Z niesamowitą żywotnością rozkwitają inicjatywy łączące rodzinny wypoczynek z elementami formacji.
fot.freepikSzkoła Letnia Akademii Familijnej, w skrócie SLAF. Szkoła letnia? Brzmi jak oksymoron: coś jak zimne ognie, ciepłe lody albo „suchego przestwór oceanu”. Bo przecież ani lato nie kojarzy się ze szkołą, ani rodzina nie jest bytem, który w wakacje dobrowolnie dałby się wtłoczyć w jakieś formalne ramy. A jednak… z niesamowitą żywotnością rozkwitają inicjatywy łączące rodzinny wypoczynek z elementami formacji. Jest ich naprawdę wiele. Dla środowiska Akademii Familijnej takim fenomenem są właśnie SLAF-y.
Wciąż trudno uwierzyć, że coś, co powstało dwadzieścia lat temu trochę „przypadkiem”, z pilnej potrzeby przeszkolenia kilku moderatorów AF ze Szczecina, dziś działa w takiej skali i wciąż się rozwija. Mała iskierka, rzucona przez kilka zaangażowanych osób, padła na podatny grunt i wybuchła jak płomień, zapalając serca ludzi z wielu miast. Patent jest prosty: rano wykłady i warsztaty małżeńskie, rodzinne i „ogólnorozwojowe”, potem plaża, góry, kajaki, rowery. Wiele osób korzysta z codziennej Mszy Świętej i uczestniczy w organizowanym w trakcie tego tygodnia dniu skupienia. Wieczorami grille, śpiewy, rozmowy, potańcówki małżeńskie, filmy i mecze – czyli wszystko, co sprawia, że rodziny wspólnie spędzają dobry i budujący czas, a wyjeżdżając, rezerwują już miejsca na „za rok”. Co roku, ku naszej radości, dołącza też spora grupa nowych rodzin, przekonanych, że taka forma odpoczynku najlepiej im służy. Nasze
dzieci już zimą liczą tygodnie do Białogóry. Wielu nastolatków wychowanych na SLAF-ach teraz jeździ jako opiekunowie do dzieci w trakcie wykładów i wieczorami, jeśli rodzice chcą wybrać się na randkę małżeńską. Swoje SLAF-y organizują już różne miasta zaangażowane w AF (m.in. Warszawa, Kraków, Wrocław, Białystok, Katowice, Lublin), traktując je również jako możliwość integracji rodzin ze swoich miast, co przynosi potem dobre owoce w trakcie całego roku.
W te wakacje mamy już jedenaście SLAF-ów, rozsianych od Białogóry, poprzez Krasnobród na Roztoczu, Węgorzewo, aż po Szczeliniec w Górach Stołowych i Krempną w Beskidzie Niskim. W każdym wyjeździe bierze udział około czterdziestu rodzin, a liczba dzieci grubo przekracza setkę… Formacja, odpoczynek, przyjaźnie, zastrzyk życiodajnej energii dla tak wielu osób. Dobro zatacza coraz szersze kręgi. Z nadzieją patrzymy w przyszłość.