Klub na warszawskiej Ochocie jest jednym z wielu ośrodków w Polsce i na świecie, nad którymi opiekę duchową sprawuje Opus Dei (www.opusdei.pl). Ich ideą jest pomagać ludziom odnaleźć Boga w zwykłych czynnościach dnia, w obowiązkach zawodowych, rodzinnych i społecznych. Ośrodki są otwarte także dla osób niewierzących oraz innych wyznań. W Warszawie są też dwa kluby dla chłopców.
BEZ POUCZANIA
Cotygodniowe spotkania dla gimnazjalistek zaczynają się wspólnym podwieczorkiem. Każda z nich ma tu swoje zadanie: kupić produkty, przygotować stół, posprzątać. Potem jest rozważanie prowadzone przez księdza, lekcja katechizmu albo pogadanka z opiekunką. – Poruszamy tematy związane z formacją religijną i ogólnoludzką, np. o nauce, porządku, służbie innym – wyjaśnia Anna Skórzyńska, studentka V roku socjologii i opiekunka gimnazjalistek. – Nie pouczamy ich, ale staramy się mówić, co nam samym pomaga.Dla wielu dziewczyn jest to miejsce, gdzie mogą zapytać o radę w trudnych sprawach: jak dobrze wykorzystać czas na naukę i rozrywkę, jak układać relacje z innymi, jak się ubierać, które talenty rozwijać i jak to robić, kim zostać w zawodowej przyszłości.
Klubowiczki biorą też udział we wspólnych wyjazdach i rekolekcjach, angażują się w wolontariat. – Kiedy jedziemy na obóz, to zawsze znajdujemy w okolicy dom opieki społecznej albo jakieś miejsce, gdzie można pomóc – opowiada Zuzanna Wójcik, studentka I roku lingwistyki stosowanej i opiekunka 5-6-klasistek. – Nastolatki często są zbuntowane, zajęte sobą, wydaje im się, że pomaganie jest nieprzyjemne. To zadziwiające, jakie są zadowolone, kiedy widzą, ile mogą z siebie dać.
PRZEZ ZABAWĘ
W każdym semestrze w Klubie odbywają się zajęcia z innej dziedziny: kulinarne, plastyczne, o modzie czy tworzeniu filmów animowanych. Przez ostatnie półrocze gimnazjalistki rozwijały się aktorsko i tanecznie, przygotowując musical „Annie”, którego premiera odbyła się w marcu. Widzowie mieli możliwość nabycia cegiełki na budowę i wyposażenie nowej, większej siedziby Klubu, która powstaje na Siekierkach.Trwa próba generalna do musicalu. – Kto tak głośno gada za kulisami? Proszę o ciszę! – przerywa co jakiś czas reżyserka. Młode aktorki, znużone wielogodzinnymi ćwiczeniami, urozmaicają sobie czas, rozśmieszając się nawzajem. Gdy nadchodzi przerwa, radośnie wybiegają na korytarz. – Ale mnie stopy bolą! Najtrudniejsze w przedstawieniu było nauczyć się chodzić w tych butach – woła 13-letnia Łucja, głośno tupiąc obcasami wyraźnie za dużych szpilek. Dziewczyny ciągle żartują, mówią jedna przez drugą. – Najlepsze jest to, że poznajemy tu fajne koleżanki! – powtarza z zapałem niemal każda z nich.
– W musicalu chodziło właśnie o to, żeby dziewczyny nawiązywały przyjaźnie, zdrowo spędzały wolny czas, rozwijały swoje talenty, a przy okazji wzrosły w cnotach – wyjaśnia Joanna Łękawska, dyrektorka Klubu.
– W tym wieku bardzo liczy się dla nich to, jak są postrzegane przez rówieśników – dodaje Anna Skórzyńska.
– I nie bez znaczenia jest to, że koleżanki z klubu podzielają ich system wartości. Tu nie obrażają się nawzajem, zwracają się do siebie kulturalnie. Jeśli chodzi o treści religijne, to dziewczynki są na różnym etapie: dla jednych to bardzo ważne, dla innych to tylko dodatek, a niektóre po prostu nie okazują tego na zewnątrz.
Zuzanna Wójcik wspomina czasy, kiedy sama jako dziewczynka przychodziła na zajęcia do Klubu. – My też byłyśmy wtedy zwariowane i naszym opiekunkom wydawało się, że wcale ich nie słuchamy. A jednak te treści zostały mi w głowie i nawet jeśli od razu do mnie nie dotarły, to później się przypominały – podkreśla.
Starsze dziewczyny już bardziej świadomie biorą udział w formacji. W zeszłym semestrze w Klubie odbywały się spotkania dla studentek „Filary wiary”. Licealistki pozazdrościły im i poprosiły o lekcje doktrynalne także dla siebie. Dodatkowo w środę i czwartek wieczorem są prowadzone rozważania modlitewne. Regularnie odbywają się też wykłady lub spotkania z ciekawymi ludźmi.
Klubowiczki nie wstydzą się mówić o swoich wartościach wśród rówieśników. – Czasem są wyśmiewane, ale jeśli mają solidny fundament, to nie przejmują się – zaznacza Joanna Łękawska. – Po prostu są pewne swoich zasad, nie dlatego, że mama im każe. Same tego chcą, bo wiedzą, że to dla nich dobre.
|