18 kwietnia
czwartek
Boguslawy, Apoloniusza
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Kto dziś rządzi twoim życiem?

Ocena: 3.5
6616
Jakiej przyszłości dla Kościoła i rodziny możemy się spodziewać w najbliższych latach? Odpowiada Marcin Więcław, autor głośnej książki "Quo vadis. Trzecie tysiąclecie"
Z Marcinem Więcławem, autorem książki „Quo vadis. Trzecie tysiąclecie”, rozmawia Irena Świerdzewska


Walka z krzyżem, rozkład rodziny, sterowanie życiem ludzi przez oligarchów – opisał Pan to już 11 lat temu w książce „Quo vadis. Trzecie tysiąclecie”. Teraz wyszło jej drugie wydanie. Czy to literatura science fiction?


Starałem się uważnie obserwować rzeczywistość. Moje „Quo vadis”, jak wiele innych książek futurystycznych, jest w gruncie rzeczy opisem rzeczywistości, tylko pewne zjawiska są tu spotęgowane dla osiągnięcia zamierzonego efektu. Mam wrażenie, że wszystkie procesy, które opisałem, już istniały, tylko nie były tak widoczne. Bezpośrednim powodem napisania książki było tzw. milenijne szaleństwo, które opanowało świat na przełomie lat 1999 i 2000. Wszyscy wtedy mówili o końcu tysiąclecia, chociaż tak naprawdę koniec tysiąclecia był dopiero za rok. Każdy chciał zarobić na tym jak największe pieniądze. Reklamowano i kupowano mnóstwo niepotrzebnych rzeczy, na przykład nowe oprogramowania komputerowe w obawie przed wirusem milenijnej pluskwy. Byłem zszokowany, że większość ludzi nabiera się na ten wykreowany koniec wieku. Jednocześnie dotarło do mnie, jak wielka jest siła komercji. Chęć napisania książki wynikała z protestu przeciwko takiemu powszechnemu ogłupieniu.

Moja myśl powędrowała do początku historii chrześcijaństwa, czasów imperium rzymskiego. Zobaczyłem tam analogię do współczesności. Tak jak obecnie, istniało wtedy jedno światowe imperium. Doszedłem do wniosku, że postępująca komercjalizacja doprowadzi do jeszcze większego zunifikowania świata, a koncentracja kapitału spowoduje, że władzę przejmie wąska grupa ludzi, pozostali zaś staną się tylko konsumentami. Jedynie chrześcijanie, z racji swojego światopoglądu, nie będą się chcieli temu podporządkować. Stąd skojarzenie z „Quo vadis” Henryka Sienkiewicza, w którym chrześcijanie są prześladowani z powodu swojej wiary. Postanowiłem na kanwie tej powieści zbudować swoją opowieść, przenosząc akcję do roku 2112. Ponieważ zawodowo zajmuję się czymś innym, książkę podpisałem pseudonimem Martin Abram i nie uczestniczyłem w jej promocji. Teraz trochę tego żałuję, bo z tego powodu nigdy nie miałem sposobności spotkać się z czytelnikami.


Chciał Pan przejaskrawić dokonujące się procesy, a okazało się, że to, co Pan opisuje, już się spełnia. Jak Pan przyjmuje taki obrót spraw?

Kiedy pisałem książkę, miały już miejsce fakty dyskryminacji chrześcijan w Europie. Znana była historia stewardessy, która nie mogła nosić w pracy krzyżyka. Obecnie próbuje się zawłaszczyć kolejne dziedziny życia i zunifikować je. Stworzyć jedną normę zachowań dla wszystkich. Stąd na przykład próba skomercjalizowania świata dziecka. Z punktu widzenia producentów do zagarnięcia jest wielki rynek. Już kiedy powstawała moja powieść, mówiło się, że dziecko musi się samookreślać seksualnie, a rodzice mu w tym przeszkadzają. Właśnie przeczytałem w „Idziemy” o lansowanym obecnie w Polsce programie tzw. równościowego przedszkola, w którym jedną z zasad jest nieinformowanie rodziców o tym, co dzieje się z ich dzieckiem w tej placówce. Czy to znaczy, że rodzice są niewyedukowani do rozmowy o swoich dzieciach? To niewiarygodne!


Jak wytłumaczy Pan współczesną walkę z chrześcijaństwem, z krzyżem? Skąd to się bierze?

Kościół jest jedyną instytucją, która głosi otwarcie inny system wartości niż ten, który proponuje współczesny świat. Wyłamuje się ze schematu, w którym najważniejszy jest zysk, pieniądz, samozadowolenie. Kościół mówi: „To nie jest ważne. Ważne jest, jakim będziesz człowiekiem, czy Bóg jest dla Ciebie największą wartością”. Kościół w sposób otwarty mówi „nie” aborcji, „nie” sprowadzaniu człowieka do materii, „nie” małżeństwom homoseksualnym. Budzi to wielką niechęć do Kościoła i atakowanie go.


Czy widzi Pan jakiś wspólny mechanizm sterujący przemianami społeczeństw?

Mówi się wprost o masonerii, o światowym rządzie, który poza nami spiskuje i przesuwa pionki na szachownicy. Nie mam na to dowodów, więc uważam, że taka niesformalizowana agenda nie istnieje. Bardziej dostrzegam tu mechanizm widziany w kategoriach metafizycznych jako działanie mocy zła, czyli szatana. Wskazuje na to zajadłość ataków. Zdumiewające jest wołanie o równość i tolerancję dla wszystkich, ale nie dla chrześcijan, nie dla katolików. To hasła relatywizmu moralnego polane sosem politycznej poprawności. Wobec tego, kto przeciwstawia się tej ideologii, stosuje się ostracyzm organizowany przez media.

Siły zła, nazywane przez niektórych siłami postępu, są bezwzględne w swojej walce. Człowiek został wepchnięty przez mechanizmy rynkowe w nieustanne zdobywanie pieniędzy

Zauważam też działania zła w mechanizmie koncentracji kapitału, które służyć ma tylko osiąganiu maksymalnych zysków, z pomijaniem dobra człowieka. W ciągu ostatnich 10 lat liczba osób bogatych w świecie zmniejszyła się, ale w ich rękach zgromadzony jest większy niż dekadę temu kapitał. Nie szukając daleko: na Ukrainie 12 oligarchów wyznacza kierunek rządów Janukowycza. Podobnie może być kiedyś w skali światowej.

PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 18 kwietnia

Czwartek, III Tydzień wielkanocny
Ja jestem chlebem żywym, który zstąpił z nieba.
Jeśli ktoś spożywa ten chleb, będzie żył na wieki.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): J 6, 44-51
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)

ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Najczęściej czytane komentarze



Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter