29 marca
piątek
Wiktoryna, Helmuta, Eustachego
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Górka polskiej zgody

Ocena: 0
2308

Mija 350. rocznica zakończenia wojny domowej, w której zginęły prawie cztery tysiące obywateli Rzeczypospolitej pokłóconych o reformy państwa. Czy ich przykład może nas dzisiaj czegoś nauczyć?

Jadąc samochodem trasą Łódź-Radom, niedaleko Nowego Miasta nad Pilicą, można dostrzec drogowskaz „Górka Zgody”, który kieruje w stronę ceglanego kościółka na wzgórzu. Nazwa upamiętnia ugodę zawartą przez króla Jana Kazimierza i marszałka koronnego Jerzego Lubomirskiego, który w 1665 r. wzniecił rokosz przeciwko władcy. Jak informuje tablica, właśnie w tym miejscu, na polach pod miejscowością Łęgonice, 31 lipca 1666 r. szykowały się do bitwy armie króla i marszałka. Do walki jednak nie doszło, ponieważ strony zawarły porozumienie i została ogłoszona amnestia. Na cześć tego wydarzenia najwyższe wzniesienie w okolicy nazwano „Górką Zgody” i wybudowano kaplicę. Co sprawiło, że zwaśnieni i zawzięci adwersarze byli w stanie zawrzeć kompromis?

Rokosz, czyli bunt polityczny i wojskowy, wywołany przez Jerzego Lubomirskiego, był spowodowany m.in. niezgodą na reformy ustrojowe, które chciał wprowadzić Jan Kazimierz. Chodziło przede wszystkim o tzw. elekcję vivente rege, czyli wybór nowego króla za życia poprzednika.

– Zmiany te spotykały się ze sprzeciwem szlachty i większości społeczeństwa. Lubomirski, jako przywódca opozycji, wykorzystał to, by wystąpić przeciwko władcy i móc realizować plany polityczne opozycji oraz swoje własne cele – wyjaśnia dr Konrad Bobiatyński z Instytutu Historycznego Uniwersytetu Warszawskiego.

Zanim Lubomirski zdecydował się na bunt zbrojny, przez kilka lat krytykował plany króla i próbował zmusić go do zmiany polityki. W roku 1664 został oddany pod sąd; skazano go na utratę czci, dóbr i urzędów. Wówczas, po uzyskaniu obietnicy pomocy z Wiednia, stanął na czele rokoszu. Najkrwawsza bitwa rozegrała się 13 lipca 1666 r. pod Mątwami. Jan Kazimierz poniósł klęskę, a rokoszanie wymordowali prawie 4 tys. jego żołnierzy.

– Wydarzenia pod Mątwami były bardzo nietypowe, bo przelew bratniej krwi zawsze był uważany za coś wysoce nagannego – zauważa dr Bobiatyński. – Buntownicy nie traktowali jednak żołnierzy Jana Kazimierza jak swoich rodaków, gdyż wojska królewskie były opłacane przez Francję i częściowo dowodzone przez francuskich oficerów. Mimo że w ich skład wchodzili Polacy, szlachta widziała w nich przedstawicieli sił obcych, a niechęć do cudzoziemców bardzo się wzmogła po potopie szwedzkim i wojnie z Moskwą.

Parę tygodni później, pod Łęgonicami, przywódca rokoszu zrezygnował z dalszej walki i ukorzył się przed królem. – Przyczyn było kilka. Po pierwsze, Lubomirskiemu tak naprawdę nie zależało na kolejnym wojskowym starciu, bo wiedział, że to do niczego nie doprowadzi. Nie chciał posuwać się zbyt daleko, nie był przygotowany, żeby zorganizować detronizację Jana Kazimierza – tłumaczy historyk. – Po drugie, był to środek lata, pora żniw. Szlachta, która walczyła po stronie Lubomirskiego, chciała jak najszybciej zakończyć działania militarne, by wrócić do prac polowych. Poza tym w kulturze politycznej Rzeczypospolitej zawsze istniało dążenie do pokojowego rozwiązania problemu, do kompromisu.

W wyniku ugody król zrezygnował z reform i przywrócił Lubomirskiemu odebrane majątki. Buntownik nie odzyskał jednak dawnych urzędów. Wyjechał na Śląsk, gdzie wkrótce zmarł. Parę lat później został zrehabilitowany. – W tym konflikcie nie można dokonać jasnego podziału na „dobrych” i „złych”. Jan Kazimierz także często działał wbrew prawu, łamał poprzednio przyjęte zwyczaje. To była jedna wielka gra polityczna, w której obie strony często nie trzymały się żadnych reguł moralnych – uważa dr Bobiatyński. Rok po zakończeniu wojny domowej zmarła żona Jana Kazimierza, królowa Ludwika Maria, która odgrywała znaczącą rolę w kierowaniu państwem. Po jej śmierci król abdykował.

Polacy wyciągnęli wnioski z tragedii bratobójstwa – w kolejnych latach starali się, by wewnętrzne spory nie doprowadzały już do działań militarnych. – Za czasów kolejnego króla, Michała Korybuta Wiśniowieckiego, także wystąpił konflikt między władcą a opozycją. Doświadczenia z rokoszu sprawiły jednak, że udało się dokonać dzieła pojednania, by skupić siły Rzeczypospolitej do wojny z Turcją, która w tym czasie zaatakowała Podole i Ukrainę – zwraca uwagę historyk. I dodaje, że na przykładzie XVII-wiecznych wydarzeń widać, iż każda konfrontacja w pewnym momencie musi zakończyć się otrzeźwieniem i zawarciem porozumienia.

– Rokosz Lubomirskiego to szczególny przykład pokazujący, że wzajemne zaślepienie może doprowadzić do tragedii takiej jak bitwa pod Mątwami i że w ogniu wewnętrznej walki można zniszczyć plany reform, często bardzo potrzebnych – ocenia.

Hanna Michniewicz
fot. arch. Gminy Nowe Miasto nad Pilicą

Idziemy nr 31 (565), 31 lipca 2016 r.

 

PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:
- Reklama -

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 29 marca

Wielki Piątek
Dla nas Chrystus stał się posłusznym aż do śmierci, i to śmierci krzyżowej.
Dlatego Bóg wywyższył Go nad wszystko i darował Mu imię ponad wszelkie imię.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): J 18, 1 – 19, 42
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)

ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Najczęściej czytane artykuły



Najwyżej oceniane artykuły

Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter