Honorowi dawcy mówią, że dzielenie się cząstką siebie to… właśnie honor. - mówi Joanna Wojewoda, kierownik działu dawców i pobierania Regionalnego Centrum Krwiodawstwa i Krwiolecznictwa w Warszawie, w rozmowie z Moniką Odrobińską
fot.pixabay.com/CC0Zapotrzebowanie na krew rośnie w okresie wakacyjnym. Jak na jej oddawanie wpływa pandemia?
Niezmiennie potrzebujemy zwłaszcza krwi pełnej, bo sytuacja zdrowotna nie uległa zmianie: nadal u pacjentów występują niedokrwistości, odbywają się operacje, choroby przewlekłe także wciąż wymagają transfuzji, a sezon urlopowy zwiększa ryzyko wypadków. Tymczasem w wakacje zazwyczaj tracimy dawców z powodu urlopów. W związku z sytuacją epidemiologiczną i zamknięciem szkół, uczelni i zakładów pracy także nie mogliśmy do nich dotrzeć z krwiobusami. Co roku apelujemy więc: nie zapominajcie o tych, którzy waszej krwi potrzebują!
Ile jest prawdy w komunikatach: „Gaśnie dziecko. Potrzebna krew grupy takiej a takiej”?
To zależy od ilości potrzebnej krwi. Do standardowego leczenia potrzeba jednej, dwóch jednostek. Ale do transfuzji po urazie – już 30 jednostek, czyli od 30 dawców. W regionalnych stacjach zawsze są jakieś zapasy, ale czy akurat danej grupy krwi, na to nie ma gwarancji, więc apele o konkretną grupę należy traktować poważnie. Stacje niechętnie wymieniają się jednostkami różnych grup, zwłaszcza rzadkich, jak np. RH minus. Żadna stacja nie zaryzykuje też oddania ostatnich rezerw, stąd potrzeba ciągłego ich uzupełniania. Zdarza się więc, że jeśli np. dla ofiary wypadku potrzeba grupy krwi, której rezerw mamy mało, odkładane są zabiegi, do których ta grupa była potrzebna. To trudne dla pacjentów, którzy czekają na planową operację, ale stany ciężkie są priorytetowe.
Czytaj dalej w e-wydaniu lub wydaniu drukowanym
Idziemy nr 28 (768), 12 lipca 2020 r.
całość artykułu zostanie opublikowana na stronie po 22 lipca 2020