Są wdowcami lub latami żyli bez sakramentu. Chcą się pobrać, ale boją się reakcji otoczenia czy majątkowych skutków zawarcia małżeństwa. Tymczasem nie ma powodu do obaw.

– Po śmierci żony doskwierała mi samotność i wtedy spotkałem Zosię – wspomina 88-letni Jan Czop. – Znaliśmy się wcześniej z kościoła, ale tym razem zapukała do mnie, zbierając ofiary na ołtarz Bożego Ciała. W tych okolicach na ten cel zawsze zbierała jej koleżanka, którą tym razem zastąpiła, i dzięki temu zaczęliśmy rozmawiać. Rozmawialiśmy, razem wracaliśmy z kościoła. Ta druga osoba dla każdego z nas stała się dodatkowym powodem bywania na nabożeństwach. Narastało między nami wzajemne zaufanie, które z czasem przerodziło się w miłość. Zosia ujęła mnie swoją osobowością i tym, że – podobnie jak u mnie – Bóg stoi u niej na pierwszym miejscu. Byliśmy jak młode narzeczeństwo; po półtora roku zaczęliśmy rozmawiać o ślubie.
W ŚRODĘ W KAPLICY
Wobec wiadomości o ponownym ślubie dzieci dojrzałych rodziców często są sceptyczne: „Przecież i bez tego możecie się spotykać” – mówią. – Kiedy zapytałam syna: „A co, gdybym wyszła za mąż?”, od razu spytał, za kogo – wspomina żona Jana, 80-letnia Zofia Wielądek. – Kiedy dowiedział się o Jasiu, odetchnął z ulgą: „A, jeśli ślub, to tylko z nim”. Córka ucieszyła się, że nie będę sama. Szczęśliwie wszystkie nasze dzieci zaakceptowały decyzję o małżeństwie, a po sześciu latach jego trwania widzą, jak nam służy.
Po śmierci pierwszego męża Zofia także czuła się osamotniona, dzieci i wnuki rozsiane po świecie, zajęte są swoimi sprawami. – W pierwszym małżeństwie przeżyłam 52 lata, bałam się drugiego, ale sąsiadka poleciła mi Jasia jako zacnego człowieka. Chciałam z nim być, ale nie w „związku partnerskim”. Oboje byliśmy przekonani do małżeństwa sakramentalnego.
Ślub wzięli sześć lat temu w obecności proboszcza i spokrewnionego duchownego. On wystąpił w ślubnym garniturze sprzed 50 lat, ona w odświętnej spódnicy. Nie chcieli rozgłosu, dlatego po środowej Mszy Świętej o godz. 18 w kościele przeszli do kaplicy i w towarzystwie najbliższych przyrzekli sobie miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że się nie opuszczą aż do śmierci. A w sobotę dzieci urządziły uroczysty obiad. –- Codziennie jesteśmy w kościele, wspólnie modlimy się także w domu: Koronką do Bożego Miłosierdzia, za nasze dzieci, za dzieci nienarodzone, za dusze czyśćcowe, za młodzież, za wrogów Kościoła – wymienia Zofia. – Codziennie też dziękujemy Bogu, że nas połączył – dodaje Jan.
Wieczorem nawzajem zakraplają sobie oczy, wymieniają pocałunek i życząc sobie „Bożej nocy”, rozchodzą się do swoich pokoików. A rano witają się: „Szczęść Boże!” – i cieszą się na wspólne śniadanie, a potem cały dzień.
CO ZE SPADKIEM?
Księża przyznają, że odwiedzając parafian z kolędą, często spotykają się z parami, które chciałyby wziąć ślub, ale wstydzą się zapowiedzi z ambony, boją się, że nie stać ich na ofiarę dla księdza czy na obiad dla rodziny, krępują się pytania o przyjęcie i wychowanie po katolicku potomstwa. Martwią się wreszcie o sprawy majątkowe.
Duchowni rozwiewają te wątpliwości. – Kiedy do ślubu chcą przystąpić osoby starsze, ich przygotowanie do sakramentu różni się od kursów przedmałżeńskich dla młodych narzeczonych – mówi ks. Marcin Węcławski, który w ciągu 31 lat proboszczostwa w poznańskiej parafii Maryi Królowej błogosławił niejedno takie małżeństwo. – Odsyłanie starszych osób, niejednokrotnie rodziców dorosłych dzieci, do poradni małżeńskiej, by nauczyli się cyklu poczęć, byłoby absurdem. Podobnie jak pytanie o przyjęcie potomstwa, z którego w takiej sytuacji można zrezygnować w formule sakramentu małżeństwa. Do każdej sytuacji podchodzę indywidualnie; rozmawiam o motywacjach, podsuwam książki na temat małżeństwa.
Ksiądz Marek Dziewiecki, ekspert wychowania do życia w rodzinie, uważa, że jeśli oboje narzeczeni w starszym wieku wchodzą w pierwszy związek małżeński, potrzebują katechez przedmałżeńskich. – Mogą to być indywidualne rozmowy z księdzem, a nie klasyczny kurs – tłumaczy. – Starsi narzeczeni mogą też otrzymać dyspensę od zapowiedzi. Zwykle księża nie wymagają od nich zaświadczeń o odbytej spowiedzi, zakładając ich dojrzałość i odpowiedzialność. Jeśli oboje narzeczeni są osobami owdowiałymi, a ich pierwsze związki były udane, to w oczywisty sposób świadczy to o ich dojrzałości i o tym, że nie potrzebują szczególnych przygotowań do zawarcia ponownego związku sakramentalnego.
Zgodnie z konkordatem ślub kościelny niesie ze sobą także cywilne skutki małżeństwa, w tym majątkowe. Ponowny ślub może oznaczać przepadek wdowiej emerytury. Bywa też, że dorosłe dzieci osób planujących ponowne małżeństwo obawiają się, że spadkiem będą musiały się podzielić z dziećmi nowego małżonka swojego rodzica. – W przypadku młodych par Kościół nie robi ustępstw w tej materii, ale wobec wdowców pozwala na ślub kościelny bez skutków cywilnych – mówi ks. Węcławski. – Wówczas małżonkowie pozostają przy swoich nazwiskach, a w świetle prawa nadal są stanu wolnego.
Jeśli para chce zachować dyskrecję, ślub może mieć charakter prywatny, np. w kaplicy domu parafialnego, w obecności samych świadów. – Seniorzy są zwykle bardziej skupieni na tym, co istotne w sakramencie małżeństwa – zauważa ks. Dziewiecki. – Często sami wybierają odpowiednie dla nich czytania, formułują odpowiadającą ich sytuacji modlitwę wiernych, świadomie dobierają pieśni. Mniejszą natomiast wagę – i słusznie – przykładają do oprawy zewnętrznej czy wesela.
WOLA PLUS STUŁA
Samotne życie wdowców nie jest tym samym, co samotne życie panny czy kawalera. Dla nich, po latach życia z małżonkiem, jest jak kara. – Przystępujący do trzeciego ślubu wdowiec prosił mnie kiedyś o nieocenianie – wspomina ks. Węcławski. – Po śmierci każdej z żon trudno mu było znieść samotność. Pamiętam też parafiankę, która pochowała dwóch mężów. Niektórzy żartowali cynicznie, że trzeci będzie musiał mieć odwagę, by się z nią ożenić. Pobrali się, po czym on dostał wylewu, a ona troskliwie pielęgnowała go, przykutego do łóżka. Córce przeciwnej i temu małżeństwu, i poprzednim zawartym w podeszłym wieku tłumaczyła, że to sens jej życia.
Różne są powody, dla których pary żyją bez ślubu, i różne powody, dla których decydują się go zawrzeć, często w obliczu śmierci. – Podczas kolędy starsi państwo przyznali, że dawno temu ksiądz odmówił im ślubu, bo nie mieli dokumentacji kościelnej. Spłonęła w czasie wojny – opowiada ks. Węcławski. – Wyznali, że byli ochrzczeni i bierzmowani, że nie byli w innych związkach. Wyspowiadali się i przyjęli Komunię. Byli mocno niedołężni i nie doszliby do kościoła, dlatego poprosiłem, by podali sobie dłonie. Nakryłem je stułą, a oni złożyli przysięgę małżeńską. Niedługo potem oboje zmarli, jestem pewien, że w pokoju ducha.
Według ks. Dziewieckiego decyzja o małżeństwie w starszym wieku jest zwykle konsekwencją rozwoju duchowego. – Seniorzy pragną pewności, że pozostaną przy sobie na dobre i na złe, w zdrowiu i chorobie, w obliczu ciężarów życia –mówi. – Coraz częściej zawarcie przez nich ślubu kościelnego wynika z tego, że widzą nietrwałość niesakramentalnych związków swoich dzieci. Uznają, że potrzebują pomocy Boga, jeśli chcą, by ich związek był wierny, trwały i szczęśliwy.
Czego życzyć tym, którzy wstępują w związek małżeński w późniejszym wieku? – Kto zawiera sakramentalny związek małżeński, ten ślubuje miłość i to, że będzie korzystał z pomocy Boga – tłumaczy ks. Dziewiecki. – Nowożeńcy, niezależnie od wieku, zobowiązują się do życia w świętości, dlatego prócz zdrowia, radości i długich lat wspólnego życia warto im życzyć przede wszystkim świętości. A jeśli para żyła dotąd bez ślubu, dobrze jest okazać radość z tego, że odtąd oboje traktują swój związek poważnie i że łączy ich sakrament, a nie tylko dobra, ale często zawodna ludzka wola.