Coraz częstszym argumentem przeciw zawarciu ślubu są koszty. Młodzi wolą zrezygnować nie tylko ze świętowania tak ważnego wydarzenia, ale i z niego samego. A drogo być nie musi.
fot. Aneta Voborilowa/Unsplash– Kiedy powiedziałam koleżankom o planowanym ślubie i weselu, spytały, czy zmieszczę się w 100 tys. zł – wspomina chcąca zachować anonimowość młoda mężatka. – To było w 2018 r., a ja byłam na drugim roku studiów. Już wtedy pary prześcigały się w pomysłach, czym zaskoczyć gości: lody tajskie, rejs po Wiśle. Nawet gdyby nas było na to stać, to nie nasza bajka.
OBRĄCZKA Z GRAWERUNKIEM
Zależało im na ślubie, wesele było kwestią drugorzędną. – Skupiliśmy się na sakramencie małżeństwa i przygotowaniach do niego – mówi kobieta. – Jeśli chodzi o samą Mszę, pomogli bliscy: brat męża przeczytał czytania, teściowa zaśpiewała psalm, a znajomi z oazy zadbali o oprawę muzyczną.
Świętować państwo młodzi byli skłonni nawet przy grillu, w ogrodzie u rodziców czy sąsiadów. – Chcieliśmy pięknego wesela, ale poszliśmy na wiele kompromisów, bo nie ono było najważniejsze – przyznaje nasza rozmówczyni. – Stanęło na weselu w sali na obrzeżach miasta, bez alkoholu. Z kwiatów kupionych na giełdzie sama z mamą i siostrą robiłam bukiety. Zaproszenia ślubne wykonała nam znajoma, zapłaciliśmy tylko za materiały.
Do ślubu pojechali volvo pożyczonym od kolegi z pracy. – Traktowaliśmy je wyłącznie jako środek transportu – mówi mężatka. – Owszem, ładnie wyglądało, ale gotowi byliśmy jechać rodzinną fabią. Obrączki okazały się tańsze, niż myśleliśmy, bo wybraliśmy klasyczne. Najważniejszy na nich jest grawerunek: siglum Ewangelii odczytanej na naszym ślubie i imię współmałżonka.
DZIECI MILE WIDZIANE
Urszula i Mateusz mieli ślub jak za dawnych czasów, począwszy od wieku, w którym się pobierali, po miejsce wesela i udział rodziny w jego zorganizowaniu. – Mieliśmy po 22 lata – wspominają wydarzenie sprzed roku. – Ślub wzięliśmy w sanktuarium w Niepokalanowie, bo to parafia żony. Ponieważ na restaurację czekało się dwa, trzy lata, a w dodatku kosztowała krocie, pomyśleliśmy o pobliskiej remizie strażackiej. Było dużo taniej, a wcale nie gorzej, goście bawili się wspaniale.
– Owszem, zorganizowanie większości rzeczy samodzielnie kosztuje dużo zaangażowania i energii, ale jednocześnie uczy planowania czasu i wydatków, a do tego zacieśnia więzy rodzinne – kontynuują młodzi małżonkowie. – Od dnia zaręczyn wszystkie zarobione pieniądze odkładaliśmy na wesele z myślą o ugoszczeniu rodziny i znajomych jak najlepiej. W międzyczasie inwestowaliśmy w dekoracje sali. Ponieważ od zaręczyn do dnia ślubu mieliśmy dziewięć miesięcy, koszt rozłożył się w czasie. W organizacji imprezy pomagali nam rodzice: robili rozeznanie, a my wybieraliśmy z wariantów. Rodzina pomagała przy strojeniu sali i sprzątaniu.
Wesele w dużej mierze było zorganizowane z myślą o najmłodszych gościach – dwadzieścioro ze stu gości stanowiły dzieci do czternastego roku życia. – Zorganizowaliśmy dla nich kącik z balonami i zabawkami. Starsze dzieci mogły też bawić się na boisku przy remizie – opowiadają Urszula i Mateusz. – Ślub zaplanowaliśmy na godz. 14, aby rodzice z dziećmi mieli czas na zabawę i nie musieli przejmować się późną godziną.
Na weselu nie było mocnych trunków, tylko szampan i wino. – O dobrą zabawę zadbał didżej, który prowadził zabawy, także dla dzieci, podgrywał na saksofonie i puszczał muzykę do tańca – mówią młodzi małżonkowie. – Koszt całości wesela, łącznie z ubiorem pary młodej, zamknął się w kwocie ok. 45 tys. zł: wynajęcie remizy na tydzień – bo najpierw trzeba ją było przygotować, a potem posprzątać – to 1,5 tys. zł, do tego koszt zużytych wody i prądu, kucharki z okolicy – 5 tys. zł, didżej – niecałe 3 tys. zł, fotograf – 2,5 tys. zł; zaproszenia projektowane na zamówienie – ok. 400 zł. Duże koszty generowały samodzielne zakupy spożywcze, które robiliśmy tydzień przed ślubem.
