Środowiska lewicowe chcą, by seksualizacja była możliwa od najmłodszych lat – powiedziała KAI Magdalena Guziak-Nowak.
Fot. Pixabay - CC0Anna Rasińska (KAI): Niedawno w mediach społecznościowych pojawiły się zdjęcia minister edukacji Barbary Nowackiej z modelką Anją Rubik, odpowiedzialną za kampanię #sexedpl. Jak Pani myśli, jakich zmian dotyczących edukacji seksualnej możemy się spodziewać po nowej władzy w najbliższym czasie?
Magdalena Guziak-Nowak: Spodziewam się co najmniej przeniesienia szkodliwych, zachodnich wzorców edukacji seksualnej do polskich szkół w ramach przedmiotu, który prawdopodobnie stanie się obligatoryjnym. Polska lewica inspiruje się np. niemiecką edukacją seksualną, a za naszą zachodnią granicą przedmiot ten jest dla uczniów obowiązkowy.
Czy jest Pani zaskoczona?
Ani trochę. Gdybym sama miała lewicowe spojrzenie na świat, wprowadzenie edukacji seksualnej zgodnej z tzw. standardami WHO, głośnymi kilka lat temu, byłoby moim priorytetem, nawet przed kwestiami związanymi z ustawą aborcyjną czy prawnym zrównaniem związków jednopłciowych z małżeństwami. Dlaczego? Ponieważ taki sposób kształcenia sprzyja wychowywaniu kolejnych pokoleń, popierających postulaty rynku antykoncepcyjnego czy aborcyjnego.
Oczywiście, sama edukacja seksualna jest dobra. Więcej, jest konieczna. Zadajmy sobie jednak pytanie o jej kształt.
Czy mogłaby Pani przypomnieć na czym polega problem z projektem #sexedpl?
Projekt ten powstał w 2017 r. i opierał się głównie na krótkich materiałach wideo z udziałem polskich celebrytów, udostępnianych w internecie. Narracja dla nas, dorosłych, była taka: polskie nastolatki nic nie wiedzą o seksie, rodzice z nimi nie rozmawiają, szkoła milczy jak zaklęta, więc trzeba do tego zaangażować celebrytów w social mediach. Zresztą wszelkie lewicowe propozycje edukowania młodzieży w tej kwestii opierają się na wymienionych założeniach, mimo że są one nieprawdziwe.
Wróćmy do #sexedpl. Autorzy kampanii podkreślają, że ich celem jest mówienie o współżyciu jak o higienie dentystycznej i odarcie seksualności z jakiegokolwiek wstydu. Sama Rubik przekonywała, że „Pitagoras nie uratuje ci życia, ale prezerwatywa tak”, a jako dorosła, odpowiedzialna i aktywna seksualnie kobieta zawsze ma przy sobie prezerwatywę, ponieważ nie na każdego mężczyznę można liczyć. Robert Biedroń, który także był twarzą kampanii, opowiadał, jak jego mama poradziła sobie z faktem, że ma syna geja. Inna aktorka polecała młodzieży „pigułkę dzień po”. Dla mnie najbardziej szokujący był spot z Mateuszem Banasikiem, który robiąc sobie kanapkę, opowiadał o „pierwszym razie”, który w jego opinii może obyć się bez miłości, ale – jak powiedział – „z doświadczenia wiem, że wtedy lepiej smakuje”. Na koniec owinął kanapkę folią spożywczą, która miała być analogią do prezerwatywy i życzył wszystkim... smacznego.
W kampanii społecznej nie było mowy o miłości, wierności, odpowiedzialności za uczucia drugiej osoby, nie wspominając o pokazaniu konsekwencji współżycia, a jedyną normą była tzw. świadoma zgoda. Celebryci nadużyli swojej popularności do promowania takiego stylu życia.
Dlaczego właściwie środowiskom lewicowym miałoby zależeć na seksualizacji młodego pokolenia?
O seksualizacji mówimy, gdy dana osoba jest przekonana, że jej wartość wynika wyłącznie z atrakcyjności seksualnej lub określonego zachowania i to do tego stopienia, że wyklucza inne cechy np. inteligencję, czy osobowość. To uprzedmiotowienie osoby pod względem seksualnym, sprawienie, że wszelkie ludzkie działania będą postrzegane właśnie przez ten pryzmat. W uproszczeniu – młody człowiek, wychowany na takich treściach, nie zadaje sobie pytania, co zrobić, by być mądrzejszym, wrażliwszym, inteligentniejszym. Celem jest za to bycie bardziej „seksi”.
Seksualizacja nie jest dla lewicy celem samym w sobie. Oprócz przygotowywania klientów dla pewnych produktów czy usług, taki sposób wychowania w długiej perspektywie przynosi zmiany prawne, jeszcze większą ingerencję w kulturę itd. Lewica proponuje, by w centrum ludzkich aktywności i zainteresowań był seks. Jestem ostatnią osobą, która chciałaby spłycać wartość budowania więzi także na tej płaszczyźnie. Zawsze jednak będę protestować przeciwko sprowadzaniu człowieka do tego jednego wymiaru. Bo czy człowiek, szczególnie młody, dla którego najważniejszym celem jest bycie „seksi” i według tego kryterium szuka partnera życiowego, jest zdolny podejmować dobre, odpowiedzialne, przemyślane decyzje?
A żyjemy w czasach, kiedy „prawo” do niczym nieograniczonej ekspresji seksualnej urasta do rangi prawa podstawowego, jak dostęp do czystej wody. Staje się, zdaniem niektórych, tzw. nowym prawem człowieka. Zmiany prawne to nakręcają, a z kolei taki sposób myślenia o człowieku implikuje zmiany prawne. To system naczyń połączonych. Przypomnijmy sobie chociażby skrajnie lewicowy projekt „Legalna aborcja bez kompromisów”, złożony w poprzedniej kadencji sejmu w 2022 r. Feministki żądały aborcji bez zgody rodziców dla 13-letnich dziewczynek. Walcząc o dostęp do aborcji, przy okazji chciały obniżyć do 13 lat tzw. wiek zgody, który w Polsce wynosi 15 lat. Środowiska lewicowe wykorzystają każdą sytuację, by seksualizować od najmłodszych lat.
Na wczesnym etapie jest łamany zdrowy, naturalny wstyd dziecka, który ma wartość chroniącą.
W roku 2001 Amerykańska Akademia Pediatrii wyodrębniła trzy główne modele edukacji seksualnej – A, B oraz C. Czy mogłaby Pani wyjaśnić, na czym polega różnica między nimi?
Model A opiera się na wychowaniu do wstrzemięźliwości seksualnej przed ślubem (kościelnym czy cywilnym) oraz wierności jednemu partnerowi przez całe życie. Jest tu też miejsce na naukę anatomii, fizjologii, metod planowania rodziny, antykoncepcji, ale podana wiedza nie ogranicza się do suchych faktów, jest osadzona w kontekście miłości i odpowiedzialności za drugiego człowieka. Ten model jest w Polsce realizowany od roku 1998.
Edukacja seksualna typu B zakłada przekazywanie uczniom wiedzy, w tym o dostępności do środków antykoncepcyjnych czy aborcyjnych, bez promocji jakichkolwiek zasad moralnych. W pewnym sensie ten model nauczania wyczerpuje się w technicznym instruktażu współżycia. Funkcjonuje np. w Szwecji, Niemczech czy Wielkiej Brytanii.
Model C jest połączeniem obydwu powyższych.