Dziś chorujemy i umieramy nie z głodu, ale z przejedzenia i niedożywienia jednocześnie. Wszystko to jest winą wynaturzonej żywności. Kiedy to się zmieni?
Produkcja z jednego ula odbiera pracę dziesięciu lekarzom, tymczasem pszczoły są dziesiątkowane przez herbicydy. Żywność jest tak wyjałowiona, że aby dostarczyć sobie z truskawek tyle witaminy C, co 30 lat temu ze stu gramów tego owocu, dziś trzeba zjeść… trzy czwarte kilograma.
– Dzisiejsze pieczywo powinno nosić nazwę „produkt chlebopodobny” – mówi Tadeusz Rolnik, rolnik wypiekający chleby z mąki ekologicznej. – Pszenica ma współcześnie 100 chromosomów, w naturze – 14. Modyfikowany orkisz może powodować bóle brzucha.
Mięso z rakiem
W ramach zwiększania konkurencyjności, producenci żywności tną koszty. Odbija się to na jakości produktów. – Ponieważ żywność sprzedawana jest na kilogramy, to im więcej produkt waży, tym więcej kosztuje – zauważa Sebastian Kostkowski, przedsiębiorca i prezes Światowego Centrum Ekorozwoju. – Dlatego mięso jest nastrzykiwane solanką, czyli wodą z dodatkiem substancji chemicznych, które zatrzymują ją w mięsie.
Nie lepiej jest z tzw. wędlinami. – Nazwa „wędliny” podchodzi od wędzenia – poddawania mięsa działaniu dymu w cieple. Ma to prowadzić do odparowania wody i wytopienia się tłuszczu. Produkt traci wówczas na masie. Aby ją zachować, producenci używają dymu w płynie – aromatu wędzarniczego, w którym zanurza się mięso. Pachnie ono jak wędzone, a nie wytraca wody i tłuszczu. Uwędzone ono nie jest, za to nasycone chemią – tłumaczy Sebastian Kostkowski.
Czytaj dalej w e-wydaniu lub wydaniu papierowym
Idziemy nr 27 (665), 8 lipca 2018 r.
Artykuł w całości ukaże się na stronie po 18 lipca 2018 r.
.jpg&w=624&h=543)
Co? Gdzie? Kiedy?