W CHMURACH I FONTANNIE
Weronika Bieńkowska z narzeczonym nie chcieli wesela. – Rodzina, początkowo zdziwiona, przyklasnęła pomysłowi, który pozwolił uniknąć nie tylko kosztów, ale i stresu, który obserwowałam u koleżanek – mówi świeżo upieczona żona. – Na ceremonii w kościele było dwieście osób i ze wszystkimi spotkaliśmy się na szampanie w parafialnym ogrodzie. Ważne było, że są z nami w tej ważnej chwili, niczego nie robiliśmy na pokaz. Całość zamknęła się w 2 tys. zł.
Weronice marzyła się upatrzona suknia z salonu. – Kosztowała 10 tys. zł; na jej wzór krawcowa uszyła mi sukienkę za 1,2 tys. zł – mówi. – Nie wahałabym się przed kupnem sukni używanej czy wypożyczeniem. Dobrym wyjściem jest też zakup eleganckiej sukienki, która bez przymiotnika „ślubna” kosztuje o jedno zero mniej.
Pewnych kosztów ślubu i wesela się nie uniknie, ale zaoszczędzić można na wykonaniu obrączek z własnego złota, zorganizowaniu przyjęcia w nowo otwartym lokalu, wydaniu obiadu zamiast całonocnej zabawy, zrezygnowaniu z poprawin. – Niektórzy rezygnują z atrakcji typu fotobudka, taniec w chmurach, fontanna iskier czy candy stół – mówi Arkadiusz Sałek, Wodzirej Arek. – Zabawę można zaplanować nie na dwanaście, a na osiem godzin, zamówić mniej dań ciepłych, a fotografa poprosić, by skupił się na najważniejszych punktach programu i zakończyć je do godz. 22. Mniejsze wesele może poprowadzić didżej lub wodzirej jednoosobowo. Na zaoszczędzenie 10–15 proc. kwoty pozwala zorganizowanie zabawy w mniej oczywistym terminie. Wielokrotnie widzę też na weselach ciasta upieczone przez rodzinę – to spora oszczędność.
ILE KOSZTUJE „CO ŁASKA”?
Na wpisane w wyszukiwarkę hasło „tańszy ślub” wyskakuje wiele rad, w tym „ślub cywilny zamiast kościelnego”. – Rzeczywiście, coraz więcej ślubów to ceremonie cywilne – przyznaje Wodzirej Arek. – Ale wiele z nich odbywa się w sali weselnej lub w plenerze, a to już koszt około tysiąca złotych. Zatem względem ceremonii w kościele to raczej wybór, nie oszczędność.
Mity o drogim ślubie kościelnym obalają wszyscy rozmówcy. – Jeśli chodzi o koszty ślubu w kościele, nie musieliśmy ponosić żadnych. Z własnej woli wpłaciliśmy ofiarę na kwiaty, za nauki przedmałżeńskie oraz za Mszę Świętą. Naszą decyzją było opłacenie organisty, by uświetnić ceremonię. Dodatkowym przywilejem było opłacenie nagrywania całej ceremonii za pomocą kamer umieszczonych w bazylice, dzięki czemu nie musieliśmy wynajmować kamerzysty. O koniecznych kosztach związanych ze ślubem nie było mowy – mówią Urszula i Mateusz. – Twierdzenie, że ślub za dużo kosztuje, uważamy za szukanie wymówki.
Księża z parafii Weroniki Bieńkowskiej nie tylko udostępnili im ogród na składanie życzeń po ślubie. – Udostępniają także salkę parafialną parom mniej zamożnym lub takim, które nie chcą imprezy weselnej – mówi mężatka. – W naszych rozmowach z księżmi ani razu nie padło słowo o pieniądzach.
Chcąca zachować anonimowość panna młoda z mężem złożyła ofiarę za Mszę Świętą w wysokości, na jaką mogli sobie pozwolić. – Nie było mowy o cenniku – wspomina. – A jeśli ktoś się z nim spotyka, to może wziąć ślub w innej parafii. Żadna kwota nie powinna być przeszkodą w zawarciu sakramentu małżeństwa.
Tego samego zdania jest proboszcz parafii Wszystkich Świętych w Warszawie. – Z drugiej strony ZUS i fiskus nie pyta, ile ksiądz miał ślubów, chrztów i pogrzebów; składki i podatki trzeba płacić – mówi ks. Piotr Waleńdzik. – Przyjmuje się, że ofiara to minimum tysiąc złotych; w parafiach poza większymi miastami więcej. Jeden z proboszczów na pytanie: „Ile wynosi co łaska?”, odpowiadał: „10 proc. tego, co przeznaczacie na weselny alkohol” – i wtedy młodzi łapali się za głowy.
Duchowny podkreśla, że dobrze zachować proporcję między wydatkami na wynajęcie samochodu, wizażystkę, florystkę a ofiarą dla księdza, organisty i kościelnego. W skali życia na najważniejsze obrzędy chrześcijańskie wydajemy ok. 3 tys. zł. To jakieś trzy złote miesięcznie. Tak więc nie taki ślub drogi, jak go malują.