28 marca
czwartek
Anieli, Sykstusa, Jana
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Herkules z Gryglasówki

Ocena: 0.2
9792
Zdobycie tytułu mistrza świata nie jest największym życiowym wyczynem – mówi Marian Gryglas, były olimpijczyk. Kariera nie zawróciła mu w głowie, a utrata nogi nie złamała życia.
Komarno, niewielka wioska na Podlasiu, leży między Janowem a Białą Podlaską. Dom i stajnie państwa Gryglasów znajdują się w środku wsi. Przed domem krzyż, malwy pod oknami, bryczka na podwórku i konie w obejściu. W południowej porze zastaję rodzinę przy pracy: żona Teresa w warzywnym ogródku, młodszy syn maluje klatki dla królików, najstarszy z ojcem pracuje przy koniach.

– Konia trzeba podkuwać co sześć tygodni, żeby przycinać kopyta – inaczej cierpi, bo kopyta rosną – opowiada Marian Gryglas. Zwierzę bez najmniejszych oznak zniecierpliwienia poddaje się zabiegowi. – Dziadek Julian, kawalerzysta i hodowca koni, mówił zawsze: Koń musi cię polubić – wspomina Marian Gryglas. I oprowadza po stajni, gdzie w boksach wśród trzynastu okazów czystej krwi arabskiej i angloarabów z Janowa Podlaskiego stoją: Guliwer, którego ojciec był światowym championem, Grom, klacz Armada, Gal. Każdy koń nosi imię zaczynające się na pierwszą literę imienia matki, a zanim zostanie wpisany do rejestru i otrzyma paszport, trzeba sprawdzić, czy inny nie nosi takiego samego imienia. Zwyczaje każdego zwierzęcia są respektowane, dlatego taki Chelpin w zaprzęgu ustawiany jest zawsze na pierwszej pozycji.

Konie od dziecka były pasją Mariana Gryglasa, ale zanim się jej poświęcił, zgromadził pokaźną kolekcję medali za sportowe wyczyny. W podnoszeniu ciężarów był mistrzem Polski, Europy i świata. Zdobył 13 krążków na zawodach międzynarodowych, 26 medali – w tym 20 złotych – na mistrzostwach Polski.

Sztanga zamiast koni

Od dzieciństwa mnóstwo czasu spędzał przy koniach: dziadek Julian hodował araby, rodzice – konie rasy małopolskiej. Marian wybrał naukę w elitarnym Technikum Budowy Okrętów w Gdańsku, bo było blisko sopockiego hipodromu. Jednak pasji jeździectwa nie udało mu się rozwinąć, szkoła zamieniła ją na podnoszenie ciężarów. Do tej dyscypliny został zakwalifikowany przez wychowawców z technikum. Osiągane wyniki zapewniły mu udział w reprezentacji Polski juniorów, do czasu wypadku w 1978 roku.

– Zdarzył się i trzeba było żyć dalej. Wypadek i utrata nogi to nie tragedia. Gorzej stracić porządek w głowie – kwituje.

Miał wtedy 23 lata, świetnie tańczył – startował w konkursie tańca towarzyskiego – trenował podnoszenie ciężarów w klubie Stoczniowiec Gdańsk i był wielokrotnym medalistą. Wypadek zdarzył się, kiedy na peronie stał blisko torów. Czy z wagonu mknącego pociągu towarowego wystawał jakiś przedmiot? Takie odniósł wrażenie, nie pamięta jednak, jak znalazł się pod kołami pociągu. Obudził się w szpitalu, lewą nogę stracił powyżej kolana. Nie poddał się, a tydzień po wypadku był już na weselu u kolegi. – Zawsze mam dobry humor, bo codziennie wstaję teraz prawą nogą – żartuje Marian Gryglas. Nie sposób ocenić, czy optymizm i poczucie humoru to jego cechy wrodzone czy wypracowane.

Ze sportu nie zrezygnował. Dwa lata po wypadku zaczął trenować wyciskanie sztangi w pozycji leżącej, trzy lata później zdobył brąz na Mistrzostwach Europy w Paryżu. Był jednym z najlepszych zawodników świata, na Igrzyska Paraolimpijskie w Barcelonie w 1992 r. pojechał jako faworyt. Zajął szóste miejsce, w przededniu startu miał uraz ze wstrząśnieniem mózgu, o czym nikt nie wiedział. Nigdy nie stosował żadnych środków „wzmacniających”.

– Współzawodnictwo musi być czyste. Zawsze pilnowałem, żeby ktoś z zewnątrz nie podał mi środków dopingujących. Zabierałem ze sobą grzałkę i nawet jeśli do picia dostałem czystą wodę, wcześniej ją przegotowywałem – opowiada.

Trener i radny

– Kiedy jechaliśmy na zgrupowanie, zawsze uprzedzałem: „Proszę układać zajęcia tak, żebym mógł w niedzielę pójść na Mszę”. Zawsze to respektowano. Tak byliśmy w domu wychowani, ja i dwanaścioro rodzeństwa. O piątej rano były śpiewane godzinki, znam je na pamięć – opowiada. To, że modlił się przed zawodami, jest dla niego oczywiste. Przecież codziennie się modli.

Teresę poznał podczas zabawy w Komarnie. – Zakochałem się od pierwszego spotkania, a ona wybrała mnie, chociaż miała wielu adoratorów i przeciwników naszej znajomości – wspomina.

Pobrali się, a na świat przyszli kolejno Michał, Piotr, Agnieszka i po kilkunastu latach siedmioletni dziś Kamil. Kiedy Marian Gryglas wyjeżdżał na zgrupowania, żona zajmowała się domem i dziećmi. Z zawodu jest pielęgniarką.

– Pamiętam, jak w 1990 r. wróciłem z mistrzostw świata, kilkuletni wtedy Michał powiedział: „Tato, nie chcę oglądać medali. Ty masz być z nami w domu”. Zrozumiałem, że dzieci przede wszystkim potrzebują ojca, medale nie są im potrzebne. Dla kibiców liczy się tytuł mistrza Polski, Europy, świata, ale czy będzie miał go Gryglas czy Lewandowski, nie jest ważne – mówi z dystansem sportowiec. – Od tego czasu coraz ciężej wyjeżdżało mi się na zgrupowania, a w końcu postanowiłem zrezygnować ze startów – opowiada.

W Komarnie zaczął charytatywnie prowadzić siłownię i trenować młodzież w wyciskaniu ciężarów w pozycji leżącej. Najpierw przychodzili chłopcy z najbliższej okolicy, potem z innych miejscowości, a w końcu zaczęły się zawody między drużynami z powiatów. Dla młodzieży była to szkoła życia. Gryglas stawiał warunki: nie pić, nie palić, zachowywać się przyzwoicie.

– Uczyłem, że siła mięśni może być bardziej niebezpieczna niż siła karabinu i trzeba umieć posługiwać się nią z rozsądkiem – opowiada sportowiec. Dumny jest ze swoich wychowanków, którzy usamodzielnili się, założyli rodziny. Siłownia funkcjonowała przez dziesięć lat, zanim władze lokalne nie zdecydowały o przeniesieniu jej ze szkoły w Komarnie do Konstantynowa, który jest siedzibą gminy. Gryglas zaś zapracował na miano „Herkulesa z Komarna”.

PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:
- Reklama -

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 29 marca

Wielki Piątek
Dla nas Chrystus stał się posłusznym aż do śmierci, i to śmierci krzyżowej.
Dlatego Bóg wywyższył Go nad wszystko i darował Mu imię ponad wszelkie imię.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): J 18, 1 – 19, 42
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)

ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Najczęściej czytane artykuły



Najwyżej oceniane artykuły

Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter