okolic Chmielnickiego. – Tyle mówią archiwa, można przypuszczać, że ofiar było kilka razy więcej – mówi o. Dziadosz.

Obraz przedstawiający krzyż z kopią Całunu Turyńskiego i nazwiskami represjonowanych jest ilustracją fragmentu Kazania na Gorze i słów Chrystusa: „Wy jesteście solą ziemi” (Mt 5,13-16). Umieszczony jest na tle trzech kręgów. – Złoty kolor kręgu oznacza dojrzały Kościół, dzięki któremu ludzie z brązowego kręgu mogą uwierzyć w Boga i błogosławić Go, a czarny oznacza tych, którzy, podobnie jak Judasz, nienawidzą Chrystusa i Kościoła, ale Bóg chce również do nich przyjść, jak przyszedł do Szawła, który stał się św. Pawłem – tłumaczy o. Dziadosz. – Tam, gdzie Boga wyrzuca się z przestrzeni publicznej, jak w nazizmie i komunizmie, tam są prześladowania. Jeśli i dziś do tego dopuścimy, historia prześladowań może się powtórzyć. Obserwujemy ją już w wielu częściach świata. W kaplicy odbywają się międzynarodowe konferencje dotyczące represji stalinowskich, a także odczyty dotyczące współczesnych zgubnych ideologii.

Dwie ściany kaplicy zajmuje osobliwa Droga Krzyżowa. W scenie Jezusa skazanego na śmierć widzimy Jeżowa ze Stalinem i ich ofiary, które torturowane są dalej razem z Chrystusem idącym na Kalwarię. Gdy Jezus bierze krzyż na ramiona, więźniowie zaganiani są do bydlęcych wagonów. Szymon Cyrenejczyk pomaga Jezusowi nieść nie krzyż, ale ścięte na niego drzewo z tajgi. Kiedy Jezus zostaje przybity do krzyża, represjonowani czekają nad wykopanym dołem na rozstrzelanie. Złożenie do grobu symbolizują krzyże na bezkresach Syberii, a finałem jest zmartwychwstanie – zwycięstwo Jezusa.

– Kiedy Kościół jest prześladowany, prześladowany jest sam Chrystus – mówi o. Dziadosz. – W represjonowanych widzę Jezusa, z którym jednoczą się oni w cierpieniu. W kaplicy znajduje się także ikona Sądu Ostatecznego autorstwa Augustyny Krasiej, która wykonała też Drogę Krzyżową. Sąd Ostateczny będzie zwycięstwem dobra nad złem, miłości nad nienawiścią. Ta kaplica to historia życia, bo każde pokolenie przeżywa demoniczne ataki, ale i zwycięstwo Kościoła. Mimo że operacja polska skończyła się w 1938 r., to prześladowania trwały o wiele dłużej, co pokazuje choćby historia naszego kościoła. Obyśmy więcej ich nie doświadczyli.

PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:

Absolwentka polonistyki i dziennikarstwa na UW, dziennikarka, autorka książek o tematyce rodzinnej i historycznej


monika.odrobinska@idziemy.com.pl

- Reklama -

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 11 listopada

Poniedziałek, XXXII Tydzień zwykły
Wspomnienie św. Marcina z Tours, biskupa
Jawicie się jako źródło światła w świecie,
trzymając się mocno Słowa Życia.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): Łk 17, 1-6
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)
Nowenna do św. Elżbiety Węgierskiej
Nowenna do bł. Karoliny Kózkówny 9-17 IX
Nowenna do św. Rafała Kalinowskiego 11-19 XI

 

ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Najczęściej czytane artykuły



Najczęściej czytane komentarze



Najwyżej oceniane artykuły

Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter