28 marca
czwartek
Anieli, Sykstusa, Jana
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Nie mów do mnie "mamo"

Ocena: 4.95
2934

Jacuś koniecznie chciał, żeby była jego mamą. Wtedy brała go na ręce, przytulała i tłumaczyła, że nie może nią być, bo mama przyjdzie po niego któregoś dnia. I zabierze go do domu.

Fot. pixabay.com / CC0

– Nie precyzowałam, jaka to będzie mama, bo czasami jest adopcyjna. Ale, rzeczywiście, nie jest łatwo wytłumaczyć dziecku, żeby nie mówiło do mnie „mamo” – nie ukrywa Estera Narloch, która od 2011 r. z mężem Bogusławem prowadzi w Czarnej Wodzie rodzinę zastępczą. A wśród zasad, których kandydaci na rodziców rodziny zastępczej uczą się na kursach przygotowawczych, jest i ta – że dziecko przysłane z pogotowia opiekuńczego jest u nich tylko na jakiś czas.

Ale dziecko chce mieć mamę. I chce mówić „mamo”, jak wszystkie dzieci naokoło. Estera coś o tym wie, bo straciła swoją, kiedy miała jedenaście lat.

Dzieci trafiają do nich na kilka miesięcy, czasem na dłużej. Jak Dżesika i Brajan, którzy spędzili tu blisko rok. Wreszcie sąd uznał, że ich mama spełnia wszystkie warunki, aby znów jej powierzyć – jej własne – dzieci. Ta dwójka akurat nie miała problemu z podziałem ról: mama się o nich rzeczywiście starała, tu zaś byli „tylko” ciocia i wujek oraz Maciek z Andżeliką, czyli rodzeństwo zastępcze. Nie mieli kłopotu z tym, że Maciek jest „własny”, a Andżelika czeka tak jak oni.

Ale Andżelika ma z tym problem. Jest u „cioci” i „wujka” tak długo, że gdyby nie sporadyczne wizyty u biologicznej mamy, nie znałaby innego życia. Niby nie można być tak długo w rodzinie zastępczej, ale sądy nie są rychliwe. Niedługo Andżelika skończy osiem lat, a przyszła, kiedy miała niespełna dwa. Maćka uważa za brata, a teraz przyniosła ze szkoły wspaniałą laurkę na Dzień Matki.

– To przecież nie dla mnie – zdziwiła się Estera – nie jestem twoją mamą.

– Ale to ciebie kocham najbardziej na świecie – powiedziała Andżelika i zakończyła dyskusję.

Dziewczynka wie, że „ciocia” i „wujek” starają się o jej adopcję, bo takie dzieci – mówi Estera – są strasznie szybko dorosłe, rozumieją w pół słowa coś, czego się nie mówi. Niby dziecko nie wie, że sprawy w sądzie ciągną się miesiącami, a nawet latami, niby nie rozumie, co to znaczy, że jego sytuacja prawna nie jest jasna, nie jest „uwolniona” – jak w urzędniczym slangu mówią zainteresowani – ale nie drąży tematu. Chowa go raczej głęboko i wyraża uczucia inaczej: rysuje laurkę na Dzień Matki.

Andżelika nie chce już jeździć do swojej biologicznej mamy. Zwłaszcza po strasznym doświadczeniu przedostatniego Bożego Narodzenia, kiedy to mama i babcia zabrały ją do siebie, oczywiście z opóźnieniem. Miało być jak w domu – a dom jest u „cioci” i „wujka” – czyli choinka, opłatek i kolędy z prezentami od Gwiazdora. A był alkohol i awantury.

To było jedno z najtrudniejszych doświadczeń Estery i Bogusława: jak skurczoną Andżelikę wyprostować, jak jej przywrócić radość i ufność.

– Została tyle razy oszukana, że kiedy znowu ma być jakieś spotkanie – mówi Estera – to serce się kraje, bo nie wiadomo, co z tego wyjdzie; sąd ciągle daje jakieś szanse mamie, a ona ciągle żąda następnych. A przecież nie możemy i nie chcemy mówić dzieciom źle o ich rodzicach – zaznacza. – Możemy tylko szukać sposobów na złagodzenie ciosów. Dlatego już nie mówię żadnemu z dzieci, że „mama przyjedzie”; jak przyjedzie, cieszę się razem z nimi – i wymagam punktualności.

Na szczęście Andżelika ma cotygodniowy balet, parafialną scholę, trening, wyjazdy z „ciocią” i „wujkiem” na mecze Maćka, który gra w piłkę nożną. No i jest Beniamin, wielka atrakcja dla wszystkich dzieci. Beniamin ma już cztery miesiące i przyjechał do nich, kiedy miał zaledwie dziesięć dni. Wszystko w domu uległo reorganizacji, pojawiła się kołyska i wózek, pampersy i podgrzewacz.

– A ja też miałem taki ładny wózek? – natychmiast zapytał Maciek, który mimo skończonych jedenastu lat i piłkarskich sukcesów jest przecież dalej dzieckiem. – A ja też piłam mleko z takiej buteleczki? – żądała odpowiedzi Andżelika.

To była dobra okazja, żeby uczciwie powiedzieć dziewczynce: nie wiem, nie byłaś tutaj z nami, kiedy byłaś taka malutka.

A teraz sąd przerzuca Beniamina do „placówki”, gdzie jest jego naturalna siostra, i w domu jest płacz. Dzieci nie chcą, żeby Beniamin odszedł. Estera już zgłosiła, że mogą wziąć nowe niemowlę.

Przez dom przeszło siedmioro dzieci: troje poszło do adopcji, troje wróciło do mam naturalnych, została Andżelika. No i są jeszcze dzieci wakacyjne – kiedy ich rodzina zastępcza ma urlop, one idą do innej. Narlochowie nie chcą fundować „swoim” dzieciom takich atrakcji, więc nie biorą urlopów. Raczej sami ze wszystkimi dziećmi jadą gdzieś na kilka dni, morze przecież mają niedaleko.

Ostatnio w miasteczku był biskup. – I nasza Andżelika mówiła wiersz na powitanie – mówi Estera. – Cała rodzina była z niej dumna.

Imiona podopiecznych zostały zmienione

PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:

Dziennikarz i publicystka, współautorka m.in. "Poradnika dla dziennikarzy i wydawców gazet lokalnych" oraz " Podstaw warsztatu dziennikarskiego", prowadzi zajęcia na Wydziale Dziennikarstwa UW, współtwórca i była, wieloletnia sekretarz redakcji tygodnika "Idziemy".

- Reklama -

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 28 marca

Wielki Czwartek
Daję wam przykazanie nowe,
abyście się wzajemnie miłowali,
tak jak Ja was umiłowałem.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): J 13, 1-15
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)

ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Najczęściej czytane artykuły



Najwyżej oceniane artykuły

Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter