29 marca
piątek
Wiktoryna, Helmuta, Eustachego
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Listy z okna życia

Ocena: 4.68571
5512

To koło ratunkowe dla dziecka, które przeżyje – i dla matki, pewnej, że będzie ono otoczone troską

fot. Monika Odrobińska/Idziemy

Na ścianie aniołki piorące pieluszki. W małym pomieszczeniu telefon, apteczka, „ciepłe gniazdko” i najważniejsze – dwustronnie otwierane okno. W nim przezroczysty pojemnik wyściełany kocykiem.

Choć dziecko zostawione w oknie życia przy ul. Hożej w Warszawie, podobnie jak w pozostałych 61 oknach życia w Polsce, przebywa zaledwie pół godziny do godziny, jedna z sióstr cały czas jest w gotowości. Na dźwięk dzwonka zrywa się i biegnie sprawdzić: fałszywy alarm, podrzucone szczenię, bezdomny czy jednak dziecko.

 

Zygmusie, Karolki i Marysie

– Już dwa tygodnie po uruchomieniu okna życia okazało się, jak było ono potrzebne – mówi s. Barbara Król, matka prowincjalna Franciszkanek Rodziny Maryi z ul. Hożej. – Gdy pojawiło się w nim wtedy pierwsze dziecko, zgodnie z procedurami sprawdziłyśmy, czy oddycha, czy nie ma obrażeń, i włożyłyśmy do ciepłego gniazdka, czyli podgrzewanego becika, oraz powiadomiłyśmy pogotowie i policję. Dyspozytor pogotowia dopytywał o imię i nazwisko dziecka. Nie chciałyśmy, by widniało jako N.N., więc nazwałyśmy chłopca Zygmuś – na cześć naszego założyciela: Zygmunta Szczęsnego Felińskiego.

To był 20 grudnia 2008 r. Półtora miesiąca później pojawiła się Marysia – nazwana tak ze względu na obchodzone niedawno święto Matki Bożej. Tego samego dnia siostry dowiedziały się, że Zygmuś trafił do adopcji. W marcu zawitał Franio – to imię od franciszkanek, w kwietniu Ewa – to po matce ich założyciela, która cierpiała, gdy zostawiała dzieci, idąc na zesłanie. Kilka dni później, w Wielki Piątek, zjawił się Józio – i tak zyskał niezawodnego patrona. W czerwcu – Pawełek, bo był rok św. Pawła, a w lipcu – do kompletu – Piotruś.

Paulinka swoje imię zawdzięcza siostrze św. Zygmunta Felińskiego. Karolek, który zjawił się kilkanaście dni przed beatyfikacją Jana Pawła II – Karolowi Wojtyle, Ania – matce Maryi, bo zbliżał się 26 lipca, jej święto. Ze swoim imieniem przyszli: Marcelinka, Staś, Natalka i Matylda. W sumie piętnaścioro dzieci. Każde się tu pamięta.

Pierwsze współczesne okno życia powstało w Polsce 19 marca 2006 r. w Krakowie u sióstr nazaretanek. Było odpowiedzią na sytuacje zostawiania dzieci w przypadkowych miejscach oraz na aborcje. – Początkowo myśleliśmy, że okno będzie tylko symbolem, ale zaraz posypały się dzieci: do dziś było ich szesnaścioro – mówi Agnieszka Homan z krakowskiej Caritas. – Policja, pracownicy MOPS, streetworkerzy pomagali nam roznosić ulotki informujące mamy o możliwości zostawienia dziecka w bezpiecznym miejscu.

 

Imię i otwarte ramiona

Warszawskie dzieci z Hożej są już wszystkie w adopcji. Niektórzy rodzice adopcyjni przysyłają listy ze zdjęciami dzieci robiących kolejne postępy, niektórzy przychodzą do sióstr z kwiatami i wdzięcznością w rocznicę znalezienia ich dziecka w oknie życia. – W święto Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny, sześć lat temu, pewna para modliła się w kościele o dziecko, obiecując, że gdy się narodzi, nada mu imię Marysia – wspomina s. Ewa Jędrzejak, opiekująca się wrocławskim oknem życia. – W tym samym czasie my znalazłyśmy w oknie dziewczynkę – nazwałyśmy ją oczywiście Marysia. Dziś jest już z rodzicami, którzy tyle na nią czekali. Co roku piszą, co u nich.

Niektóre dzieci w oknach życia są zadbane, inne zawinięte tylko w podkoszulek. Najczęściej nie mają ze sobą nic, niektórym mamy zostawiają książeczkę zdrowia, kartę szczepień, czasem różaniec, obrazek świętego, zdarzają się też listy.

– Rodzice Matyldy napisali, że są uczniami i nie mają jak jej wychować, ale chcą, by żyła i trafiła w dobre ręce – wspomina s. Barbara.

„Serce mi pęka, ale muszę to zrobić. Znajdźcie mu dobrych rodziców”. „Kocham go, ale w obecnej sytuacji to jest dla niego najlepsze rozwiązanie”. „Martynko, u innych ludzi będzie ci lepiej. Tak dzielnie walczysz o każdy oddech. Mam nadzieję, że uda ci się przetrwać”. Albo po prostu: „Kocham cię. Przepraszam”.

Siostra Ewa wspomina niedawną historię chłopczyka – wcześniaka z poważną wadą. Lekarze dawali mu miesiąc życia. Żył prawie dwa. Jednej z lekarek szczególnie zależało, by nie zmarł jako N.N., bez ciepła, bez przytulania. Adoptowała go – zmarł w jej ramionach.

Mamy czy rodzice zostawiający dziecko w oknie życia mogą liczyć na anonimowość. Policja musi jednak sprawdzić, czy w tym samym czasie nie zgłoszono porwania dziecka, i upewnić się, że to akurat znalezione nie znalazło się w oknie życia wbrew woli matki. – Są sytuacje, jak choroba czy porwanie, gdy ustalenie matki czy rodziców jest wręcz konieczne ze względu na dobro dziecka, należy też sprawdzić, czy dziecko nie zostało porzucone ze względu na chwilowe problemy matki – mówi młodszy inspektor Mariusz Ciarka, rzecznik prasowy Komendanta Głównego Policji. Do każdego przypadku należy podchodzić indywidualnie, bo materia jest bardzo wrażliwa.

Dziecko znalezione w oknie życia przewożone jest do szpitala na badania. Sąd ustanawia opiekę nad nim – może to być pogotowie opiekuńcze – i nadaje mu tożsamość. Dalej toczy się sprawa adopcyjna w porozumieniu z ośrodkiem adopcyjnym. – Zdarza się, że matki czy rodzice chcą odzyskać dziecko pozostawione w oknie życia – mówi Agnieszka Homan. – To trudne – na drodze badań genetycznych i przed sądem należy potwierdzić swoje rodzicielstwo, potem toczą się kolejne procesy. Łatwiej jest w przypadku zrzeczenia się praw do dziecka przy pozostawianiu go w szpitalu – matka ma wówczas sześć tygodni na zmianę decyzji. W Krakowie był jednak przypadek, że rodzina, która po dziecko do okna życia wróciła, wywalczyła do niego prawa. Caritas pomogła im stanąć na nogi.

 

Na każdy dzwonek

Z listów i historii opowiadanych siostrom przez matki widać, że stoją one wobec dramatu samotności, braku pomocy. Na Hożą w Warszawie trafiła kobieta, której matka popełniła samobójstwo, brat sam był w ciężkiej sytuacji, a ojciec dziecka ją zostawił. Zostawiła przy dziecku drobiazg, by ją pamiętało. – Widać było, że się o nie troszczyła, tylko zabrakło pomocnej dłoni – mówi s. Barbara. – Pamiętam młodziutką dziewczynę, która przyszła z bratem jeszcze w ciąży. Nie chciała, by mama, która dopiero wyszła z alkoholizmu, dowiedziała się o jej stanie. Brat sprzedał telefon, by mogła prywatnie, czyli anonimowo, się badać. Do nas przyszli z prośbą o pomoc w dalszych badaniach. Podczas USG wzruszyło ją bicie serca. Dzwoniła do nas potem z podziękowaniami – na życzenie mamy, która o wszystkim się dowiedziała!

– Dzwonią do nas mamy jeszcze w ciąży, mówiąc, że planują zostawić tu dziecko – mówi s. Ewa. – Proponujemy im wówczas spotkanie. Widać, że czasem potrzeba tylko wsparcia: wózka, wyprawki, pomocy w znalezieniu mieszkania czy pracy. Zdarzało się, że mama, która otrzymała taką pomoc, zdecydowała się zachować dziecko.

Siostra Ewa Jędrzejak założyła 11 lat temu fundację Evangelium Vitae, z której wyrosła inicjatywa okna życia. – Kiedy ludzie się dowiedzieli, myśleli, że zostawiane u nas dzieci przebywają tu na stałe, i przynosili dla nich ubranka. Założyłyśmy więc Bank Niemowlaka. Z jednej strony ustawiają się do niego w kolejce ci, którzy przywożą kartony rzeczy po swoich dzieciach, a z drugiej – ci, którzy ich potrzebują.

– Okna życia są powoływane przy domach samotnej matki lub innych placówkach pomocowych – mówi ks. Marek Dec, wicedyrektor Caritas Polska, prowadzącej 61 okien życia w całym kraju. – W nich mama może uzyskać schronienie, pomoc psychologiczną, prawną. Ponad 90 ocalonych w oknach życia dzieci to szczęście, ale i ślad dramatu ich matek. Wyobraźnia miłosierdzia nakazuje, byśmy byli wrażliwi na ich los. To nie tylko modlitwa za nie, ale też zaangażowanie w wolontariat – np. pomoc w domu samotnej matki czy świetlicy socjoterapeutycznej.

– Do każdego dzwonka, choć najczęściej to fałszywy alarm, biegniemy ze ściśniętym gardłem – mówi s. Ewa Jędrzejak. – Dla nas każde dziecko jest jak pierwsze. Każde jest wołaniem o miłość. Żal, że tu trafiło, ale szczęście, że żyje.

– Gdy nasz kościół był kościołem stacyjnym, przypadła nam stacja Złożenie do grobu – wspomina s. Barbara Król. – Wtedy uświadomiłyśmy sobie, że położenie dziecka w oknie życia jest jak złożenie do grobu – dla kogoś ono umarło, ale wyjęcie go stamtąd jest jak zmartwychwstanie – komuś jeszcze da szczęście i samo będzie nim obdarzone.

PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:

Absolwentka polonistyki i dziennikarstwa na Uniwersytecie Warszawskim, mężatka, matka dwóch córek. W "Idziemy" opublikowała kilkaset reportaży i wywiadów.

- Reklama -

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 29 marca

Wielki Piątek
Dla nas Chrystus stał się posłusznym aż do śmierci, i to śmierci krzyżowej.
Dlatego Bóg wywyższył Go nad wszystko i darował Mu imię ponad wszelkie imię.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): J 18, 1 – 19, 42
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)

ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Najczęściej czytane artykuły



Najwyżej oceniane artykuły

Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter