16 kwietnia
wtorek
Kseni, Cecylii, Bernardety
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Męskie planowanie rodziny

Ocena: 1.06
1881

Poczęcie, poród i wychowanie dziecka są wspólną sprawą! - mówi Piotr Wołochowicz, dyrektor Fundacji Misja Służby Rodzinie, autor książki „To nie jest babska sprawa”, w rozmowie z Moniką Odrobińską

fot. arch. prywatne

Wyjaśnijmy: co nie jest wyłącznie babską sprawą?

Rozumiem, że pyta Pani w kontekście tytułu mojej ostatniej książki „To nie jest babska sprawa! Co każdy mężczyzna powinien wiedzieć o planowaniu rodziny”. Gdy w lipcu 1983 r. miała się urodzić nasza pierworodna córka, Magdalena, odstawiłem Mariolę do szpitala i musiałem ją tam zostawić. Inny mąż, który przywiózł swoją żonę w tym samym czasie, wychodząc, powiedział: „No, teraz to ich babska sprawa”. A moje serce wołało, że to nie jest „babska” sprawa, ale nasza wspólna. Pragnąłem być przy Mariolce, ale nie było wolno.

Tamte słowa utkwiły we mnie mocno. Dlatego wróciłem do nich w książce dla mężczyzn, o tym, jak ważne jest ich uczestniczenie w planowaniu rodziny. Bo przecież poczęcie, poród i wychowanie dziecka są wspólną sprawą!

 

Ale potem był Pan na porodówce?

Trzy lata później w Szpitalu Bielańskim prowadzono badania dotyczące obecności męża przy porodzie. Skorzystaliśmy z okazji i razem powitaliśmy Daniela. A w 1988 r. Ireneusz przyszedł na świat w domu (w obecności położnej i pediatry). Wtedy było to na wpół legalne, nawet mieliśmy problemy z zarejestrowaniem syna. Jednak zrobiliśmy to świadomie i to był najlepszy poród.

 

W 1986 r. założyli Państwo razem z innymi parami Stowarzyszenie na rzecz Naturalnego Rodzenia i Karmienia. Nie patrzono na Pana dziwnie?

Wtedy to była nowa jakość, coś pionierskiego. Do Stowarzyszenia zgłaszały się głównie małżeństwa. Mężowie naprawdę chcieli być na tym polu aktywni. Owszem, patrzono na nas krzywo, ale byliśmy przekonani, że obecność ojca pomaga, aby poród przebiegał prawidłowo. Łamaliśmy filmowy stereotyp faceta mdlejącego na porodówce na widok krwi.

Byłem przy narodzinach Daniela i Irka, by wspierać Mariolkę i dbać o jej komfort. Ale także o komfort rodzącego się dziecka. W tamtych czasach skupiano się na cierpieniu rodzącej kobiety, a przecież dla dziecka w trakcie narodzin zmienia się wszystko: pojawiają się światło i dźwięki, zmienia się sposób oddychania.

 

Jako stowarzyszenie mieli Państwo jakieś wsparcie merytoryczne?

Ogromną rolę odegrał w tym śp. prof. Włodzimierz Fijałkowski, twórca Polskiej Szkoły Rodzenia, promotor karmienia piersią, ale także naturalnego planowania rodziny (NPR) – z podkreślaniem jego ekologiczności. Rozumiał, że tego nawet nie trzeba uzasadniać wiarą, bo to natura człowieka.

 

Przechodząc do samego planowania rodziny: jaka może być rola męża?

W pierwszym, bardzo złym stereotypie, mężczyzna mówi kobiecie, żeby „coś wzięła”, by mogli zawsze współżyć, albo cicho zakłada, że to jej sprawa, jak się „zabezpieczy”. To barbarzyństwo, tym większe, gdy dotyczy młodych kobiet, które biorą pigułki. Nieco lepiej, gdy małżonkowie używają prezerwatywy, co jest mniej szkodliwe, ale z kolei zawodne. W drugiej postawie mąż, rozumiejący szkodliwość antykoncepcji, mówi: „To Ty się obserwuj i powiedz, kiedy będzie można”. To już zupełnie co innego – ale istnieje jeszcze lepsze rozwiązanie i o tym mówi moja książka.

 

Faktycznie, stawia Pan przed mężczyznami nie lada wyzwanie…

Zupełnie niesłusznie wielu z nich postrzega obserwację kobiecego cyklu jako rzecz skomplikowaną. Tymczasem NPR to metoda prosta i skuteczna. Mariolka jedynie mierzyła temperaturę i meldowała mi inne objawy. Ja prowadziłem zeszyt obserwacji, wieczorem przygotowywałem i rano podawałem jej termometr. Razem pochylaliśmy się nad wykresem cyklu i wspólnie podejmowaliśmy decyzję o współżyciu w zależności od tego, czy był czas na dziecko, czy nie. W sytuacjach wątpliwych do mnie należało ostatnie słowo.

 

W książce pisze Pan, że mąż ma być głową domu. Jak Pan się z tego „wytłumaczy” przed feministkami?

Mężczyzna ma być odpowiedzialny za rodzinę. Zamiast ulegać swoim zachciankom, ma nad nimi panować. W książce ukazuję zagrożenia antykoncepcji, by mężczyzna nie mógł kiedyś powiedzieć „nie wiedziałem”, a przede wszystkim by nie dopuścił do jej stosowania przez żonę.

W interesie każdej kobiety jest mieć kochającego męża, który służyłby jej swoim autorytetem. Tymczasem wiele z nich angażuje się w obronę kobiet, bo same doświadczyły jedynie egoistycznego traktowania ze strony mężczyzny. Nie wierzą już, że mąż może kochać żonę i poświęcić jej życie. A wtedy żona będzie chciała mu się podporządkować, bo mu ufa. Ba! Chętnie pozwoli zdjąć z siebie odpowiedzialność za wiele spraw. Mariolce moja przywódcza rola dawała poczucie ulgi. W samochodzie jest tylko jedna kierownica…

 

PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:

Absolwentka polonistyki i dziennikarstwa na Uniwersytecie Warszawskim, mężatka, matka dwóch córek. W "Idziemy" opublikowała kilkaset reportaży i wywiadów.

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 16 kwietnia

Wtorek, III Tydzień wielkanocny
Ja jestem chlebem życia.
Kto do Mnie przychodzi, nie będzie łaknął.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): J 6, 30-35
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)

ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Najczęściej czytane komentarze



Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter