19 kwietnia
piątek
Adolfa, Tymona, Leona
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Nie chcą umierać za Putina

Ocena: 0
848

 

Miały się one odbyć w dwóch samozwańczych republikach, donieckiej i ługańskiej, uznanych przez Rosję za niepodległe państwa tuż przed inwazją na Ukrainę, ale w rzeczywistości ściśle przez Moskwę kontrolowanych. Co więcej, o ile cały obwód ługański jest w rękach rosyjskich, o tyle zaledwie 60 proc. obwodu donieckiego pozostaje pod kontrolą rosyjską. Ale podobne referenda mają się też odbyć w dwóch innych częściowo okupowanych obwodach Ukrainy: chersońskim i zaporoskim.

Jak to może wyglądać? Władze rosyjskie ustanowiły w okupowanym Chersoniu „administrację wojskowo-obywatelską” z Władimirem Saldo na czele. Ten były deputowany do Rady Najwyższej Ukrainy i były mer Chersonia postanowił po prostu współpracować z najeźdźcą. Działa przy nim „rada społeczna”, która wydała uchwałę stwierdzającą, że „przystąpienie do Rosji nie tylko będzie triumfem sprawiedliwości dziejowej, ale także zapewni bezpieczeństwo terytorium obwodu”.

Już wiadomo, że mieszkańcom okupowanych ziem zagrożono represjami (np. zwolnieniem z pracy), jeśli nie pójdą zagłosować. Wyniki tych głosowań zostały już z pewnością przygotowane w Moskwie…

 


PO CO REFERENDA?

– Te referenda są afrontem dla zasad suwerenności i integralności terytorialnej, które leżą u podstaw systemu międzynarodowego – oznajmił doradca prezydenta USA

ds. bezpieczeństwa narodowego Jake Sullivan. Jak podkreślił, „Stany Zjednoczone nigdy nie uznają roszczeń Rosji do rzekomo anektowanych części Ukrainy”. Z kolei szef dyplomacji Unii Europejskiej Joseph Borrell powiedział, że „Rosja, jej przywódcy polityczni i wszyscy zaangażowani w te «referenda» i inne naruszenia prawa międzynarodowego na Ukrainie zostaną pociągnięci do odpowiedzialności”. Na Moskwę mogą zostać nałożone kolejne sankcje.

Po co więc Putinowi tak jawne łamanie prawa międzynarodowego, w tym Karty ONZ, a na dodatek „przyłączanie” terenów, których jego wojsko nie kontroluje? Odpowiedź może być bardzo niepokojąca. Oto bowiem obecnie wojna toczy się wyłącznie na terytorium Ukrainy. Po aneksji czterech ukraińskich obwodów działania wojenne – z punktu widzenia Moskwy – będą się jednak toczyć w Rosji! Co więcej, ewentualna ukraińska ofensywa w rejonie Chersonia może zostać uznana za atak na Rosję i zagrożenie dla jej integralności terytorialnej.

I właśnie wtedy Putin mógłby zagrozić użyciem broni atomowej. Dotyczący zasad stosowania tej broni rosyjski dokument z 2020 r. zakłada, że może to nastąpić w czterech przypadkach: użycie broni jądrowej lub broni masowego rażenia przeciwko Rosji lub jej sojusznikom; dane wskazujące na wystrzelenie rakiet balistycznych skierowanych na Rosję lub jej sojuszników; atak na najważniejsze obiekty rządowe lub wojskowe, który osłabiłby siły jądrowe kraju; użycie broni konwencjonalnej przeciwko Rosji, „gdy zagrożone jest samo istnienie państwa”. Co prawda istnienie państwa rosyjskiego nie jest w żaden sposób zagrożone, ale Putin może dowodzić zupełnie inaczej…

 


NIE CHCĄ NA FRONT

Jak wynika z badań opinii publicznej, Rosjanie popierają agresję na Ukrainę. Ale do wojska iść nie chcą. Po ogłoszeniu mobilizacji w 38 miastach doszło do protestów, które zakończyły się brutalną interwencją policji – zatrzymano półtora tysiąca ludzi. A tymczasem ci, którzy spodziewali się wezwania do wojska, ruszyli na lotniska – usiłowali dotrzeć tam, gdzie nie potrzebują wiz, na przykład do Turcji i do Armenii. Ceny biletów lotniczych wzrosły do równowartości 10 tys. dolarów i więcej. Tłumy wsiadły do samochodów, by dojechać do Gruzji czy Azerbejdżanu; zdjęcia z przejść granicznych wyglądały, jakby tłum uchodźców rzucił się, by uciec przed jakimś najazdem… Niektóre państwa nie chcą przyjmować rosyjskich dezerterów, ale są i takie, jak np. Niemcy, które ich zapraszają.

Kolejne doniesienia wskazywały, że w Rosji zapanował chaos. W odległych republikach, jak Jakucja czy Buriacja, wezwania do wojska dostawali ludzie w ogóle nie zaznajomieni z bronią, a nawet… zmarli. W buriackiej stolicy Ułan Ude policja zawitała na miejscowy uniwersytet, by „zgarnąć” studentów. W kilku miastach podpalono „wojenkomaty”, czyli lokalne komendy uzupełnień.

Czy to oznacza, że Putin stracił poparcie rodaków? Niekoniecznie, ale wszystko to pokazuje, że Rosjanie nie chcą ginąć w wojnie, która wcale nie służy obronie ich ojczyzny. I nie zamierzają słuchać prawosławnego patriarchy Moskwy Cyryla, który oznajmił: „pamiętaj, że jeśli umrzesz za swój kraj, będziesz z Bogiem w jego królestwie, chwale i życiu wiecznym”. Po prostu nie chcą umierać za Putina i jego „Russkij Mir”, czyli „Rosyjski Świat”.

PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:

Dziennikarz, politolog, analityk, działacz społeczny. W przeszłości związany z "Tygodnikiem Demokratycznym", "Kurierem Polskim" i "Rzeczpospolitą". Specjalizuje się w tematyce wschodniej.

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 19 kwietnia

Piątek, III Tydzień wielkanocny
Kto spożywa moje Ciało i Krew moją pije,
trwa we Mnie, a Ja w nim jestem.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): J 6, 52-59
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)

ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Najczęściej czytane artykuły



Najczęściej czytane komentarze



Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter