26 kwietnia
piątek
Marzeny, Klaudiusza, Marii
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Islam i wolność słowa

Ocena: 0
3627
Możemy we Francji mówić wszystko z wyjątkiem tego, co by „złościło” polityczną poprawność – ocenił kondycję wolności słowa w swoim kraju prof. Rémi Brague. Laureat Nagrody Ratzingera, wykładowca Sorbony, filozof religii i znawca islamu w ten sposób – w udzielonym 16 stycznia wywiadzie dla „Le Figaro” – włączył się w narodową dyskusję, która rozgorzała we Francji po atakach terrorystycznych na redakcję „Charlie Hebdo”. Dyskusję, wbrew pozorom, nie nad krzywdą dziennikarzy szydzących z religii, ale nad tym m.in., czy przemoc jest wpisana w religię i czy wolność słowa winna mieć granice.

Profesor Brague na łamach paryskiego dziennika przestrzega przed pomyłką widzenia każdej religii na wzór chrześcijaństwa. – Mówimy, że islam ma wymiar religijny (modlitwa, post, pielgrzymka itp.) i niereligijny: szariat, reguły ubierania się, jedzenia itp. Tymczasem muzułmanie widzą to na odwrót. Dla nich o religijności świadczy przestrzeganie reguł szariatu, a życie duchowe jest fakultatywne – wyjaśnia prof. Brague.

Zastanawiając się, czy przemoc jest nieodłącznym elementem religii, przypomina on, że dopuszczali się jej wyznawcy wszystkich religii. Ważniejsze jest jednak, czy akty przemocy można przypisać założycielom tych religii i ich nauczaniu. – Wobec Jezusa czy Buddy bardzo trudno tak twierdzić. Z kolei czytając przepowiadanie Mahometa, widzimy, że to, co mówił i robił wraz ze swoimi towarzyszami, przypomina niedawne wypadki w Paryżu, akty przemocy na o wiele większą skalę w Nigerii czy w tzw. Państwie Islamskim. Mahomet ściął głowy kilkuset więźniom, torturami zmuszał skarbnika pokonanej społeczności żydowskiej do wskazania miejsca ukrytego skarbu i – co już bardzo przypomina przypadek „Charlie Hebdo” – kazał zamordować trzech naśmiewających się z niego śpiewaków – tłumaczy prof. Brague.

Zdaniem filozofa należy realistycznie podchodzić do islamu – wiedząc, że terroryzm dżihadystów jest, niestety, naśladowaniem ich mistrza. W związku z powyższym mówienie o islamie „umiarkowanym” może być dla muzułmanów wręcz obraźliwe. – Nie powiedziałbym o tych z nich, którzy nie dopuszczają się przemocy, że są „umiarkowani”, ale – by użyć słowa, które wywoła ich uśmiech – że są „cnotliwi” – wskazuje.

Profesor Brague przypomina, że w islamie profanowanie wizerunków i obiektów uważanych w chrześcijaństwie za święte ma swoją tradycję. – Bóg, przyjmując postać ludzką, podjął ryzyko bycia wyśmianym. Robiono to przez długi czas, w obfitości. Rysunki „Charlie Hebdo” i innych są niczym w porównaniu z tym, co Bóg przeszedł naprawdę, kiedy został ukrzyżowany. Ich próby obrażania Boga są więc nie tyle skandaliczne, ile „na nowo odgrzane” – przekonuje uczony.

Profesor demaskuje także twierdzenia, jakoby „duch Charliego” był spadkobiercą Woltera. – „Duch” to za duże słowo do opisania tego rodzaju szyderstwa, tej obsesyjnej manii obrażania rysunkami. Wolter, kiedy chciał być zabawny, przynajmniej zachowywał lekkość. Atakował nie bezbronnych, ale możnych, bogatych, władców – mówi.

Przy okazji francuski filozof pyta: czy naprawdę nie mamy sobie, a szczególnie muzułmanom mieszkającym we Francji, nic do zaoferowania, jak tylko „być Charliem”? – Proponowanie, a raczej przymuszanie, by identyfikowali się z tym podłym brakiem szacunku jako wizytówką Francji – czy nie jest zachęcaniem ich do pogardy dla naszego kraju i do izolacjonizmu? Wolałbym, żebyśmy maszerowali, skandując: „Jestem Kartezjuszem”, „Jestem Cezanne’em”, „Jestem Proustem”, Jestem Ravelem”... – postuluje.

Odnosząc się do problemu wolności słowa we Francji, prof. Brague podkreśla, że trudno o niej mówić wobec obowiązującej powszechnie politycznej poprawności. – Trudno nazywać rzeczy po imieniu, kiedy trzeba uciekać w eufemizmy, mówić „IVG” (interruption volontaire de grossesse – dobrowolne przerwanie ciąży), żeby nie powiedzieć „aborcja”, i „GPA” (gestation pour autrui – macierzyństwo zastępcze), by nie powiedzieć „wynajęcie macicy” – mówi.

Odpowiadając na pytanie, co pozostanie z sacrum w czasach powszechnej profanacji, prof. Brague konstatuje: płacimy za wizję świata, według której „sprawiedliwe jest to, i tylko to, co mówi prawo”. – To oznacza, że wszystko, co kiedyś uroczyście ogłoszono „świętym i niepodważalnym”, nagle może zostać uznane za „tabu”, które należy „przekroczyć”. Nic więc nie jest chronione przed sprofanowaniem. Z drugiej strony widzimy pojawianie się wciąż nowych idoli, z których śmiać się nie wolno.

Na koniec prof. Brague zauważa, że ci, którzy dziś z profanacji żyją, mają coraz trudniej. – Nie pozostało już wiele świętości do sprofanowania. A że „świętości” nie bronią dziś pancerne dywizje i można na nie pluć bez narażania się na niebezpieczeństwo, to i zwycięstwo nie niesie chwały. Trzeba więc ciągle wymyślać bluźnierstwa silniejsze od poprzednich, posuwać się coraz dalej – mówi.

Dyskusja o granicach wolności słowa, a raczej bluźnierstwa, trwa. I dobrze. Może dzięki wywiadom takim jak ten Francuzi zaczną z niej mądrzej korzystać.

Radek Molenda
fot. PAP/EPA/ARNOLD JEROCKI
Idziemy nr 7 (490), 15 lutego 2015 r.


PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 25 kwietnia

Czwartek, IV Tydzień wielkanocny
Święto św. Marka, ewangelisty
My głosimy Chrystusa ukrzyżowanego,
który jest mocą i mądrością Bożą.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): Mk 16, 15-20
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)


ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter